Artykuły

Studium miłości i śmierci

"Kwatera" Teatru Strefa Ciszy i "Ifigenia - moja siostra!" Teatru Usta Usta i Le Madame na IX Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Maski w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

"Kwatera" [na zdjęciu] teatru Strefa Ciszy i "Ifigenia - moja siostra!" teatru Usta Usta i Le Madame to dwa znakomite spektakle. Oba opowiadają o pustce i samotności. Zupełnie inaczej.

Pokój z widokiem

"Kwatery" się nie ogląda. W nią się wchodzi - jak w masło, jak w malowniczy, doprawiony humorem i autoironią produkt popkultury: ot, kolejny odcinek serialu o sąsiadach. Tylko że to jest pułapka. Bo z "Kwatery" nie da się tak po prostu wyjść. Spektakl wraca do widza jeszcze na długo po swym zakończeniu: w tramwaju, sklepie, na ulicy. Trwa w każdym mijanym przypadkowo przechodniu. Wszędzie tam, gdzie czają się absurdy bycia wśród ludzi, groteskowych nieznajomych, skrywających być może wielkie dramaty. Nigdy się o nich nie dowiemy, bo nie spytamy, bo nie odpowiedzą, bo co nas to w końcu obchodzi? Dramaty nie dramaty, życie musi toczyć się dalej. Życie - w całej swej bezdusznej, żarłocznej okazałości. Bez końca.

- Przepraszam, państwo wszyscy do mnie? - wita wchodzących przy wejściu do kamienicy pośrednik nieruchomości (Adam Ziajski), wypuszczając jednocześnie widzów-poprzedników. Wchodzimy w role. Uśmiechamy się do aktorów, oprowadzani po mieszkaniu, w którym trwa gorączkowy remont. Ktoś szyje garnitur (jeden z nas traktowany jest przez chwilę jak manekin), w zadymionym pokoju siedzi grono zasępionych panów w czerni, na oko członków orkiestry dętej. Skończyła im się płyta, adapter kręci się beznamiętnie, potęgując poczucie konsternacji. Chichoczemy. Po kątach, upchane w kartonach, leżą stosy książek: "Nastolatki i bon ton", obok słowników do nauki języka i "Dekameronu" Boccaccia. Dalej jest kuchnia, łazienka i wszechobecny, profesjonalny szczebiot oprowadzającego. Sielanka urywa się gwałtownie i niespodziewanie, gdy pośrednik zostawia nas na chwilę w ostatnim pomieszczeniu - pokoju z balkonem.

I już wiemy, dla kogo ten garnitur, po co ta orkiestra. W tym pokoju trwa żałoba. Ktoś umarł? Trumna jest pusta. A my? Wciąż chichoczemy. Krztusząc się we własny golf, trwając wbrew swemu ciału w teatralnej konwencji, łudzę się, że być może wydawane przeze mnie dźwięki zostaną zinterpretowane jako płacz. Oba brzmią w końcu podobnie.

"Kwatera" to wstrząsające przeżycie. Opowiedziana prostymi środkami zwyczajna historia o uniwersalnej, a jednocześnie tak intymnej wymowie, że bardziej intymnie już chyba się nie da. Tego szukam w teatrze. Niczego więcej nie chcę.

Dzieci z pokolenia techno

"Ifigenia - moja siostra!", nowe przedsięwzięcie Marcina Libera powstałe we współpracy z warszawskim zespołem Le Madame (Aleksandra Bożek, Przemysław Stippa), to mocny, obrazoburczy, brawurowo zagrany spektakl. Kawał agresywnego teatralnego mięcha, spod którego wyziera nagość. Nie tylko ta dosłowna, oglądana na scenie, prowokacyjnie ocierająca się o pornografię. Także ta nasza wspólna, biedniutka, piszcząca w każdym człowieku w obliczu ostatecznej samotności - śmierci. Swojej i tych, których kochaliśmy.

Archetypiczna miłość siostry i brata w "Ifigenii..." zostaje przekuta w genderową opowieść o dzieciach z pokolenia techno, SMS i równouprawnienia płci. Ifigenia - znana z mitologii greckiej córka Agamemnona, mająca zostać złożona przez ojca w ofierze (ostatecznie uratowana), siostra Orestesa - tu występuje jako Ifi. Ifi, podobnie jak jej brat, ma krótko ostrzyżone włosy i nonszalancko opadające dżinsy biodrówki w stylu uniseks. Podobnie jak brat jeździ z obcymi mężczyznami - motocyklistami zabawiać się w lesie. Ifi kocha swego brata równie mocno, jak on ją. Za mocno. Tak, według obowiązujących norm, nie powinno kochać się rodzeństwo.

Jest jeden szczegół, który zasadniczo różni Ifi od jej brata: ona od początku spektaklu nie żyje. Zła miłość została przykładnie ukarana przez los? Zła - bo tonąca w opowieściach lepkich od spermy, wyuzdana, raniąca i raniona. Z pewnością grzeszna miłość. Nie znająca autorytetów, depcząca świętości. A jednak - wielka. Rozdzierająca i bezbronna. Taka, która nigdy nie ustaje.

Przeżycia bohaterów "Ifigenii..." to nie moja trauma. Ale to znakomity spektakl. Poruszająco zagrany, silnie współczesny. Także w kontekście ostatnich wydarzeń w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji