Straszny dworek
Nie taki straszny ten dworek, jak go niektórzy recenzenci malują. Litości - znowu podkasana adaptacja klasyka? Po pudle z Lope de Vegą? Po co? I to Fredro, który od wielu lat bije na naszych scenach wszelkie rekordy powodzenia, ustępując niekiedy tylko Słowackiemu (chociaż zjawił się nowy groźny konkurent: J. P. Gawlik!)? I właśnie "Damy i huzary"? Rozkrzyczane, rozbrykane, - czyż można zrobić to składniej i dowcipniej? "Nie uchodzi, nie uchodzi..." - jak zwykł mawiać huzarski Kapelan.
Uszło. Jeszcze jak uszło. Nawet Kapelan (z dobrotliwym humoren gra go B. Kłodkowski) zgubił gdzieś po drodze swoje "nie uchodzi". I sam Fredro chyba się też nie pogniewał, ucieszywszy ucho Panakisielową przednią muzyczką a oko ("Pi razy oko, pi razy ucho..." - jak śpiewa - właśnie ona) najzabawniejszą i najwspółcześniejsza ze wszystkich Fredrowskich scenicznych Zoś: Barbarą Rylską, oraz przeuroczą, dowcipnie stylizowaną fasadą "strasznego dworku". Wytrzymał też trudną konkurencję w dowcipie z Fredrą (chociaż słabł ten dowcip niekiedy, słabł) - zuchwalec, co się na ojca komedii porwał - Janusz Minkiewicz, autor przeróbki i tekstów piosenek. Uwspółcześniono więc musicalowo fasadę (bo solidne Fredrowskie wnętrze w dużej mierze ocalało) chociaż aktorzy - nie wiadomo, czy z powodu "nie uchodzi" czy też "nie da rady" - grali grzecznie, po Fredrowsku, jak mama uczyła. Tylko Rylska trochę upicassiła tę grzeczną fasadę, a byłaby i więcej brykała - ale cóż, kiedy miała wokół siebie samych członków Tow. Dziewiętnastowiecznej Komediofarsy, więc się trochę dziewczyna mitygowała, bo z kim tu się bawić... A może właśnie to było takie zabawne, to skontrastowanie? Natomiast Józia (J. Wejcman), Zuzia (Z. Jamry) i Fruzia (D. Gallert) nie mogły się zdecydować, czy robić oko do wuja Fredry czy też do wuja Kisiela i wuja Minia. "Kosmicznymi siostrami" z parodystycznej farsy są I. Ładosiówna, (Orgonowa), U. Bortnowska (Dyndalska) i I. Górska (Aniela); udającym pasjonata Majorem - C. Julski, Rotmistrzem (raczej emerytowanym) - W. Kałuski, ładnym Edmundem - T. Ross, zabawnie srogimi wiarusami (najlepszymi z męskiej obsady) - T. Samogi (Grzegorz) i J. Tkaczyk (Rembo). Zgrabna, dowcipna reżyseria.
Poszło więc nieźle z tym Fredrą. A może by tak spróbować - bez Fredry? Na miejscu Marszałka Sejmu dałbym Kisielowi dożywotni urlop - może dorobilibyśmy się nareszcie kilka dobrych polskich musicali. No dobrze, a teksty? - spytacie. W miejsce Kisiela wybrałbym do Sejmu Minkiewicza i też dałbym mu dożywotni urlop.