Artykuły

O pogromie duszy i człowieczeństwa

W spektaklu "Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka, w reżyserii Vladimira Milčina, występuje wspaniały zespół Teatru za deca i mladinci. Artyści pozostawiają nas bez tchu, zasmuciwszy to cierpiące dziecko, które jest w nas. Każdy z nich odchodzi ze spektaklu i naszego, życia zabierając ze sobą to własne-nasze dziecko - po spektaklu w Skopje pisze Borče Gvozdanov w macedońskim dzienniku Večer.

Wniknięcie w istotę pogromu duszy i człowieczeństwa jest bez wątpienia trudnym zadaniem - chodzi wszakże o ukazanie obrazu sytuacji bez wyjścia, a jednocześnie wytrwałości podobnej do tej, jaką wykazuje rosnąca u nas roślina, perz; chodzi o dotknięcie tego, co wydarza się tak daleko od nas, a zarazem jest tak bliskie naszej duszy, oraz o opowiedzenie tego językiem teatru. Tego trudnego wyzwania podjął się Tadeusz Słobodzianek, autor pochodzący z Polski. Konstruuje on wstrząsającą, opartą na historycznym materiale opowieść o pewnym małym polskim miasteczku, w którym swój zabija swego, w którym nasz, mając za drogowskaz nazizm, depcze naszego

Ten prawdziwie werystyczny obraz namalowany słowami na scenicznym płótnie został zrealizowany przez Vladimira Milčina i kilkunastu świetnych aktorów skopijskiego teatru. Twórcy tego świetnego reżyserskiego dzieła trzeba pogratulować wyjątkowo sugestywnej scenicznej koncepcji oraz tego wszystkiego, co się wydarza wewnątrz spektaklu. Gratulacje należą się również aktorom za to, że włożyli całą swoją duszę w to sceniczne zdarzenie.

Ale zacznijmy od początku: wszystko dzieje się w "naszej klasie" - Dory, Zochy, Rachelki, później tez Mariana, Władka, Heńka, Avrama, Ryśka, Menehena, Jakuba Katza i Zygmunta - w której dziecięce sny zmieniają się w koszmar. Z tym zadaniem, by pokazać na scenie koszmar, wyjątkowo dobrze radzą sobie Natasza Petrović (Dora), która całą swą aktorską pasję wkłada w to, by wywołać w nas uczucie bólu, Simona Spirowska (Zocha), która poprzez introwertyczne wyciszenie wydobywa dramat rozgrywający się w duszy jej bohaterki, a także Emra Kurtišova, która przez swoją postać (Rachelkę/Marjanę) wyraża poczucie (nie)pewności, jaka dosięga ją zarówno w cierpieniu, jak i w miłości, stając się tym samym jej przeznaczeniem.

Wśród wspaniałych aktorskich kreacji należy również wspomnieć te przedstawione przez doświadczonych artystów Dragana Dovleva, Vladimira Lazovskiego i Predraga Pavlovskiego. Wkładają oni w grane przez siebie postacie - Władka, Heniek, Avram - swe doświadczenie i wiedzę. Pierwszy z bohaterów został ukazany tak, by wydobyć głupotę przeradzającą się w dobroć, drugi uosabia perfidię pogromu, przede wszystkim jego duchowego wymiaru, trzeci oddziałuje spokojem, wewnętrzną pewnością oraz umiejętnym, dojrzałym i precyzyjnym formułowaniem replik... W spektaklu występują młodzi i energiczni Miki Anczevski (Rysiek), Martin Jordanoski (Menehen), Bojan Kirkovski (Jakub Katz) i Nenad Mitevski (Zygmunt). Wszyscy oni razem układają opowieść o losie (nie)żydowskich postaci, a każdy aktor z osobna z wyjątkową mocą poprzez swą obecność na scenie wytwarzają energię, by w określonych momentach ze szczególną ekspresją dać nam wyraźnie do zrozumienia, że bez duszy jesteśmy niczym Postać grana przez Mikiego swoje głupie dylematy rozwiązuje za pomocą przemocy, za co zostaje brutalnie ukarana; bohater Martina zamiast mądrości wybiera zemstę, by zginąć tak szybko, jak szybko żył; Bojan w swej kreacji odmalowuje istotę żydowskiej religijności oraz pokojowe i pełne miłości nastawienie do innego, a Nenad daje nam przykład bezduszności, która jednak ostatecznie szuka odkupienia.

O spektaklu można by jeszcze dużo pisać, można by dużo mówić. Pewne jest jedno, że "Naszą kalsę" pióra Tadeusza Słobodzianka, a w reżyserii Vladimira Milčina, bezwzględnie trzeba obejrzeć! Gwarancją niezpomnianych wrażeń są także songi autorstwa Marjana Nekjaka oraz scenografia Krste Džidarova, które odmalowują całą powagę i mroczność opowiedzianej historii. Wspaniałe sprawdzają się także werystyczne "szkolne" kostiumy Mariji Pupčevskiej oraz muzyka, którą do spektaklu wybarł reżyser Vladimir Milčin.

Artyści pozostawiają nas bez tchu, zasmuciwszy to cierpiące dziecko, które jest w nas. Każdy z nich odchodzi ze spektaklu i naszego, życia zabierając ze sobą to własne-nasze dziecko.

Brawo!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji