Folwark zwierzęcy a`la Fredro
(...) Rok 1861 przynosi zmiany polityczne w Galicji. Odbywają się tam pierwsze wybory do sejmu powszechnego. (...) Atmosfera z okresu wyborów do sejmu w Galicji stała się przedmiotem "bajędy dramatycznej" "Brytan Bryś", pisanej na przełomie 1867/68 r. - tak o powstaniu tego jednego, z mniej znanych utworów dramatycznych Fredry, pisał Stanisław Pigoń, określając go jako "wieszczbę polityczną na płonce pamfletu".
"Brytana Brysia" Roman Kordziński - dyrektor słupskiej sceny i reżyser spektaklu (premiera odbyła się 18 października) - umieścił w planach repertuarowych minionego sezonu. Różne względy zadecydowały o przełożeniu tej realizacji na otwarcie kolejnego sezonu i tak oto inscenizacja "Brytana Brysia" pojawiła się w momencie, kiedy gorączka wyborcza poprzedzająca dopiero co minione wybory parlamentarne osiągała zenit. Owa więc "bajęda dramatyczna" z podtekstami politycznymi zyskała osobliwy kontekst sprawiający, że Fredrowską komedię można było - i tak chyba się stało - odczytywać przez pryzmat współcześnie istniejących układów sił politycznych. A że tak właśnie się stało świadczą reakcje widowni - zarówno tej z radością odczytującej obraz współczesności jak i tej, która poczuła się urażona taką, a nie inną interpretacją postaci i zdarzeń.
W przenoszeniu ludzkich cech i zasad obowiązujących w świecie człowieka na świat zwierząt - nie jest Fredro nowatorem. Historia satyry obyczajowej czy politycznej, posługującej się taką właśnie metodą literacką jest niezwykle bogata, poczynając od Arystofanesa, bajek Ezopowych, La'Fontaine'a i rodzimej twórczości Krasickiego. Rzec by można, że Fredro dzięki swojemu "Brytanowi Brysiowi", a także bajkom - sytuuje się pośród prekursorów Georga Orwella, którego "Folwark zwierzęcy" zrobił ogromną furorę. A, że Fredro swą komedię napisał z górą sto lat temu, należy się zadziwić raczej nad aktualnością oceny polskiego społeczeństwa, sformułowaną przed wiekiem, aniżeli obrażać się. Zwłaszcza że słupskie przedstawienie, poza zawartymi aluzjami do otaczającej nas rzeczywistości, jest przede wszystkim widowiskiem efektownym, posiadającym tę atrakcyjność, jaką ma komedia muzyczna. A tak właśnie pomyślane ono zostało, i takim podtytułem opatrzone. Dodajmy jednocześnie, że materia literacka "Brytana Brysia" odbiega od doskonałości formy innych komedii Fredry, często język bywa zagmatwany, humor rozmyty w przygadaniu - zwłaszcza w części pierwszej, kiedy to budowane są związki konfliktów, związków pomiędzy zwierzęcymi bohaterami. I mimo muzyki, dobrze śpiewanych songów, część ta jest miejscami nużąca, widz ma kłopoty z "połapaniem" się kto jest kto i kto jest z kim.
Krótsza, bardziej dynamiczna część druga, dać może znacznie więcej satysfakcji i okazji do śmiechu. Co by powiedzieć, właśnie muzyczność przedstawienia jest skutecznym sposobem na realizację tej "ramotki" nie najlepiej napisanej i przez to chyba tak rzadko pojawiającej się na scenie. W Słupsku "Brytan Bryś" dopełnia zapoczątkowany przez Romana Kordzińskiego cykl Fredrowski.
Spośród wykonawców tego przedstawienia z pewnością na uwagę zasługuje Radosław Ciecholewski - obok Zdzisława Pawiłojcia współtwórca muzyki i przezabawny odtwórca głównej postaci zwierzęcego światka - Osła. Poza tym na scenie oglądamy cały zespół słupskiego teatru - wyrównany, dobrze śpiewający, nie porywający może, ale sprawnie wykonujący swe zadania na scenie.
Przedstawienie "Brytana Brysia", nie będące wydarzeniem artystycznym, jest jednak przykładem sprawnej pracy słupskiego zespołu, i co nader ważne - a nie takie częste w praktyce teatrów prowincjonalnych - dowodem na to, że Roman Kordziński stworzył zespół aktorski złożony z ludzi naprawdę się rozumiejących, lubiących razem pracować, sprawnych aktorsko i wokalnie.