Artykuły

Szarganie świętości

SŁUCHAJĄC płynącego ze sceny tekstu,myślałem nie tyle o obojętnym mi imperium rzymskim,ile o innym mocarstwie, którego losy obchodziły mnie zawsze najżywiej: Francji. Nie wiem czy o niej myślał Dürrenmatt pisząc Romulusa Wielkiego, czy w ogóle o żadnym konkretnym państwie nie myślał. To nieważne. Niemniej słowa ostatniego cesarza rzymskiego domagają się konfrontacji z rzeczywistością: "Nie ja popełniłem zdradę stanu. Rzym,sam siebie zdradził. Znał prawdę,ale wybrał przemoc,znał człowieczeństwo,ale wybrał tyranię. Poniżył się podwójnie,poniżył siebie przed sobą samym i przed innymi narodami,które dostały się pod jego panowanie. Stoimy przed niewidzialnym tronem,Emilianie,przed tronem rzymskich cesarzy,z których ja jestem ostatni. Czy mam dotknąć Twoich oczu,abyś ujrzał ten tron,ten stos czaszek,te strumienie krwi płynące po jego stopniach,tę wieczną hańbę rzymskiej władzy...Rzym stał się słaby,stał się zgrzybiałym starcem,ale winy nie zostały mu odpuszczone". Cóż z tego,gdyby słowa te włożyć w usta uczciwego Niemca bijącego się w piersi na gruzach Berlina,jakiegoś Tomasza Manna świadomego strasznych zbrodni swych rodaków,Anglika czy jakiegoś innego przedstawiciela narodu o dostojnej i krwawej historii. Wówczas nie byłoby jeszcze dramatu. Trudno byłoby ich oskarżyć o zdradę samych siebie. Nie do nich odnosiłyby się słowa: znał prawdę,ale wybrał przemoc,znał człowieczeństwo,ale wybrał tyranię. To właśnie dramat Francji,"Rzymu czasów nowożytnych",kraju,w którym mędrcy, pisarze i artyści równi byli bohaterom i wodzom Kraju, będącego drugą ojczyzną tych wszystkich,których dławiły własne prawa i granice. A równocześnie kraju,który deptał bezlitośnie i teraz depcze z większą bezwzględnością -własną wielkość,doniosłość własnej misji dziejowej. Wietnamczycy ginący od kul francuskich,wychowani na strofach Rimbauda, myślach Pascala i rozprawach Monteskiusza - czy można wyobrazić sobie bardziej tragiczne rozdarcie pomiędzy słowem i ideą,a polityką i rzeczywistością? Tę prawdę pojął "właśnie Friedrich Dürrenmatt,ten Giraudoux powojennej epoki podszyty Kafką,tworząc postać swojego Romulusa, ostatniego władcy Rzymu. Władca ów zdecydował,że może nadejść moment,kiedy wierność wobec najbardziej chociażby szanowanych i uświęconych abstrakcji przestanie obowiązywać. A do takich abstrakcji należy właśnie "ojczyzna"(...przede wszystkim należy być nieufnym wobec swojej ojczyzny. Nikt nie staje się łatwiej mordercą niż ojczyzna.-),a ponadto "naród","historia","tradycja" - cały szereg totemów, bez których nie możemy się obejść. Ale w obliczu tego nieubłaganego,ironicznego cesarza wszystkie te totemy tracą sens,najtkliwiej wymawiane formuły i ukochane slogany więdną w jego obecności. Rozwiewają się pozory i majaki,pozostaje to,czego nikt nie chce -zauważyć:biblioteki pełne peanów na cześć człowieczeństwa - i dzieje,zaprzeczające swym codziennym okrucieństwem wszystkim "odświętnym" wzlotom ducha. Stary władca zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, świadomie rzuca w tryby miażdżącej historii swe "złajdaczone imperium" może z tej zaakceptowanej klęski wyniknie coś nowego,lepszego? Romulus odbiera swojej ojczyźnie wszystkie tytuły do chwały,argumenty obrony,szansę przetrwania - sobie pozostawia jednak małą,prywatną satysfakcję:pragnie odejść razem ze swym cesarstwem.(...poświęcam Rzym,ale i siebie z nim razem...). To jedyna niekonsekwencja tego niszczyciela mitów:zginąć z krzepiącym poczuciem własnej ofiary i poświecenia. I ta jedyna satysfakcja zostanie mu odebrana: zwycięski wódz Germanów miast zabić swego wroga obdarzy go emeryturą. Dużo w tej sztuce Giraudoux i dużo Shawa. Ale Shaw wydaje się dzisiaj niesłychanie dziewiętnastowieczny, jego persyflaże obyczajowe i moralisityczne zaczynają cokolwiek nudzić. Czasem bliższym prawdzie -naszych doświadczeń wydaje się Giraudoux. Jednakże Dürrenmatt - może nie tak lekki i błyskotliwy jak tamci - posługuje się jednak najbardziej dziś zrozumiałym językiem:jest w sztukach autora "Wizyty starszej pani" to niepokojące,tragiczne,"kafkowskie" dno,które nie jest bynajmniej grą pojęć,ani żonglerką paradoksami lecz rzeczywistością przełożoną na język sztuki, chwytającą nas za gardło. To samo odczuwamy,mimo kostiumu historycznego w Romulusie Wielkim. Dawniej można było szargać świętości:ojczyznę,naród,historię,w pełnym poczuciu konwencjonalności tego zabiegu. Dziś,w epoce bloków militarnych i rakiet balistycznych sąd nad własną historią, nad własnym narodem nabrał cokolwiek złowieszczego sensu, może dlatego,że wyrok wydaje się o wiele łatwiejszy do wykonania...Dürrenmatt,sądząc po objaśnieniach i samym tekście,widział w swoim Romulusie tyleż błazna co filozofa, nie pozbawił go pewnej galanterii,wyniosłości(...spokojny, opanowany,jasny...). Zupełnie inaczej jednak jawi się naszym oczom cesarz na scenie Teatru Dramatycznego,wcielony w Jana Świderskiego:wpada potykając się,bez cienia dostojeństwa i majestatu. Koncepcja,na jaka zdecydował się wykonawca głównej roli - zdumiewa swoją odwagą. To przecież raczej postać z wodewilu,z farsy,nie lękająca się przerysowania, min,gestykulacji dość nieskomplikowanej(zewnątrz nie sądząc) śmieszności. Jan Świderski tworzy postać "kurzego cesarza" nie lękając się przesady,karykatury,obdziera go z wszelkiego zewnętrznego wykwintu,ogranicza niemal całkowicie do błazeńskiego grymasu. Tak,to było przedsięwzięcie bardzo ryzykowne. A jednak kapitulujemy wobec konsekwencji,z jaką Świderski przeprowadza swój zamysł. Nie można zaprzeczyć, przez cały czas sztuki,od pierwszego,niezdarnego wtargnięcia na scenę,aż do zejścia z niej(...w ten sposób,moi państwo, imperium rzymskie przestało istnieć)dochowuje wierności autorowi. Świderski powoli ujawnia swoje prawdziwe oblicze "sędziego własnego narodu",wiodąc swoją błazeńską grę wobec otoczenia potrafi równocześnie rozegrać jasno,czytelnie swój własny dramat:utraty córki,którą kocha i nadziei na własną, bohaterską śmierć... Rozmowa Romulusa z wodzem Germanów - to chyba jedno z największych osiągnięć aktorskich Świderskiego. Jego dotychczasowa poza w przedziwny sposób przeradza się nagle w rozczarowanie,załamanie,zwątpienie - aby potem,po heroicznej,wewnętrznej walce powrócić znowu do maski wesołka,kryjącej teraz już inną treść wewnętrzną. Odejście cesarza z popiersiem Romulusa pod pachą zasługiwałoby na osobne studium,tyle było wyrazu w samym sposobie stawiania stóp,pochyleniu ciała. Kreacja Jana Świderskiego dziwnie kontrastowała z dość nijakim tłem całości przedstawienia. Poza nim - trudno wskazać innego aktora,który zdołałby przebić ten pułap aktorskiej przeciętności lub co najwyżej poprawności. Zapewne,śmiała koncepcja Świderskiego postawiła przed resztą wykonawców dość kłopotliwe wymagania. Trudno zresztą pochopnie wnioskować,czy to wykonawca roli Romulusa rozsadził koncepcję reżyserską Haliny Mikołajskiej,czy też aktorzy nie byli w stanie do tej koncepcji się dostroić. Fakt pozostał faktem,że Świderski działa jak gdyby w próżni. Gdy nie było go na scenie(na przykład w pierwszej połowie II aktu) - wiało z niej nudą. Groteskowość postaci marsz. Maresa(Janusz Paluszkiewicz),Tulliusa Rotundusa(Wiesław Mirecki),Cezara Rupfa(Stanisław Gawlik)- była jednak innego "kroju" niż ich władcy. Zupełnie odbiegał od klimatu sztuki jękliwy,choć na zewnątrz tchnący zdrowiem Bogusz Bilewski(Emilian),podobnie jak dosyć blada,Rea(Alicja Wyszyńska). O wiele lepiej zrozumiała swą rolę Elżbieta Osterwianka,nakreślając sylwetkę egzaltowanej Cesarzowej. Tak samo wydaje mi się,że Roman Kłosowski uderzył we właściwą strunę groteski,kreując Zenona Isauryjczyka. Doskonale kontrastowali z otoczeniem swym spokojem i opanowaniem dwaj kamerdynerzy:E.Dziekoński i S.Winczewski. Wreszcie wymienić należy Wiesława Gołasa w roli dzielnego prefekta:z wdziękiem słaniał się po scenie. Dekoracje Andrzeja Sadowskiego - ładne i pomysłowe. Halina Mikołajska,która tak pięknie zadebiutowała jako reżyser "Iwoną,księżniczka Burgunda" - tym razem nie zdołała osiągnąć jedności stylistycznej przedstawienia. Niemniej Romulus Wielki to duże wydarzenie w naszym życiu teatralnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji