Artykuły

Miasto, masa, maszyna

"Nosorożec" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Magdalena Ogieniewska w serwisie Teatr dla Was.

Symbole nowoczesności, ogłoszone w manifeście programowym Awangardy Krakowskiej przez Tadeusza Peipera niemalże wiek temu, są dziś nad wyraz aktualne. Podobnie jest z "Nosorożcem" Eugne'a Ionesco. Współczesna inscenizacja dramatu doskonale obrazuje dzisiejszą kulturę i społeczeństwo.

Artur Tyszkiewicz akcję dramatu umiejscawia w jednym z warszawskich biurowców. Bohaterów odnajduje zaś w pracownikach korporacji. Wszyscy - jak na korporację przystało - są dobrze ubrani, zadbani, zdyscyplinowani. Wszyscy tacy sami, po prostu nijacy. Praca jest dla nich nowym bogiem. Myślenie zbiorowe zwalnia z odpowiedzialności za podejmowane bezrefleksyjnie decyzje.

Wypełnianie obowiązków korposzczurów w pozornym chaosie biura Open Space przeradza się w perfekcyjną choreografię masy. Pracownicy stają się precyzyjną machiną wykonującą zadania automatycznie. Ta automatyzacja ogłupia, pozbawia tożsamości, osobowości. Z wyścigu szczurów, 200% normy, bezpiecznej idylli wyrywa bohaterów wiadomość o pojawieniu się w mieście nosorożca.

I tu wyłania się najważniejszy problem - problem komunikacji, który wracać będzie przez cały spektakl. Bohaterowie nie potrafią dojść między sobą do porozumienia. Zaczynają spierać się o zwierzę, o to ile ma rogów i inne głupstwa. Świetnym wprowadzeniem do tego tematu jest pierwsza scena, w której dwoje ludzi stojąc obok siebie, ale nie razem, rozmawia, a może bardziej dialoguje ze sobą za pomocą SMS'ów. Choć fizycznie znajdują się blisko siebie, na płaszczyźnie porozumienia i kontaktu dzieli ich przepaść.

I właśnie do komunikacji nawiązywać będzie w końcowej scenie Bérenger (Paweł Domagała). Bohater, który wyłamuje się z obowiązującego systemu, od początku do niego nie pasuje. Nie jest ani tak perfekcyjny jak jego koledzy z biura, ani tak ochoczo nastawiony do pracy. Staje się zaś świadkiem postępującej nosorożycy - choroby infekującej społeczeństwo, tej samej przez którą stracił swego najlepszego przyjaciela, Jana (Krzysztof Ogłoza). Ostatni nonkonformista zrozpaczony pyta: jak dziś komunikować się ze światem? Jakim językiem mówić?

Artur Tyszkiewicz mówi do nas językiem nowych mediów. Spektakl utrzymany jest w filmowej poetyce, niepozbawiony efektów specjalnych niczym z filmów akcji, które robią wrażenie na widzu, ponieważ dzieją się tu i teraz, na żywo. Dużą rolę w przedstawieniu odgrywa także ruch sceniczny, który zarówno w scenach zbiorowych, powtarzalnych, jak i tych pokazujących zapadającego na chorobę współczesności Jana ilustruje automatyzację i podążanie za tłumem. Również sam Bérenger korzysta z kamery, nagrywając swą rozpaczliwą wypowiedź. Obserwujemy to na dużym ekranie zupełnie jak byśmy podglądali videobloga lub chat online.

Mówią do nas także aktorzy. Znakomity Krzysztof Ogłoza, grający Jana w taki sposób, że do ostatnich chwil jego scenicznej obecności mamy nadzieję, że nie podda się chorobie, która zamienia go w zwierzę. Także walczący o niego - i nie ustępujący aktorsko - Paweł Domagała, jako Bérenger, w przejmujący sposób zadaje nam pytania o kondycję współczesnego świata, społeczeństwa i komunikacji międzyludzkiej.

Oglądając spektakl stajemy się świadkami postępującej apokalipsy nowoczesnego świata. Odsłonięcie prawdy o współczesnej rzeczywistości może nam pomóc w wyzwoleniu się z uzależnień stających się dziś atutami postępowego człowieka. Praca, pieniądze, perfekcja niewolą ludzi. Jednak czy mamy w sobie tyle siły i odwagi, tyle ile znalazł w sobie Bérenger, aby wyrwać się z tłumu, iść pod prąd, żyć świadomie i odpowiedzialnie? Czy prawda nas wyzwoli?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji