Artykuły

"Dzień zdycha na Zachodzie"

Friedrich Durrenmatt: :Romulus Wielki". Przekład:Irena Krzywicka,scenografia: Andrzej Sadowski, reżyseria:Halina Mikołajska i Andrzej Sadowski,opracowanie dźwiękowe:Tadeusz Baird. Prapremiera polska w Teatrze Dramatycznym.

OPISUJE Wells w swojej "Historii świata" z przewrotną radością,że gdy cesarz Fryderyk II wyruszył na krucjatę,ani mu w głowie była wojaczka i przelewanie krwi:zamiast toczyć okrutne boje z Saracenami "spotkał się z sułtanem,z którym rozmawiał o interesach. Ci obaj panowie,jednakowo sceptyczni,wymienili szereg zgodnych poglądów i zgodzili się,że Fryderyk weźmie Jerozolimę". Krzyżowi rycerze poczuli się oszukani,papież nie posiadał się z oburzenia, ale - dorzuca Wells -"Fryderyk był pierwszym człowiekiem nowoczesnym". Z ducha Wellsa i Gravesa("Ja, Klaudiusz") powstał "Romulus",wieloznaczna,zintelektualizowana, konsekwentna - jak skorpion,gdy się zatruwa własnym jadem - sztuka przewrotna. Jej walory formalne są najświetniejszej próby: Durrenmatt nie jest,być może,najwybitniejszym z dramatopisarzy współcześnie żyjących,ale jeśli nie on to kto? Teatr Durrenmatta skrzy się inteligencją,wobec której dyskusje Shawa trochę myszką trącą,jego teatralność jest porywająca. Jego myśli są współczesne i związane jak najbardziej z niepokojami,problematyką naszych czasów. Ale czemu służą,komu służą? Oprzyjmy odpowiedź na analizie "Romulusa",tej "niehistorycznej komedii historycznej"wedle określenia autora. Tło: nieważny,przez współczesnych niemal niezauważony przypadek,iż jeden z germańskich wodzów,od lat gospodarujących w Italii,jak u siebie w domu, zamiast strącać jednych i mianować innych cesarzy zachodnich,uznał tę formalność za zbędną i ostatniego z tych figurantów posłał na zieloną trawkę,samemu przyjmując godność patrycjunza z rąk cesarza wschodniego;tło:przełomowa data końca jednego a początku innego państwa,nowej epoki, cywilizacji,ustroju. A więc,zgodnie z historią,dwa oblicza: groteski i grozy,farsy i dramatu. Nic łatwiejszego niż zinterpretowanie tej dwoistości w "Romulusie", stwierdzenie,iż Durrenmatt przyswoił sobie pamiętną tezę Marksa o tragedii,która powtarza się w historii jako komedia. Państwo zachodniorzymskie od dawna było rozkładającym się,trupem,zmurszały jego idee,zawaliła się, ekonomika,zniknęła siła militarna;a otoczenie Romulusa pokłada absurdalne nadzieje w symbolu-cesarzu i przypisuje mu niezawinione winy za koniec Imperium,w szaleńczy sposób chcąc ratować Romę widmem nowych "idów marcowych"(genialna scena parodii zamachu na Cezara). Pośród ograniczonych i tchórzliwych dworaków jeden Romulus rozumie prawa historii, gotów się im poddać,i dlatego jest Wielki,choć w rzeczywistości był tylko fikcją. A kto historii chce przeczyć,ginie nędznie jak szczury. Da się też łatwo wyjaśnić, obronić niehistoryczność realiów "Romulusa". Niegdyś romantycy zmieniali fakty historyczne jak chcieli-w imię indywidualnego kształtowania losu ludzkiego. Dziś przeszłość stała się pretekstem dla teraźniejszości. Aby obraz był jasny - pacholę w purpurze cesarskiej,syn germańskiego wodza,nazywany pogardliwie "Augustulus (Auguściątko),"panujący" kilka miesięcy,może się stać patrycjuszem na tronie od wielu lat i mogą Germanie najeżdżać na Italię w roku,w którym byli w niej tak zasiedzeni jak za trzeciej republiki Francuzi w Algierze. Przecież nie o historię chodzi,lecz o współczesność. Ale tu zaczyna się spór z Durrenmattem. Bo co rozumie Romulus, jakie ma prawo być sędzią? Powiada Durrenmatt:"Jest moją nie zawsze szczęśliwą namiętnością ukazywać w teatrze bogactwo i różnorodność świata. Przez to staje się mój teatr nieraz wieloznaczny i grozi zamętem. Mieszają się też omyłki - gdy w kurniku moich dramatów na próżno szuka się jaja wyjaśniającego". To prawda. Durrenmatt nie uważa się za pesymistę,podkreśla w teorii,że kapitulować nie wolno. Ale co mówi praktyka jego sztuk? Głosi Wielką Kapitulację. Czy jest ktoś,kto by oparł się pokusie w "Wizycie starszej pani"? I czym jest bierność Romulusa wobec praw historii? Romulus ma poczucie nieuchronności końca swego krwawego świata,i w tym jest mędrcem. Ale obaj,Romulus i podobny doń Odoaker - hodowcy kur - są bezradni wobec sił,które burzą, by na gruzach budować dawną,niezmienną zaborczość. Za mądrością Romulusa i Odoakra kryje się więc pesymizm, niewiara w jakikolwiek postęp,skrajny relatywizm historyczny. Bo i surowy humanizm Romulusa("kochaj człowieka a nie ojczyznę")jest jednym ze złudzeń,które tak lekceważy Romulus. Więcej w nim negacji niż prawdziwego humanizmu. A więc mają chyba racją ci krytycy,bezwzględni i upraszczający,którzy dopatrują się filiacji filozoficznych Durrenmatta "z Beckettem,Ionesco i innymi przedstawicielami schyłkowej sztuki burżuazyjnej". A więc to jednak prawda,że Durrenmatt nie widzi prawdziwego postępu świata,że jego protest jest bezsilny,a afirmacja dwuznaczna, kolaboracyjna. "Romulus" jest znakomitym dziełem sztuki scenopisarskiej,ale trzeba się umieć uodpornić przeciw jej toksynom. Mądrość Romulusa jest mądrością końca jednego tylko świata. PRZEDSTAWIENIE w Teatrze Dramatycznym budzi wiele uznania i wiele sprzeciwów. Rzadko kiedy elementy pozytywne i negatywne zbiegają się tak gęsto w jednym przedstawieniu. A jednak jako całość ma to widowisko swój wyraz i należy je powitać jako nowe wydarzenie teatralne...w tym sezonie,który tak kapryśnie wodzi nas od żenujących porażek do zaskakujących sukcesów. To zasługa dwóch ludzi:Durrenmatta i Świderskiego. Nie chcę przez to powiedzieć,że reżyseria (Haliny Mikołajskiej i Andrzeja Sadowskiego)zawiodła. Ma ona i poważne osiągnięcia,przy czym musimy uwzględnić niebywale trudny materiał,w którym komedia nie tylko sąsiaduje z tragedią,ale ją przenika,tworząc dialektyczną jedność. Dowodem świetnie ukazana symbioza groteski z tragedią w akcie trzecim,trafne rozwiązanie aktu czwartego...Bohaterem przedstawienia jest jednak Jan Świderski. Romulus w tej sztuce Durrenmatta ma być jednocześnie śmieszny i wielki, żałosny i wzniosły,ma być karykaturalny nawet gdy odchodzą na emeryturę z gipsowym popiersiem swego pierwszego imiennika pod pachą; i ma być w swoisty sposób dostojny, monarszy,nawet gdy gaworzy o kurach i wykłóca się z ministrami. Durrenmatt uważa trudności roli Romulusa,za niemal nie do pokonania. A jednak Świderskiemu udało się stworzyć doskonały jak mniemam - odpowiednik wizji autora. Ta rola zbudowana jest bez luk,z drwiny i melancholii,z szyderstwa i posępnej filozoficznej zadumy. Romulus Wielki.

Interesujące są koncepcje kostiumowe przedstawienia,na ich pstre i natrętne aluzje widz przeważnie się zgadza(monokl w oku ministra spraw wewnętrznych,kask kolonialny na głowie opasłego kapitalisty,cylindry bizantyńskich dygnitarzy...). Śmiałe ale logiczne wydają się mundury wodzów germańskich o rodowodzie hitlerowskim: może zawężają filozoficzny horyzont sztuki,ale celnie uzmysławiają to,co pragną,podkreślić.

Różne oblicza przybiera "Romulus",jednym tylko nie jest: "Iwoną,księżniczką Burgunda". A perypetie sławetnego "króla Ignacego" przypomina,pajacowaty cesarz Zenon wraz ze swoimi szambelanami i minister wojny,prosto z "Pięknej Heleny". Durrenmatt słusznie nazwał "Romulusa" "komedią ponurą choć pozornie lekką". Durrenmatt nigdy nie błaznuje - nawet gdy kpi w żywe oczy.

Swiderski stawał chwilami jakby wobec monodramu,nie miał po części partnerów. Ale wspomnijmy dobrym słowem Bolesława Płotnickiego(Odoaker),oraz Eugenjusza Dziekońskiego i Stanisława Winczewskiego(kamerdynerzy-symbole:Achilles i Pyramus). Alicja Wyszyńska ma delikatną urodę,Wojciech Pokora nieźle udawał gestapowca. Kłopot ze Stanisławem Gawlikiem,grającym kapitalistę Rupfa:to zresztą koncesja Durrenmatta na rzecz pomysłów łatwych i nieco już zużytych. Z niepoważnym dworem Romulusa najsilniej kontrastuje tradycyjny tragizm Bogusza Bilewskiego,nieszczęsnego patrycjusza,powracającego z germańskiej kaźni. Zastanawiałem się,czy słuszne było tak ostre wyodrębnienie tej postaci. Sądzę,że słuszne. Tekst i rola tłumaczą ją bowiem jasno.

"Już się ma pod koniec starożytnemu światu - wszystko co w nim żyło,psuje się,rozprzęga,szaleje - bogi i ludzie szaleją". To Rzym z czasów Heliogabala:konał,lecz jeszcze trwał. Aż przyszedł cezar Ostatni,gdy nikt nawet szaleć nie mógł,bo świat odszedł w nicość. Świat? Złudzenie tych. którzy ginęli. Świat wchodził jeno w nową formę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji