Artykuły

Chyba przechodzę menopauzę

Rzadko zdarzają się takie rozmowy. O słabościach, które nas dręczą. O kryzysach. O tym, że ludziom razem źle, a osobno jeszcze gorzej. Ta z CEZARYM KOSIŃSKIM właśnie taka jest. Mocne, szczere słowa. Zero banału.

- Ale o czym właściwie chcesz ze mną rozmawiać? Nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Jestem nudny i wiodę nudne życie.

Może zacznijmy od tego, czy przekroczenie czterdziestki miało dla ciebie jakieś znaczenie?

- Zacząłem łysieć, jak miałem 26 lat.

I to wtedy poczułeś się staro?

- Prawdziwy dół mnie dopadł, gdy skończyłem trzydziestkę. Wydawało mi się, że nic mnie już nie czeka. Liczyłem na to, że gdy osiągnę wiek chrystusowy, coś się wyjaśni. Ale nic się nie wyjaśniło. Potem, gdy miałem 39 lat, byłem pewien, że teraz to już na pewno coś się zmieni, i na szczęście dotarło do mnie, że muszę sam o to zadbać. Zacząłem żyć mądrzej i zdrowiej. Postanowiłem, że rzucę palenie, będę mniej pił, zdrowo się odżywiał, chodził na siłownię. Uwierzyłem, że te cztery dychy to będzie jakiś przełom.

Tak się stało?

- Nie. Nie widać po niespecjalnie rozbudowanej klacie? Gdy skończyłem czterdziestkę, nic się nie zmieniło poza tym, że zacząłem mieć dziwne sny.

Dziwne, czyli jakie?

- Mocne. Treściwe. Uświadamiają mi, że się czegoś boję albo wstydzę. Zaczęły mi się śnić rzeczy, których nie chciałem albo nie umiałem nikomu powiedzieć.

I co z tym robisz?

- Nic. Wstaję rano i jestem wkurzony. Na moją rodzinę. Rozstawiam wszystkich po kątach, a potem dociera do mnie, że to dlatego, że cos mi się nieprzyjemnego przyśniło. Ale wiesz, o co tak naprawdę chodzi?

Nie

- Kiedy człowiek dojrzewa, ma różne emocje i nie do końca wie, z czego one wynikają. Nie umie ich nazwać, nie wie, co z nimi zrobić. I teraz, kiedy mam czterdzieści lat, czuję się podobnie. Niby jestem dorosłym, poukładanym mężczyzną, mam żonę, dzieci, pracę, a zdarzają mi się emocje, których nie rozumiem. Wyrzucam je na zewnątrz, atakuję nimi najbliższych. Tak, jak bym drugi raz przeżywał okres dojrzewania. Może to właśnie jest kryzys wieku średniego?

Gdy kobiety tego doświadczają, mówi się, że to PMS, ciąża albo menopauza.

- To ja chyba właśnie przechodzę menopauzę.

Jak sobie z tym radzą twoi bliscy?

- Nie traktują tego poważnie. Czyli mówią cos w stylu: "Weź się uspokój, ogarnij, idź na spacer, a jak wrócisz, pogadamy". Ale ja jestem przekonany, że te emocje są "naprawdę".

Przecież są "naprawdę", doświadczasz ich.

- Tak, ale szybko się zmieniają. Mija kwadrans i okazuje się, że nie ma po nich śladu.

Jesteś w związku od piętnastu lat. Masz swoje sposoby, jak wytrwać?

- Żadnych, niestety. Wieloletni związek polega na tym, że myślisz, że jeśli się z niego uwolnisz, to będzie ci lepiej, ale jednocześnie strasznie kochasz tę osobę, z którą jesteś. Chcesz z nią być, nie wyobrażasz sobie bez niej życia. Taki paradoks.

Piękna definicja.

- Cały czas marzę o wolności, niezależności. Chcę zostawić żonę! Dzieci mnie zniewalają! W dodatku mamy kota i psa, i one też mnie zniewalają, bo trzeba się nimi zajmować. A jednocześnie tak ich wszystkich kocham, że jestem z nimi. Muszę z nimi być. Potrzebuję ich, a oni mnie.

Rodzina jest dla ciebie najważniejsza?

- Daje mi poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście czasem chcę od niej uciec. Niech oni znikną, niech ich nie będzie, kataklizm jakiś niech się zdarzy. Tkanie i góra lodowa. Niech będzie alternatywny świat, gdzie jestem sam. Bez nich (śmiech). Zawsze myślałem, że będę sam.

Ale się zakochałeś.

- Tak, moja żona jest najbliższym mi człowiekiem. Najlepiej mnie rozumie. Taki rodzaj relacji zdarza się bardzo rzadko i cieszę się, że mnie to spotkało.

Myślisz, że to dlatego, że twoja żona jest taką wspaniałą osobą, czy.,. .. .że ja jestem taki wspaniały? Z czego to wynika, że chce się być kimś po tylu latach?

- To nie jest kwestia tego, ile lat z kimś jesteś, tylko jaką nawiązujesz z nim relację. Na ile głęboko potrafisz w nią wejść.

Głęboka relacja zastępuje przyjaźń?

- Nie zastępuje. To jest przyjaźń. Nie chodzi o to, że rodzina to jedyny prawdziwy i głęboki związek między ludźmi, który może nas spotkać, co niektórzy próbują nam wmówić. Ludzie mogą się wiązać na różnych poziomach i w różnych konfiguracjach. Kobieta z mężczyzną, mężczyzna z mężczyzną, kobieta z kobietą. Gdy mówię o rodzinie, nie mam na myśli jedynego możliwego wzorca.

A gdy patrzysz na ludzi, którzy ciągle mają przygody...

...to im zazdroszczę. Kiedyś myślałem, że moje życie będzie polegało na nieustannym zakochiwaniu się. I na trwaniu w euforii. Zakochać się można, pewnie, to jest bardzo fajny stan, tylko, niestety, trwa krótko. A poza tym jak nie umiem. Wyszło tak, że podoba mi się ta moja przyjaźń z żoną.

Co w tej przyjaźni jest najbardziej wartościowe?

- Mogę jej powiedzieć wszystko. Podobnie myślimy o wielu rzeczach. Ufam jej. Wydaje mi się, że jest jeszcze jedna ważna rzecz, oprócz przyjaźni. Intymność. Ona może się łączyć z przyjaźnią, ale nie musi.

Na czym ta intymność polega?

- Na tym, że dopuszczasz drugiego człowieka do najtrudniejszych w tobie rzeczy. Nie wstydzisz się być przy nim, kiedy nie jesteś w formie. Kiedy jesteś "nago psychicznie". Kiedy jesteś gorszą wersją samego siebie, której się nikomu nie pokazuje. I masz kogoś, komu nie boisz się tego pokazać. Wiesz, że ta osoba tego nie obśmieje, nie wyszydzi, nie użyje przeciwko tobie. Jest w stanie być obok.

Milczenie też jest intymnością?

- Tak. Umieć z kimś milczeć to też intymność. Przyjaźń i intymność, dwie ważne rzeczy. Gdy spotkają się w związku, to nie obchodzi mnie, czy jest miłość. Bo co to jest miłość? Jeśli jest przyjaźń i intymność, to miłość przestaje być potrzebna. Ludzie się wiążą na rozmaitych zasadach, ale jak się łączą na zasadzie przyjaźni i intymności, to ten związek ma szansę długo przetrwać.

Dlaczego to takie ważne?

- Bo związek, który trwa długo, generuje zupełnie nowe pola relacji i jakości w człowieku. Związki, które trwają krótko, mają mniejszy potencjał. Dopiero, kiedy ktoś jest z kimś 10, 20, 30 czy, jak moi rodzice, 55 lat, jest w stanie przejść przez inne etapy.

Chodzi ci o rozwój?

- Tak jak w grze komputerowej. Nie chodzi tylko o to, żeby przejść do kolejnego etapu. Dopiero gdy przejdziesz te etapy wiele razy, poznasz ich strukturę, zaczyna się zupełnie inny sposób myślenia na ten temat. I to też się wiąże z wiekiem. Mam 41 lat i jestem w związku od 15 lat. To mi daje szansę innego spojrzenia na problemy, które mam jako 40-latek. Podejrzewam, że gdybym nie był w stałym związku, inaczej widziałbym to swoje oszołomstwo, myśli, emocje.

Sam do tego doszedłeś?

- Wszystko sam. Taki jestem mądry.

Nie byłeś nigdy na terapii?

- Oczywiście, że byłem. Pomogło.

A gdy widzisz, że twoi koledzy wdają się w romanse, co robisz?

- Wkurza mnie to. Trudno mi to zaakceptować, jeśli jest w tym kłamstwo. Bo związek to nie jest prosta piłka, to nie jest "i żyli długo i szczęśliwie". Trzeba się napracować, żeby to miało ręce i nogi. Wyobrażam sobie, że gdybym doszedł do wniosku, że mój związek nie ma sensu, powiedziałbym żonie: "Nie kocham cię, ty mnie nie kochasz, nie układa nam się, rozstańmy się". A potem, . jak się rozstaniemy, to sobie mogę robić, co chcę. Mogę romansować, ile mi się podoba. Nie lubię ściemy.

Czyli odbija koledze, a ty....?

- Mam ochotę powiedzieć mu to w twarz: "Odbija ci". Bo mnie to obchodzi. I to jest moja sprawa. Bo ludzie wokół mnie budują mój porządek świata. I ten świat się nagle rozpada. To jest przykre. Bliscy ci ludzie się rozstają, a ty musisz na nowo układać porządek świata. Wobec kogo być lojalnym? Oboje są twoimi przyjaciółmi, a nagle musisz wybierać, kogo lubisz bardziej. Straszne.

Wiem już, jakim jesteś mężem. A jakim jesteś ojcem?

- Staram się pozostawać w kontakcie z dziećmi, a nie w uprzywilejowanej pozycji wszechwiedzącego i nieomylnego dorosłego osobnika płci męskiej, któremu z racji wieku, wiedzy i doświadczenia należy się szacunek.

Czyli nie mówisz nigdy: "Robimy tak, jak ja mówię, koniec i kropka. Nie bo nie". - Ale oczywiście, że tak mówię, i to bardzo często. "Synu, cholera jasna, ile można siedzieć przy kompie? Zamknij klapę i idź w piłkę pograć". Może to nie jest najlepsze wychowawczo. Ale jeśli go wcześniej dziesięć razy prosiłem, żeby się przestał gapić w ekran, a on mnie nie słucha, to się wkurzam.

Ładnie powiedziałeś o łapaniu kontaktu. Ale to jest strasznie trudne, szczególnie z nastolatkami, które mają cię w dupie, bo jesteś starym dziadem i nie chcą z tobą rozmawiać.

- Czyli wszyscy przeżywamy to samo, jeśli chodzi o nastolatki? Upiorny sen rodzica. Kiedy to się skończy? Niech on/ona już dojrzeje. Masz w domu obcego, aliena, nie twoje dziecko. I chcesz zapytać: "Gdzie jest moje słodkie maleństwo?" Znajoma kiedyś mi powiedziała: "Słuchaj, my powinniśmy im w wieku 14 lat robić zastrzyk, żeby oni zasypiali i budzili się po trzech latach".

Powiedziałeś kiedyś o aktorstwie, że to wymagający i okrutny zawód. Ze czasem

go nienawidzisz, bo łatwo wpada się w rutynę, alkoholizm albo staje próżnym.

- To było po premierze "Hamleta" Krzysztofa Warlikowskiego, gdzie grałem siedem ról, w tym rolę Aktora. Wtedy dużo myślałem o negatywnych aspektach zawodu. Ale są też pozytywne. Na przykład Tomek Kot.

Tomek Kot?

- Ostatnio zagraliśmy razem w "Bogach" Łukasza Palkowskiego. Tomek jest niesamowity. Wielu kolegom zazdroszczę, ale jemu zazdroszczę z uwielbieniem. Pamiętam, jak przygotowywał się do roli w "Skazanym na bluesa". Obserwowałem, jak chudł, jak się przeistaczał. Było w tym coś fascynującego. Od tamtej pory mam do niego ogromny szacunek. To jest pozytywny aspekt - wejście głęboko w inną rzeczywistość.

Czego dokładnie zazdrościsz Kotowi?

- O talent mi chodzi, o talent!

A ty nie masz talentu?

- Może mam, może nie mam. Nie mnie to oceniać. Aż tak próżny nie jestem. To jest zdrowa zazdrość. Widzę i podziwiam. To mnie inspiruje, podbudowuje, wzbogaca. Czasem ktoś ma tę "iskrę". To jest właśnie talent, poza popularnością i poza lajkami na Facebooku.

Aktorstwo sprzyja egocentryzmowi. Przepychasz się z żoną przed lustrem? - Gdyby tylko o to chodziło, to by było proste. Myślę, że trudno jest żyć z aktorem. Ale mówimy o aktorze, a nie o celebrycie, tak?

O tobie mówimy.

- Kiedy przygotowujesz się do roli, drążysz siebie i to drążenie wpływa na codzienne życie. A twoje życie polega na tym, że wstajesz rano i musisz wyjąć masło z lodówki, dzieci do szkoły itd. A wkręcanie się w siebie powoduje, że twoje zachowanie może stać się dziwne. Nie zazdroszczę mojej żonie, że ma męża aktora. Myślę, że ma kompletnie przechlapane z tego powodu.

Może podobasz się jej na scenie i nie umie się z tobą rozstać?

- Dlatego się we mnie zakochała. Ale to było 17 lat temu. Zdążyłem wyłysieć, przytyć i sflaczeć, więc ten ktoś, w kim się zakochała, raczej już nie istnieje.

Gdy pracujesz nad rolą, to ci się rzuca na głowę?

- Wkręcam się w coś. Rzeczywistość pod tytułem "mam mieszkanie na Mokotowie, żonę, dwójkę dzieci psa i kota" staje się mniej ważna od rzeczywistości postaci, którą mam zagrać. Jeśli uczciwie pracuję nad budowaniem roli, różne emocje przychodzą mi do głowy. Oczywiście nie chodzi o to, że jak będę grał Makbeta, wyjdę na miasto i będę zabijał ludzi, ale jednak mój stosunek do świata zaczyna się zmieniać. Ta rola rzutuje na moje zachowanie na co dzień. Mam świadomość, że to może być uciążliwe.

Ile to trwa?

- Różnie. W lipcu dowiaduję się, że we wrześniu znów będę grał Makbeta. Czuję ukłucie. Niby nic się nie dzieje, ale to jest jak wyrok, bo wiem, że będę się musiał zmierzyć z czymś, co nie jest łatwe. Porównałbym to z czymś takim: wiesz, że za pół roku masz wizytę u lekarza. Nie wiesz, czy to rak, ale myślisz: może to rak. I te kilka miesięcy musisz żyć z myślą, że pójdziesz do lekarza i być może dowiesz się czegoś nieprzyjemnego. Niby jest OK. Tak sobie powtarzasz, a jednocześnie czujesz napięcie.

Czemu cały czas wycierasz ten stolik?

- Nie chcę zostawiać śladów.

Nie wyglądasz na pedanta.

- Przecież ja nic innego w domu nie robię, tylko czyszczę blat. Z kuchni nie wychodzę od dwóch lat, przyrosłem do szmatki.

Przynajmniej macie porządek. Gotujesz?

- Oczywiście. A w dodatku nie zostawiam po sobie bałaganu. Ja mam posprzątane, zanim skończę. Na bieżąco. Nie ma tak, że zostanie brudny garnek, durszlak czy kubek. Musi być czysto. I zawsze tak było, nawet jak mieszkałem sam. Nerwica. Przynajmniej pożyteczna. No nie wiem. Dobra, wystarczy. Może teraz ja ciebie przepytam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji