Artykuły

W co się bawić?

- Rzeczywiście jest coś takiego, jak danie sobie przyzwolenia na zabawę. Do kina idę - mam się bawić, do teatru pójdę, ale dajcie mi pewność pysznej zabawy. Trudno jest mi to zrozumieć i trudno się z tym zgodzić, bo wciąż traktuję sztukę jako szansę na myślenie. Wolę więc powiedzieć: dajcie mi się skonfrontować z jakimś innym poglądem - mówi Jerzy Stuhr w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Od długiego już czasu wszelka reklama sugeruje nam, że każdy "wolny czas" musi być czasem zabawy. Każdy odpoczynek jest równoznaczny z zabawą. Czy w naszej kulturze rzeczywiście przyjmujemy ten znak równości? A czy z punktu widzenia twórcy "od komedii" ta jednoznaczność jest zrozumiała?

- I tak, i nie. W reklamie może taka jednoznaczność się sprawdza, w praktyce już nie zawsze. Bo rzeczywiście jest coś takiego, jak danie sobie przyzwolenia na zabawę. Do kina idę - mam się bawić, do teatru pójdę, ale dajcie mi pewność pysznej zabawy. Należny jest mi odpoczynek, więc reklama podsuwa to i owo, zapewniając: "będziecie się dobrze bawić".

Trudno jest mi to zrozumieć i trudno się z tym zgodzić, bo wciąż traktuję sztukę jako szansę na myślenie. Wolę więc powiedzieć: dajcie mi się skonfrontować z jakimś innym poglądem. Pozwólcie mi się oczarować! Zaskoczcie mnie!

A mówiąc całkiem prywatnie, byłoby mi szkoda czasu na zabawę. Nie wyobrażam sobie, aby się tylko bawić. Nie czytam kryminałów, nie oglądam komedii, chociaż często grałem w takich gatunkach, ba, kiedyś tam, w plebiscycie, zostałem aktorem komediowym stulecia (razem z niezapomnianą panią Ireną Kwiatkowską).

Oczywiście wierzę w siłę komediowego spojrzenia, tylko że chodzi o to, aby ta komedia nie tylko rozśmieszała, ale i poruszała. To jest zbyt bogaty i zbyt "poważny" gatunek, aby nim stymulować publiczność tylko w stronę mechanicznego "rechotu". Zresztą formy komediowe też się zmieniają i zmienia się gotowość reakcji na nie. Mówili mi moi dystrybutorzy, że dla nowego pokolenia komedie Stanisława Barei przestają być śmieszne. To są wciąż zachwycające filmy dla pokolenia obecnych 30 - 40 latków, którzy jeszcze powąchali PRL-u. Ale dla młodszych jest to tylko absurdalna komedia, z absurdalnymi zachowaniami absurdalnych ludzi. Mniej ich śmieszy, bo nie rozumieją reakcji bohaterów.

Coś musisz kojarzyć, jeśli cię ma cokolwiek śmieszyć. I jeśli jest się twórcą komediowym, to pozostaje ważne pytanie: w jaki sposób, nie tracąc siebie, nie podlizując się - umieć opowiedzieć swoje sprawy tak, by były one zrozumiałe, a publiczność na to czekała - śmiejąc się lub poprzez śmiech wpadając w zadumę.

Wiem, co mówię, bo mój film, który będzie miał premierę jesienią, czyli "Obywatel" - też jest komedią, ale o różnych emocjach, słodko-gorzkich, poważnych i niepoważnych. A i "Rewizor", teatr telewizji, który realizuję w tej chwili - też jest sztandarowym przykładem specyficznej, bo tym razem gogolowskiej komedii. Ale Gogol to osobna wartość, całkowicie nie do podrobienia. To wciąż aktualne marzenie każdego twórcy. I wieczny zachwyt: jak można było wymyślić komedię, która jest zawsze aktualna i zawsze się sprawdza? Jak postawić przed człowiekiem aż tak krzywe zwierciadło, że potrafi odbić i prawdę, i śmieszność, i słabość, i bardzo ludzką małość?

"Zwyczajna komedia" nie zawsze jest natychmiast arcydziełem. Ale czy odbywa się według jakichś zasad? Oczywiście, i zasad, i przewidywań. Przewidywanie reakcji widzów może być trafieniem: w nastrój, w potrzeby, w oczekiwania... Właśnie dlatego, że gatunek komediowy jest bogaty, może być pełen zaskoczeń.

To bogactwo gatunku może być też formą społecznego uwrażliwienia. Przy całym bogactwie może być w komedii jednoznaczność moralna, która mogłaby zaleczyć zdarzające się w różnych naszych filmach, dosyć labilne podejście do moralności. W komedii łatwiej tę jednoznaczność pokazać. Wszystko więc w komedii może być, tylko warto umieć wykorzystać jej popularność i łatwość docierania do odbiorcy. A wtedy nawet i to, że młodzi twórcy tak chętnie chcą mówić o złu i chcą je pokazywać - to komedia też im to uniesie, bo może mieć w sobie "wszystko". Ale tylko gdy nie jest "rechotem". Wtedy tytułowe pytanie "w co się bawić" - chyba w ogóle przestanie być potrzebne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji