Artykuły

Detektyw Stuhr. Maciej Stuhr. O słowackim filmie kręconym w Krakowie

całe moje zawodowe życie upływa według marzenia, które jednak jest w miarę stałe. 15 lat temu miałem marzenie, że za 15 lat będę właśnie w tym miejscu, w którym jestem teraz. To marzenie było długofalowe. Wiedziałem, że jeśli zacznę od kabaretu i szeregu komedii, czeka mnie bardzo długa, żmudna i wyboista droga. Ciężko pracowałem na to, żeby reżyserzy zobaczyli we mnie aktora dramatycznego. Pomógł mi w tym również Nowy Teatr Krzysztofa Warlikowskiego. To jedno z najbardziej owocnych spotkań artystycznych w moim życiu - mówi MACIEJ STUHR. W Krakowie ruszyły zdjęcia do słowackiego filmu "Czerwony kapitan", w którym aktor zagra główną rolę.

Mateusz Borkowski: Czy mówi pan po słowacku?

Maciej Stuhr: Coraz bardziej, bo tak się złożyło, że jestem zmuszony grać w tym języku. To dla mnie ciekawa przygoda, również ze względów językowych. Aktor bez języka traci jedno ze swoich największych narzędzi. Ciężko jednak nam, Polakom, powiedzieć o języku słowackim, że zupełnie go nie znamy. W końcu słowacki jest dla nas najbliższym językiem.

Co skłoniło pana do wybrania akurat tego scenariusza?

- To rewelacyjny scenariusz. Tę historię, którą napisał w formie książkowej Dominik Dan, świetnie się czyta i mam nadzieję, że będzie się świetnie oglądać. Od początku zaskoczył mnie poziom przygotowań - ten film był w głowie reżysera ułożony ujęcie po ujęciu i precyzyjnie rozrysowany. Stopień przygotowań jest taki, jaki widziałem tylko w making-offach filmów amerykańskich.

To nieczęsta sytuacja w Polsce?

- W tak dobrze przygotowanym filmie jeszcze nie grałem.

"Czerwony kapitan" to kryminał, który rozgrywa się w czasach transformacji. Obecny jest wątek kościelny i historyczny. To taki słowiański "Kod da Vinci"?

- Ostatnio rozmawialiśmy z reżyserami o tym, że polscy dystrybutorzy mają fatalną tradycję promowania filmów jako "polskiego czegoś tam". Nie można sobie bardziej strzelić w stopę, więc nie naciągnie mnie pan na takie porównania. Michal Kollar opowiadał mi, że spotkał się kiedyś w Karlowych Warach z Oliverem Stone'em, któremu opowiadał o swoim filmie od złej strony. Tłumaczył, że historia opowiada o rozpadzie Czechosłowacji, na co Stone odparł: "Nobody gives a fuck about Czechoslovakia, make a good thriller" (Nikogo nie obchodzi Czechosłowacja, nakręć dobry thriller). Więc w tych prostych żołnierskich słowach kryje się duża prawda. Tło jest tłem, ale musimy po prostu zrobić film, który będzie wciągał i trzymał w napięciu do końca.

Czesi i Słowacy mają odwagę robić filmy rozliczające niedawną przeszłość. Czy my jesteśmy na to gotowi?

- Myślę, że tak, chociaż każdy film dotyczący naszej historii jest okupiony jakąś straszną awanturą. Nie ma już filmów dobrych ani złych, tylko polskie i antypolskie.

Czy zagrałby pan w kolejnym filmie, który podzieliłby Polaków tak jak "Pokłosie"?

- Dla mnie zawsze największym i najważniejszym kryterium jest scenariusz. Jeżeli układa się w jakąś historię, to kwestia, czy to się akurat komuś spodoba czy nie, jest dla mnie nieistotna. Bliska jest mi wtedy postawa Olivera Stone'a. Mam olbrzymi przywilej występowania w filmach, które sam wybieram. Jedna z podstawowych dla mnie zasad to występowanie w filmach, które sam chciałbym obejrzeć.

Minęło 15 lat, odkąd zagrał pan w komedii "Fuks". Jak przez te lata zmienił się pański pogląd na aktorstwo?

- Pewnie ten pogląd ewoluuje, aczkolwiek muszę powiedzieć, że całe moje zawodowe życie upływa według marzenia, które jednak jest w miarę stałe. 15 lat temu miałem marzenie, że za 15 lat będę właśnie w tym miejscu, w którym jestem teraz. To marzenie było długofalowe. Wiedziałem, że jeśli zacznę od kabaretu i szeregu komedii, czeka mnie bardzo długa, żmudna i wyboista droga. Ciężko pracowałem na to, żeby reżyserzy zobaczyli we mnie aktora dramatycznego. Pomógł mi w tym również Nowy Teatr Krzysztofa Warlikowskiego. To jedno z najbardziej owocnych spotkań artystycznych w moim życiu.

Jaki będzie grany przez pana komisarz Richard Krauz?

- Planujemy z reżyserem, że poznamy detektywa Krauza w momencie, kiedy przestaje być chłopcem, a zaczyna być mężczyzną. W tym jednym zdaniu streszczona jest właściwie cała rola. Krauz decyduje się na rzeczy, na które nie zdecydowałby się mądry i dojrzały człowiek. Ta historia wiele go uczy i w rezultacie myślę, że staje się innym człowiekiem. Tak też staram się konstruować tę rolę. W pierwszej części filmu będę pewnie bardziej impulsywny, bardziej energetyczny, na końcu zaś będę bardziej refleksyjny.

Co planuje pan po skończeniu zdjęć?

- Mam ogromną nadzieję zagrać w filmie Janusza Majewskiego "Excentrycy", mówiącym o początkach jazzu w Polsce. To bardzo zabawna i jednocześnie nostalgiczna opowieść. Z kolei w styczniu przyszłego roku zaczynam próby do nowego spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego. A już jesienią premiera filmu "Obywatel" w reżyserii mojego ojca. Jestem bardzo ciekawy tego filmu, bo jeszcze go nie widziałem. Mam nadzieję, że da ludziom trochę rozrywki i jednocześnie skłoni do myślenia.

Jak się pan czuje, kręcąc film w rodzinnym mieście?

- Kraków w hotelu - to swoisty chichot losu. Nawet nie mogłem zatrzymać się u rodziców, bo właśnie trwa u nich remont. Na to mi przyszło (śmiech). To zabawne grać w rodzinnym mieście, kiedy dookoła są sami Czesi i Słowacy. Kiedy kręciliśmy w Ołomuńcu, byłem prawie incognito. Może w Krakowie ekipa uwierzy w końcu, że jestem naprawdę znanym aktorem (śmiech).

Czy planuje pan kolejne filmy w Czechach bądź na Słowacji?

- Tak się składa, że nie Hollywood ani Bollywood, tylko czasami upominają się najbliżsi sąsiedzi. W Czechach wystąpiłem w "Konfidencie", zagrałem też w polsko-słowackich i polsko-czeskich koprodukcjach - "Winie truskawkowym" i "Operacji Dunaj". Nasze filmowe spotkania zaczynają się powtarzać i bardzo mnie to cieszy. Myślę, że "Czerwony kapitan" będzie moją najmocniejszą zagraniczną przygodą. To główna rola i mam nadzieję, że film zobaczy wielu Czechów i Słowaków.

I stanie się pan tam popularny.

- Trudno powiedzieć. Nie żebym jakoś za tym tęsknił. Kiedy jestem za granicą, najbardziej lubię to, że jestem anonimowy. Ale być może i to się zmieni, kiedy będę w Czechach i na Słowacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji