Artykuły

Kulturoznawcy: powstanie '44 ważne dla tożsamości warszawiaków

Powstanie z 1944 r. odgrywa ważną rolę w tożsamości mieszkańców Warszawy - oceniają kulturoznawcy prof. Roch Sulima i dr Mirosław Pęczak. Zarówno oni, jak i aktor Łukasz Garlicki uważają, że do bycia warszawiakiem wcale nie trzeba mieć przodków wywodzących się ze stolicy.

Prof. Sulima podkreśla, że prawie każde miasto ma jakąś swoją dominantę. "Wenecja ma karnawał, Nowy Jork - Manhattan, Londyn - bankowe City i rodzinę królewską" - powiedział naukowiec związany z SWPS. Jak dodaje, "warszawskość" dzisiaj, inaczej niż w międzywojniu, nie jest ani pewnym odrębnym stylem kultury, ani osobnym stylem zachowania czy typem lokalnej mentalności.

- Dzisiaj warszawskość to jest raczej szczególna, zmityzowana forma doświadczenia historycznego, m.in. związanego z powstaniem warszawskim jako potężnym generatorem znaczeń, i to niewyczerpującym się. Warszawskość, jak mi się wydaje, jest na swój sposób porażona tym doświadczeniem historycznym - ocenia prof. Sulima.

Jego zdaniem ośrodkiem pamięci zbiorowej mieszkańców stolicy jest Muzeum Powstania Warszawskiego, które "określa podstawowy zrąb współczesnej warszawskości". Jednak taka tożsamość - jak podkreśla - ujawnia się tylko w szczególnych momentach.

Zdaniem profesora wśród obrazów, które identyfikują się z "warszawskością", ten martyrologiczny jest bardzo mocny, ale zarysowują się też inne. "Drugim biegunem poczucia warszawskości" Sulima nazywa Centrum Nauki Kopernik. Uważa też, że częścią tożsamości zaczyna być też fakt, że miasto staje się coraz piękniejsze i bardziej uporządkowane.

Z kolei dr Pęczak, naukowiec z UW, publicysta "Polityki", twierdzi, że są zasadniczo dwa wymiary bycia warszawiakiem: historyczny i aktualny. - Wymiar historyczny to wszystko, co buduje tożsamość głównie polityczną, czyli powstanie warszawskie, opór, "nie ma cwaniaka nad warszawiaka", itp. A ten aktualny wymiar jest wielkomiejski, aglomeracyjny, nowoczesny - to jest największe miasto w Polsce, tutaj wszystko dochodzi jako pierwsze - uważa dr Pęczak.

Ocenia, że "mit warszawskości" został zbudowany w dużym stopniu na powstaniu warszawskim, czyli - jego zdaniem - na "jakiejś historycznej pomyłce i politycznym fiasku". - To jest bardzo smutne, dlatego że to była największa klęska w czasie II wojny światowej" - uważa Pęczak. I dodaje: - Nie można bezkarnie budować pozytywnego mitu warszawskości wokół totalnej klęski.

Pęczak zauważa, że znaczenie powstania w stołecznej tożsamości jest tym większe, im młodszy stażem warszawiak. Jego zdaniem ci, którzy w Warszawie mają wielopokoleniowe korzenie, raczej nie czują się za bardzo przywiązani do tego mitu. "Natomiast ta tożsamość buduje się głównie w sensie politycznym. Im ktoś bardziej prawicowy, tym bardziej wierzy, że powstanie warszawskie zostało wygrane przez Polaków" - mówi publicysta.

Aktor Łukasz Garlicki, który przed kilkoma laty zasłynął jako wokalista "Projektu Warszawiak", Mówi: - warszawiakiem się jest, jeżeli się mniej więcej wie, co tu się działo, jaki jest tutaj kod porozumiewania się, tradycja i kultura.

Dla Garlickiego powstanie warszawskie jest "drzazgą pod paznokciem". - Moja babcia i jej siostra były łączniczkami i sanitariuszkami w powstaniu warszawskim. Mam do tego bardzo osobisty stosunek, ale to strasznie ciężki temat. Z jednej strony to była kompletna głupota z punktu widzenia geopolityki i ze względu na zniszczenie całego miasta. Z drugiej - ciężko nie chwycić za karabin, gdy np. ktoś morduje twoją dziewczynę; ci ludzie już nie mogli wytrzymać - mówi artysta.

Według rozmówców PAP do bycia warszawiakiem wcale nie potrzeba mieć pokoleń przodków wywodzących się stąd. - Mimo że moja rodzina mieszka w Warszawie od trzech pokoleń, to uważam, że bycie warszawiakiem nie polega na tym, by przykładać wielką wagę do genealogii. Warszawiakiem może być ktoś, kto urodził się zupełnie gdzie indziej, przyjechał tu w poszukiwaniu lepszych warunków życia i pracy, ale utożsamił się z tym miastem i wkłada energię w jego rozwój - uważa Garlicki.

Z drugiej strony, jak podkreśla Garlicki, nawet jeśli ktoś się tutaj urodził, ale np. lubi robić burdy na stadionach i rozwalać samochody albo przystanki, - to taka osoba nie jest warszawiakiem, nawet jeśli jej się wydaje, że jest najbardziej warszawska z warszawskich.

Zdaniem Pęczaka, gdyby "warszawskość" była mierzona wyłącznie generacyjnością, to niewiele by z niej zostało. - Zawsze sobie myślę, dlaczego nikt nie pyta londyńczyków, czy oni są londyńczykami od pokoleń. A jak myśli się o Warszawie, ciągle zadajemy to pytanie. Tymczasem Warszawa coraz bardziej dzieli los innych wielkich miast, do których wciąż napływają ludzie - zaznacza publicysta.

Pytany o popularne ostatnio słowo "słoiki" na określenie tych, którzy mieszkają w stolicy, ale pochodzą z innych miejscowości i raz na jakiś czas jeżdżą do rodziny po prowiant, Pęczak ocenia, że to mit. - W tym mieście prawie wszyscy jesteśmy "słoikami" - uważa socjolog.

Sulima uważa, że międzywojenny obraz - warszawiaka-cwaniaka utrwalony w społecznym odbiorze zastąpił dziś obraz warszawiaka-urzędnika, i to do tego jeszcze z centrali.

Jego zdaniem "słoiki" to ludzie, którzy w Warszawie zyskali nową tożsamość, a jednocześnie nie zapomnieli symboliki charakterystycznej dla rejonów, z który się wywodzą. - "Słoiki" to są ludzie mobilni, aktywni, wykształceni, a ponadto oni mają pobudzoną samowiedzę kulturową. Oni właśnie mają tożsamość dwubiegunową, korzystają z oferty dwóch kultur. Oni się obronią, tu ani warszawka, ani żadna opinia medialna nie zanurzy ich w jakąś depresję. Myślę, że to jest pewien nowy typ kultury społecznej, związany z dokonującą się wciąż transformacją, wyrównywaniem poziomów cywilizacyjnych - uważa Sulima.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji