Artykuły

Damy i Huzary

Teatr TV. A. Fredro: "Damy i huzary". Reż. - J. Słotwiński. Reż. tv - J. Wiśniewska. Scenogr. - X. Zaniewska. Premiera 25 XII 1965 r.

Ta komedia Fredry należy do żelaznego repertuaru niezawodnych "samograjów", wprowadzanych na scenę gwoli ubawienia publiczności. Nie należy doszukiwać się tutaj tych wszystkich elementów, które przyniosły największą sławę "Zemście", "Ślubom panieńskim", "Dożywociu": ani głębszej problematyki, ani ostrej satyry społecznej, ani tej bardzo rodzimej atmosfery szlacheckiego światka, przestudiowanego z wielkim darem obserwacyjnym. Nic dziwnego, że bardzo zasadniczy krytyk, Piotr Chmielowski, trochę pobłażliwie pisał o rozśmieszających walorach "Dam i huzarów", krzywiąc się, że autor "naciąga stosunki", "karykaturuje postaci" i zdradza "przesadę w malowaniu ludzkich słabostek". Oczywiście, w ciągu siedemdziesięciu kilku lat, które dzielą nas od tej wypowiedzi, odkryto, że właśnie "farsowość" tej komedii, te wszystkie sugerowane przez autora - uproszczenia, przerysowania, wyolbrzymienia - decydują o sile komicznej utworu.

Ale gdyby sztuka była tylko czystą farsą - zmieniłaby się po prostu w cyrkową błazenadę. Fredro zdawał sobie sprawę, że elementy farsowe trzeba oprzeć na rzetelnej porcji wiedzy psychologicznej, gdyż w przeciwnym razie tylko bardzo niewybrednego widza mogłyby rozśmieszyć. Mnożąc w "Damach i huzarach" zabawne sytuacje, nie zapomina o sytuacjach psychicznych, które doprowadziły do takiego a nie innego przebiegu wydarzeń. Bohaterowie występują w strojach z czasów Księstwa Warszawskiego, ale te właśnie sytuacje psychiczne, które powodują nagłe odmłodnienie członków swoistego "klubu" starszych panów - są wieczne, zdarzyć się mogą zawsze i wszędzie, i każda epoka definiuje je na swój sposób (dziś mówi się o drugiej i trzeciej młodości...).

W nowej inscenizacji "Dam i huzarów", zaproponowanej przez Teatr TV można wyraźnie dostrzec świadomy zamiar połączenia elementów czysto farsowych (najazd dam, scena przy stole) z komediowymi, w których właśnie można było w pełni ukazać znawstwo psychologiczne autora "Ślubów". Do najcelniejszych od tej strony scen należy rozmowa Rotmistrza (J. Woszczerowicz) z panną Anielą (J. Kreczmarowa): ileż tu finezji w stosowaniu kobiecych sztuczek, jak sugestywnie "mięknie serce" starego wojaka! Woszczerowicz stworzył wspaniałą, pełną fantazji i życia postać komediową, natomiast bardziej farsowo ujął swą rolę J. Matyjaszkiewicz jako Major (także doskonale ucieleśniona psychologicznie scena rozmowy z Orgonową, W. Łuczycką). Każda niemal postać stwarzała tutaj pole do popisu, trzeba by więc mnożyć pochwały pod adresem E. Fidlera (Kapelan), H. Borowskiego (Grześ), B. Wrzesińskiej (Fruzia). Najsłabiej wypadła młoda para (B. Sołtysik, I. Gogolewski), której zresztą autor dał niewielkie pole do popisu, wydaje się jednak, że wiele można było zrobić, interpretując bardziej wyraziście te role: albo niechby powiało prawdziwym romantyzmem, albo jeśli sentymentalizm - to już nieco wyjaskrawiony.

Telewidzowie byli na pewno zadowoleni z wyboru tej właśnie komedii w dniu świątecznym. A także i tego, że nie musieli wysłuchiwać - przydługiego zwykle - wstępu...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji