Artykuły

Między latem a jesienią

Na gorliwe spiętrzenie premier przy końcu minionego sezonu zwracali z przyganą uwagę obserwatorzy z niejednej strony. Jako uboczny,niekorzystny skutek przyniosło to zjawisko liczne zaległości i luki sprawozdawcze: kolumny gazet i czasopism,wiadomo,nie z gumy. Ale ponieważ spora liczba tych stłoczonych na wiosnę i z początkiem lata premier powróci jesienią na sceny,z których je spędziły miesiące urlopowe - nie bez racji chyba będzie ich zarejestrowanie już teraz,w pauzie międzysezonowej. Tak więc chciałbym wspomnieć o dwu przynajmniej ważnych wznowieniach sławnych sztuk z kategorii,że tak powiem:współczesnego retro. Retro,a współczesne? A jednak można o czymś takim mówić zarówno w przypadku "Końcówki" Becketta(wraz z jego pantomimicznym "Aktem bez słów")w Teatrze Małym,jak i "Miłości i gniewu" Osborne'a w Teatrze Powszechnym. Obaj autorzy to twórcy żyjący,ale związani z czasem,który minął. "Końcówka" była ostatnim objawieniem teatru awangardy lat 50.,"Miłość i gniew" to angielski bestseller społeczno-obyczajowy z roku 1956. Dziś na oba głośne utwory patrzymy przede wszystkim historycznie:histeryczny pesymizm Becketta nabrał cech sztuczności,jego bezwyjściowość przestała jednak wstrząsać ludźmi,którzy znajdują jakieś wyjście w życiu;zaś bunty i rebelie "Miłości i gniewu" stały się nie na czasie, przynajmniej w tej formie,w jakiej je ukazał Osborne. Gdy Jerzy Krasowski przed dwunastu laty pokazał po raz pierwszy w Teatrze Polskim we Wrocławiu "Końcówkę",wywołał szok: dziś o szoku czy osłupieniu w Teatrze Małym nie może być mowy. Czas robi swoje. Ongiś próbowałem nawet w "Radosnych dniach" Becketta dosłyszeć się akcentu optymizmu:ich bohaterka jest zasypana w piasku po szyję;ale głowę i ramiona ma wolne i wspomina z zapałem szczęśliwe dni,poprawiając makijaż:może by w tym ujęciu dostrzec przewagę ducha nad materią? W "Końcówce" z czworga osób na scenie,dwoje dogasa w kubłach na śmieci;druga dwójka kończy swą wegetację w zagładzie końca świata. Widz dzisiejszy,sądzę po sobie,chwali grę Witolda Pyrkosza i Stanisława Michalika i docenia poświęcenie,z jakim tak urocza kobieta jak Jadwiga Polanowska robi z siebie poczwarę,razem z Krzysztofem Chamcem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji