Trans-Atlantyk
Spektakl według powieści Gombrowicza, który powstał w Teatrze im. Jaracza w Łodzi kierowanym przez Bohdana Hussakowskiego, znakomitego, jednego z nielicznych dziś dyrektorów teatru z prawdziwego zdarzenia, przeniesiono do telewizji udatnie i słusznie. A to z paru powodów.
Po pierwsze: Przyjemnie było popatrzeć na teatr prozy cudownej, prześmiesznej, prześmiewczej i mądrej, bo teatralność nie zabija tu inteligencji, inteligencja nie wyjaławia teatralności, a obie razem nie niszczą i nie kaleczą literatury. Aktorzy grają tekst i tekst nie umiera im na ustach. Przeciwnie, żyją w wierności autorowi.
Po drugie: Mikołaj Grabowski, autor adaptacji i reżyser jest majstrem w realizacjach literatury polskiej, które pokazują jasno i z odwagą, jaki Polak jest - co nie każdy widzi, bo wielu woli przymykać oczy.
Po trzecie: Ten znakomity "Trans-Atlantyk", wystawiony po raz pierwszy w 1981 roku, będąc opisem obyczajów przedsocjalistycznych Polaków, dopiero teraz w Rzeczypospolitej nabiera rzeczywistych rumieńców, które w oczy kolą.
Po czwarte: swoim spektaklem Grabowski wpisała "Trans-Atlantyk" w nurt teatralnej klasyki polskiej na scenie Teatru im. Jaracza, o którym po pożarze Teatru Narodowego w Warszawie nie bez kozery napisano "Teatr Narodowy - w Łodzi". Potem Grabowski zrobił "Trans-Atlantyk" w Krakowie, a przecież każdy dobry Polak powinien znać klasykę swoją.