Artykuły

Bezsilność

"Rewizor" w reż. Igora Gorzkowskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Igor Gorzkowski wyłożył się na "Rewizorze" Gogola jak długi. Ze spektaklu w Teatrze Powszechnym płynie jedna pociecha - pewnie niczego tak kuriozalnego przez lata nie popełni.

Podobną drogą kroczy ostatnio choćby Adam Sajnuk. Szefowi Teatru Konsekwentnego przemianowanego niedawno na Teatr Warsawy nie wystarcza już reżyserowanie na własnej scenie, zatem przyjmuje propozycje instytucji głównego nurtu. Igor Gorzkowski wciąż najważniejsze swe przedstawienia przygotowuje w Studiu Teatralnym Koło. Niektóre - jak choćby "Spacerowicz" Walsera albo "Starucha" według Daniiła Charmsa w Teatrze Ochoty - to były rzeczy wybitne. Znakomicie zadebiutował też w Teatrze Polskiego Radia "Mewą" Akunina. Nic więc dziwnego, że Gorzkowski zaczął pracować w operze oraz w przynajmniej nominalnie bardziej renomowanych placówkach. W Teatrze Powszechnym w Warszawie zrobił wcześniej "Wariata i zakonnicę" Witkacego, no i nie wyszło mu to najlepiej.

Nigdy jednak nie przewrócił się tak boleśnie, nie przygotował spektaklu poronionego tak niezrozumiale, tak rażąco pozbawionego gustu i przesłania. "Rewizor" Gogola wydawał się tekstem dla Igora Gorzkowskiego wymarzonym - okrutnym, ale i groteskowym, jakże odległym od plakatowych oczywistości. Tymczasem przedstawienie w Teatrze Powszechnym gubi całą siłę arcydzieła rosyjskiego pisarza. Nie ma w nim ostrości, a jedynie miny i grymasy kompletnie bezradnych aktorów. Nie ma oskarżenia czasów i miejsc, bo przedstawienie rozgrywa się wszędzie i nigdzie. Honza Polivka skonstruował scenografię niedorzecznie obrzydliwą - ów hangar pasuje do "Rewizora" jak pięść do nosa. Widowisko tylko pozornie jest współczesne, a Gorzkowskiemu brak wizji i konsekwencji. Choćby tej, jaką przed laty miał Jan Klata, swoją wersję dzieła Cogola rozgrywający w Polsce epoki Gierka. W Powszechnym kończy się na kroczkach, grymasach i grepsach. Przykro patrzeć na wyczyny Joanny Żółkowskiej i Kazimierza Kaczora. Przykro, że w jakby pisanej dla niego roli Horodniczego marnuje się Mariusz Benoit. Wielki aktor idzie po śladach słynnej kreacji Tadeusza Łomnickiego, ale w tym przedstawieniu i on nie może prawie nic. Nieco lepiej wypada Andrzej Mastalerz jako Chlestakow, przynajmniej mocno okonturowany, śliski, chwilami zabawny. To jednak jak na Gorzkowskiego, "Rewizora" i warszawski Teatr Powszechny zawstydzająco mało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji