Artykuły

Polskie inferno w mrącej głowie

"Termopile polskie" w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Rafał Węgrzyniak w miesięczniku Odra.

Pod koniec sezonu Jan Klata miał przygotować w Teatrze Polskim we Wrocławiu spektakl oparty na scenariuszu filmu Andrzeja Żuławskiego "Diabeł", nakręconego w 1972 roku, lecz zakazywanego przez cenzurę niemal do końca PRL-u. Zamiast niego wyreżyserował - również rozgrywające się w czasie rozbiorów Polski i walk o jej odbudowę pod koniec XVIII wieku - misterium Tadeusza Micińskiego "Termopile polskie". Klata dotarł niegdyś do sztuk Micińskiego, podobnie jak do twórczości Romana Jaworskiego, którego adaptację Wesela hrabiego Orgaza wystawił cztery lata temu w Krakowie, dzięki lekturze utworów Witkacego i w ramach poszukiwania prekursorów jego dramatopisarstwa. Zaintrygowała go wtedy zresztą bardziej Bazylissa Teofanu.

Obecnie w "Termopilach polskich" - rozgrywających się w "Mrącej Głowie" postrzelonego w trakcie bitwy pod Lipskiem w 1813 roku i tonącego w Elsterze księcia Józefa Poniatowskiego - dostrzegł groteskowy obraz rozpadu Rzeczypospolitej, rozdzieranej wewnętrznymi konfliktami, zdominowanej przez Rosję i Prusy oraz niemogącej liczyć na żadnych sojuszników. Pokazanej od okresu zjazdu w Kaniowie, na którym caryca Katarzyna II upokorzyła Stanisława Augusta, poprzez uchwalenie Konstytucji 3 maja, zawiązanie Targowicy, niemy sejm w Grodnie, po klęskę powstania kościuszkowskiego pod Maciejowicami i rzeź warszawskiej Pragi. W spektaklu Klaty przedśmiertne wspomnienia księcia Józefa przybierają, niczym w filmie Żuławskiego, kształt sennego koszmaru z motywami desperacji, szaleństwa, opętania czy orgiastycznego seksu; upadek Polski ma wymiar apokaliptyczny, charakter manichejskich zmagań sił dobra i zła. Jak w dramacie Micińskiego i filmie Żuławskiego, pojawia się w nim zresztą diabeł. Jest to patronujący Targowicy Krakremija (Michał Chorosiński). Ale porusza się on na klęczkach, jakby był pątnikiem, i trzyma w dłoniach kościelne dzwonki do mszy, którymi potrząsa. Jego przeciwniczką staje się odziana w białą szatę Wita, która zostaje w pewnym momencie ułożona na krzyżu wiszącym nad sceną. Wita (Janka Woźnicka) pojawia się w prologu spektaklu, opartym na epizodzie "W nurtach Elstery". Podtrzymuje ona na duchu konającego na zasnutym dymami polu walki swego i księcia Józefa syna - Witolda. Przy czym Witold nie jest, jak w sztuce Micińskiego, młodym chorążym ciężko rannym pod Lipskiem, ale dzieckiem w hełmie z biało-czerwona opaską, czyli powstańcem warszawskim z 1944 roku. Klata więc od razu powraca do swego sporu z Kinderszenen Jarosława Marka Rymkiewicza i później jeszcze parokrotnie wyraża w spektaklu ambiwalentny stosunek do polskich zrywów zbrojnych, kończących się hekatombą i klęską. Zarówno Klata, jak i scenografka Justyna Łagowska zrezygnowali z postulowanej przez Micińskiego w "Uwadze dla teatrów i didaskaliach" monumentalnej, trzykondygnacyjnej dekoracji. Czarna czeluść dużej sceny Teatru Polskiego została odsłonięta, po bokach wiszą tylko wielkie lustra, a przedstawienie grane jest niejako na zaoranej ziemi. Rzadko ustawiane są na niej dodatkowe elementy, takie jak koń gimnastyczny będący tronem Katarzyny (Halina Rasiakówna), ukazanej w otoczeniu dworzan-kochanków jako Wielka Nierządnica. Najważniejszym z nich jest Kniaź Potiomkin (Bartosz Porczyk), odziany w sportowy dres i podkoszulek w barwach biało-niebiesko--czerwonych, niezmordowany w wykonywaniu ruchów kopulacyjnych i akrobatycznych figur, a przede wszystkim bezwzględnie realizujący imperialną politykę Rosji. Popisem jego talentów dyplomatycznych jest rozmowa z polskim Królem (Wojciech Ziemiański) przed spotkaniem z carycą. Potiomkin traktuje protekcjonalnie i prowadzi za rękę niczym dziecko uległego, rojącego o sojuszu z Rosją Stanisława Poniatowskiego w garniturze i wielkiej koronie na głowie. Gdy zapowiada abdykację, radzi Stanisławowi Augustowi, by po tejże abdykacji został tancerzem, i zmusza go do wykonania baletowej etiudy do muzyki Piotra Czajkowskiego. Słaniający się na nogach stary król w trakcie tańca zostaje poniżony i przygotowany do kapitulacji w negocjacjach z Rosją.

Bratanek króla, Józef Poniatowski (Wiesław Cichy), we współczesnym wojskowym umundurowaniu bojowym, ale z wielkimi bokobrodami, nie daje się manipulować Rosjanom. Demonstracją jego woli walki są ciosy wymierzane w rękawicach bokserskich, białej i czerwonej, w zawieszony z boku sceny worek treningowy. Przy każdym celnym uderzeniu wspomina on na zmianę uwiedzione kobiety i wygrane bitwy. Na głowie nosi jednak, niczym infantylni żołnierze z obrazów Witolda Wojtkiewicza, zrobiony z papieru wielki trójkątny kapelusz. Jeszcze bardziej żałosny jest wspierający go potem w walkach w obronie niepodległości Polski Kościuszko (Marcin Pempuś), który jako przybysz z Ameryki nosi strój tamtejszych Indian z białym piórem wetkniętym w przepaskę założoną na czole.

Jan Klata jako adaptator dokonał dość znacznej redukcji tekstu dramatu Micińskiego, zrekonstruowanego na podstawie zachowanych fragmentów i wariantów przez Teresę Wróblewską na potrzeby gdańskiej prapremiery z 1970 roku i opublikowanej dziesięć lat później krytycznej edycji. Spektakl trwa zaledwie ponad trzy godziny, a na scenie - poza odtwórcami Józefa, Króla, Wity i Katarzyny - znajduje się jeszcze tylko siedmiu aktorów. Grają oni za to po kilka postaci wielokrotnie, przeobrażając się poprzez zmianę elementów XVIII-wiecznych strojów przywdziewanych na nagie torsy lub nakryć głów. Potiomkin wprawdzie pozostaje w sportowym stroju, ale jest ponadto działającym w Warszawie i wydającym polecenia Suworowowi w trakcie rzezi Pragi Arżanowem oraz Wańka Kainem, nadzorującym zatwierdzenie drugiego rozbioru przez sejm w Grodnie. Poniekąd w jedną figurę zdrajcy (Edwin Petrykat) połączeni też zostali wszyscy czołowi targowiczanie: Hetman Seweryn Rzewuski, Ksawery Branicki i Szczęsny Potocki czy wreszcie prymas Michał Poniatowski. W rezultacie widzowie mniej zorientowani w ówczesnej historii Polski raczej nie są w stanie identyfikować tożsamości wszystkich postaci, mimo iż z reguły są one w dialogach prezentowane. Wielokrotnie mogą mieć kłopot z rozpoznaniem historycznej sytuacji. Uchwalanie konstytucji ukazane jest bowiem na przykład metaforycznie jako senny mazur posłów i senatorów. Zza sceny dobiegają wyłącznie odgłosy awantur toczących się na sali sejmowej. Podobnie w sekwencji ewokującej sejm grodzieński z 1793 roku posłowie leżą z twarzami do ziemi na proscenium niczym aresztowani, polecenia zaś wydaje im tonem nieznoszącym sprzeciwu przechadzający się w głębi Wańka Kain. Odbiór spektaklu na pewno ułatwiłoby wyświetlanie po bokach sceny informacji o czasie i miejscu akcji kolejnych epizodów. Klata starał się jednak w Termopilach polskich wyraźnie unikać konwencji kroniki historycznej z lat 1787-1795. Zależało mu natomiast na ukazaniu rodzimego piekła, z którym kojarzyć się może jeszcze wiele wydarzeń w porozbiorowych dziejach Polski.

Dlatego w przedstawieniu niespodziewanie rozbrzmiewa patetyczna pieśń z czasów komunizmu o zakończeniu wojny w 1945 roku, w której "dzień zwycięstwa" okazuje się nade wszystko "dniem pobiedy" dla Związku Radzieckiego. Z tych samych powodów z toczącego się we Włoszech w 1807 roku Intermezza wyprowadził Klata krótki współczesny epilog. Księcia Józefa i Wite wysłał "na wczasy w ofercie all inclusive". Opalają się oni na leżakach na plaży nad Morzem Śródziemnym jako typowi przedstawiciele obecnej klasy średniej. Wita stwierdza, że na ten moment Polska czekała tysiąc lat. Zza kulis słychać Mazurek Dąbrowskiego śpiewany przez legionistów. Książę Józef wstaje zaintrygowany, jakby pieśń przypomniała mu o zaniechanych obowiązkach względem Polski. Lecz jeden z legionistów jak oskarżenie rzuca mu wówczas w twarz grudę ziemi.

Klacie udało się znaleźć ponowoczesny kształt sceniczny dla karkołomnego i zawiłego, niekiedy wręcz mętnego misterium Micińskiego, a przy tym zachować w adaptacji jego sedno. Ponadto od zrealizowanej dziesięć lat temu w teatrze wałbrzyskim "...córki Fizdejki" na kanwie "Janulki" Witkacego Klata nie stworzył spektaklu w równym stopniu politycznego, dobitnie komentującego sytuację geopolityczną i stan Polski. Skądinąd w sukurs przyszły mu wypadki na Ukrainie, które uświadomiły wszystkim zagrożenia ze strony rosyjskiego imperializmu. W przedstawieniu w ślad za Micińskim przywołana jest nawet aneksja Krymu przez Rosję dokonana w roku 1783 przez Potiomkina na polecenie carycy Katarzyny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji