Sekcja Ptaków Wodnych
Sekcja Ptaków Wodnych istnieje w Pewnym Ważnym Urzędzie. I tam właśnie trafia sprawa Iwana Antonowa, bohatera sztuki Stanisława Stratijewa pt. "Owca", z polską prapremierą (wystąpił z nią warszawski Teatr Polski). Czy Iwan Antonow polował może bez zezwolenia na wodne ptactwo? Nie. Iwana Antonowa wezwano do tej sekcji by zapłacił podatek za owcę. Antonow jest językoznawcą, wykładowcą na uniwersytecie. A jego hobby to hodowla owiec? Nic podobnego: on nie miał nigdy żadnej owcy i nie ma jej nadal. Ma tylko wadliwie wykonaną, strzępiącą się "zamszową marynarkę" (tytuł opowiadania Stratijewa i jego sztuki), z której wyłażą włosy. Kiedy Fryzjer (J. Wyrzykowski i T. Jastrzębowski) odmawia ostrzyżenia marynarki, Antonow za radą przyjaciół wybiera się do uspołecznionego gospodarstwa hodowli owiec, gdzie "owcę" wprawdzie mu ostrzygli, ale wpisali do rejestru jego nazwisko i adres. No i stąd później wezwanie do zapłacenia podatku.
A potem ten nakręcony mechanizm biurokratycznego absurdu rozwija się już samoczynnie, z żelazną logiką i konsekwencją. Jak w sztukach Mrożka, którego poetyka i satyryczna pasja demaskatorska bliska jest twórczości Stratijewa, a "Owca" przypomina nam "Męczeństwo Piotra Oheya", tyle że tam zamiast nieistniejącej owcy był nieistniejący tygrys.
"Problem owcy - pisze trafnie w programie teatralnym Anna Boska - to problem narodzin i funkcjonowania fikcji, bzdury, pozoru, a przede wszystkim możliwości ich prosperowania, naginania do nich rzeczywistości, narzucania przez nie reguł realnemu życiu. Cóż z tego, że owcy nie ma w sensie fizycznym, jeśli owca jest w sensie urzędowym? (...) Urząd sankcjonuje istnienie owcy, której nie ma, a urzędowy byt owcy sankcjonuje istnienie Urzędu. Na pytanie, co jest ważniejsze: człowiek czy "dokumenty" - Urzędnik (przeistaczający się w różne jego wcielenia Witold Pyrkosz) odpowiada z głębokim przekonaniem: "Oczywiście, że dokumenty!".
A więc ostra, gorzka - chociaż dostarczająca wiele okazji do wyzwalającego śmiechu (humor tekstowy i sytuacyjny) - satyra na zwyrodniałą biurokrację, wyrastająca z Gogola, z Mrożka i ocierająca się nawet o Kafkę. I bardzo zręcznie przyrządzona na scenę przez Jerzego Rakowieckiego, trafnie też zagrana przez Bogusza Bilewskiego (Iwan Antonow), wspomnianego Witolda Pyrkosza, S. Mikulskiego, T. Cyglera (od kilku miesięcy Wiszący w windzie). J. Kreczmarowa, H. Stankównę i in. luźnej, skeczowej strukturze sztuki odpowiada płynna insceni-zacja (krótkie sceny, sekwencje i kadry).
Czy do tej "Sekcji Ptaków Wodnych" można włączyć "Mewę" Czechowa (znów wraca się niesłusznie do tego tytułu - "Czajka" jest bardziej uzasadniona) wystawioną w Teatrze "Ateneum". Bardziej chyba, niż owcę. Tu też działają jakieś irracjonalne prawa, które kazały autorowi nazwać tę tragikomedię - "komedią". Aleksandra Śląska sprawia, że sceny z jej udziałem odbieramy niemal jako komediowe - oczywiście w rozumieniu Czechowowskim. A przecież jest to dramat mijania się, w którym ludzie cierpią, szamocą się, targają na życie. Marian Kołodziej powtórzył swą scenografię sprzed ośmiu lat w Teatrze Narodowym (bezlistne - mimo wiosny - drzewa, szarość), co jeszcze bardziej nasyca klimat sztuki starością i beznadziejnością. Jest to przedstawienie wybitnie aktorskie - prawdziwy "koncert solistów", ale solistów, którzy stworzyli wybitne dzieło sztuki scenicznej. Prócz Aleksandry Śląskiej grają: Krystyna Janda w roli "mewy" Niny (recenzent "Życia Warszawy" nieprzemyślanymi "epitetami" skrzywdził tę pięknie rozwijającą się bardzo zdolną aktorkę), Andrzej Seweryn (Konstanty), Ignacy Machowski (Piotr Sorin), Jerzy Kamas (literat Trigorin), Czesław Wołłejko (lekarz Dorn), nauczyciel Miedwiedienko (Tadeusz Borowski), Hanna Giza (Masza), K. Łaniewska (Paulina), B. Ejmont (Szamrajew) i in. Wystarczy? Trzeba zaufać tylko autorowi i aktorom, jak to zrobił Janusz Warmiński.