Artykuły

Festiwal Feta wędruje po mieście

XVIII Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych Feta w Gdańsku. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

XVIII festiwal Feta pokazał gdańszczanom leżącą w centrum, a słabo przez nich znaną, część miasta

Gdyby na przykład Kroos w 85 minucie strzelił w światło bramki i niedzielny mecz Argentyna - Niemcy skończył się w normalnym czasie, być może na finałowym spektaklu XVIII Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych Feta pojawiłoby się więcej widzów. Ale i tak gromadka oglądająca spektakl "Czas Matek" [na zdjęciu] Teatru Ósmego Dnia była nadspodziewanie liczna, mimo godziny konkurującej z finałem mundialu. Feta ma swoją wierną i wypróbowana publiczność. To wszak już osiemnasty festiwal.

"Czas Matek" okazał się jednym z ciekawszych artystycznych wydarzeń tegorocznej Fety. Spektakl, złożony z efektownych wizyjnych obrazów, splata w jedną opowieść dwa przeciwstawne wątki: kobiet, które ofiarnie służą życiu, i tego wszystkiego, co się życiu sprzeciwia: przemocy, śmierci, zła. Raz jedno, raz drugie bierze w historii górę, ale finałowa scena, tańca wokół gigantycznej balii, w której kobiety pracowicie piorą wszystkie brudy świata, okazywała się apologią życia. Od premiery spektaklu minęło już osiem lat, ale jego multimedialność sprawiała wrażenie pomyślanej wczoraj.

Nie wszystkie przedstawienia pokazane na tegorocznej Fecie były może równie przekonujące artystycznie, ale wszystkie razem pokazywały, jak wieloma językami przemawiają dzisiaj teatry uliczne. Od szwajcarskiego Circo Pitanga, który przywiózł spektakl polegający na udramatyzowanych numerach cyrkowych, po multimedialny Teatr Ośmego Dnia, z ukraińskim Teatrem Voskresinnia, który w swoim przedstawieniu "Spotkać Prospera" łączył szczudlarzy, żonglerów i cytaty ze sztuk Szekspira. To wrażenie bogactwa języków na Fecie brało się też stąd, że organizatorom udało się ściągnąć wiele teatrów. Propozycja była naprawdę bogata.

Najwięcej pytań budzi (wymuszony) pomysł przeniesienia Fety z Dolnego Miasta i Starego Przedmieścia w okolice Góry Gradowej, Centrum Hewelianum i placu Zebrań Ludowych. Dobrą tego stroną było zwrócenie uwagi gdańszczan na tereny, które leżą w centrum, a słabo są przez nich poznane. Gorszą - że to tereny niezamieszkane, więc integracja ludności ze sztuką, wielka wartość Fety na Dolnym Mieście, tu się nie dokonała. No i nie mogę nie dodać, że zamienionych na amfiteatry bastionów Dolnego Miasta jednak mi żal.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji