Artykuły

Warta przeżycia "Choroba młodości

"Choroba młodości" w reż. Ireneusza Janiszewskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą emocji... Lekko przeinaczony filmowy tytuł może być kluczem do labiryntu ludzkiej wrażliwości, jaki odsłania się w przestrzeni dwu pokoi i korytarza. Każda z postaci, które ją zaludniają, nie ma więcej niż dwadzieścia parę lat. Wszystkie grają wysoko, by wygrać swój los...

Scena Młodych Teatru Nowego do bólu prawdziwie i na najwyższej nucie pokazuje jak rozwija się, do jakich powikłań prowadzi ,Choroba młodości". Sztuka Ferdinanda Brücknera powstała 80 lat temu, ale są w niej wieczne niepokoje, a kostium określa czas (celna oprawa plastyczna

Katarzyny Paciorek). Jesteśmy więc we współczesności. Wśród dziewczyn w jeansach, spódnicach z cekinami, wspólnie przeżywających egzaminy i balangi. Nie ma tylko rynsztokowych przerywników obowiązkowych w dzisiejszych tekstach o młodzeży.

Desiree (przejmująca w budowaniu tragicznej postaci Monika Buchowiec) szuka oparcia po męskiej i damskiej stronie świata. Nie znajdzie... siebie. Jej współlokatorka Maria (świetna Kamila Salwerowicz) ma wrażenie, że skończone studia, rozpieszczony przez nią chłopak, (drażniąco prawdziwy Grzegorz Sobota) to katapulta do uporządkowanego życia. Nie przyjmuje klęski. Za wszelką cenę, nawet siłą, chce pokazać przewagę konkurentce Irenie (brawo Aleksandra Mikołajczyk), a kiedy wie już, że przegrała, szuka ratunku w miłości lesbijskiej. Młodzieńcze zabłąkanie najokrutniej odbija los najmłodszej, Lucy (z powodzeniem Malwina Irek w jednej mieści dwie postacie).

Siłą sprawczą w tych prywatnych rozgrywkach ze światem okaże się kumpel dla każdego, otwarty i szalony, wciąż na rauszu Freder. Mariusz Ostrowski (jest w zespole ,Jaracza", tu gra gościnnie z kolegami z roku) ma energię małej elektrowni atomowej. Napędza i nakręca wszystkich - diaboliczny i anielski. Młody aktor stworzył brawurową postać. Kontrapunktem dla Fredera jest pozornie obojętny, odporny na każdą podnietę Alt (filozoficzny, wyrazisty Ksawery Szlenkier).

Sukces tej koronkowej inscenizacji tkwi w precyzji przekazywania tekstu. Reżyser Ireneusz Janiszewski (30-latek) chyba pod mikroskopem obejrzał każdy fragment sztuki i precyzyjnie przeanalizował ją z aktorami. Żeby widowni nie było za łatwo, dodaje tajemniczą dziewczynę w szpitalnym uniformie (Gerline Starzyński). To Śmierć, a może Nadzieja punktująca recytacjami po niemiecku tę podróż przez ludzkie niebo i piekło. Trzy godziny w teatrze mijają w napięciu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji