Artykuły

Antygona

Jean Anouilh, wielce utalentowany autor "Skowronka", "Pasażera bez bagażu" i granej u nas jeszcze przed wojną sztuki"Był sobie więzień",nawiązał do żywych tradycji klasycznych Grecji dwoma utworami - "Eurydyką"i "Antygoną". Ostatnią inscenizuje właśnie Teatr Dramatyczny(w przekładzie Zb.Stolarka). Tym czytelnikom,którym zatarł się może w pamięci obraz dzieweczki greckiej,białej Antygony, przypomnijmy pokrótce ideę tragedii Sofoklesa.Dwie przeciwstawne sobie siły - reprezentowane z jednej strony przez Kreona, uosobienie idei państwowej,prawa, sprawiedliwości i ładu społecznego,z drugiej,przez Antygonę, uosobienie miłości i wyższego porządku moralnego - ścierają się z sobą w walce,która musi zakończyć się tragicznie.

Pod bramami Teb mordują się wzajemnie dwaj bracia Antygony; jeden ginie w obronie ojczyzny,drugi jako zdrajca,wiodący wrogów do rodzinnego miasta.Cóż więc słuszniejszego,zda się, nad rozkaz króla Kreona,by pierwszego pogrzebać z honorami, drugiego zaś porzucić na łup ptakom i zwierzętom? Boć rację ma Kreon,gdy mówi:

"Największą hańbą ludzkości jest nierząd,

miasta wyludnia, szerzy trąd pomoru,

a na ojczyznę wszelkie zło sprowadza,

widmo niewoli i klęskę rozbiorów.

Ustrzec jej może tylko silna władza,

choć kogo czasem mierzi albo boli.."

Przeciwstawia się temu prawu Antygona i gwałcąc rozkazy, grzebie ciało brata.Jej racja silniejsza

"bo wola bogów była dla niej święta,

najwyższe prawo ludów i narodów,

spełniła swój obowiązek."

Jakież to prawo wyższe nad sprawiedliwość,nad rozkaz władzy? Tym prawem miłość,tym prawem naturalny instynkt rodzinny,kładący kres zemście w obliczu śmierci.Za obronę tego prawa płaci Antygona życiem.Ale po stronie Antygony staje naród i racja państwowa Kreona upada;król przestaje być przedstawicielem władzy,bo jej nadużył,staje się pospolitym tyranem i tragedia kończy się jego ostateczną klęską.Czy konflikt między władzą i sumieniem przestał być kiedykolwiek aktualny? Już przed 60 laty pisał Tadeusz Zieliński,że choć w starożytności to wielkie zagadnienie moralne nie było rozwiązane praktycznie,to jednak zapobiegano temu,aby rozwiązywać je w sposób wadliwy i niemoralny."W czasach nowożytnych i ta zdobycz została zaprzepaszczona.Antygonę wielokroć prowadzono na śmierć,nie tylko na placach miejskich i w ciemnicach państwowych,ale - co gorsza - w spokojnych umysłowych pracowniach myślicieli i pisarzy". I wielki humanista u progu naszego stulecia pytał ze smutkiem:czy wiek dwudziesty,przynajmniej,należeć będzie do Antygony? Dziś wiemy,że tak się nie stało. Polskie Antygony ginęły i w ciemnicach,i na placach miejskich,i przed progiem rodzinnych domów.Tak to odczuwamy.Ludwik Hieronim Morstin w pięknym prologu do Sofoklesowej "Antygony" żegna dziewczęta polskie poległe w walce o nowy, lepszy świat i woła:

"Więc staniesz, grecka męczennico,

w męczennic polskich licznym tłumie;

przez góry, morza i stulecia

twój okrzyk buntu do nich leciał,

jasny grom na martwotę sumień,

co boskich nie uznają praw.

W walce o wszystko, co nam drogie,

przez wszechmiłości żar i ogień

dziś po raz wtóry ludzkość zbaw."

Cóż nam z takiego właśnie Sofoklesa ukazał Jean Anouilh? Margines sztuk klasycznych jest dość szeroki i można na nim pisać - czyniono to przecież wielokrotnie,przykładem choćby Morstin,Cocteau i Giraudoux - zarówno tragedie,jak i komedie,można dramat uwspółcześnić,można przeciwstawić mu jakieś własne racje. Wiemy przecież,jak legendę klasycznego antyku przetwarzał Wyspiański w legendę Wawelu w Noc Listopadową. Niestety, utwór współczesnego pisarza francuskiego jest ilustracją paradoksalnej sytuacji: boś to właśnie stary Sofokles,którego śladami szedł Anouilh,wydaje nam się bardziej od niego współczesny,bliższy naszemu smakowi moralnemu,jaśniejszy w wykładzie,bardziej przejmujący w dramacie.Podobno w utworze Anouilha są jakieś aluzje do francuskiego ruchu oporu. Nie umiałem się ich dosłuchać. W morzu błyskotliwego wielosłowia zaginęła nie tylko idea Sofoklesa,lecz istota tragedii w ogóle.Czy otrzymaliśmy co w zamian? Anouilh nie wczuł się w psychologię greckiego mitu,świadomie czy nieświadomie zamazując podstawowe jego myśli.Bo oto,proszę. Aby racje Kreona były mocniejsze,czyni zbrodniarzy i łajdaków z obydwu poległych braci Antygony. A przecież zamierzona wewnętrzna antynomia mitu polega właśnie na tym,że ci,którzy stworzyli ideę władzy,stworzyli równocześnie przeciw niej w Antygonie najsilniejszy protest.Udziałem Sofoklesowego Kreona jest klęska ostateczna;on ją przyjmuje,wiedząc,że nikt z żyjących nie może zdjąć z niego ciężaru winy,ani zagłuszyć głosu sumienia.Cóż bardziej wstrząsającego,jak ogłoszenie tej klęski ustami samego bohatera tragedii: "precz ze mną, jestem mniej aniżeli niczym". Inaczej u Anouilha.Mniejsza, że inaczej,tylko dlaczego właśnie tak? Kreon,po dokonaniu świadomej zbrodni nad Antygoną i mimowolnej nad swym synem i żoną,udaje się na posiedzenie rady,by dalej rządzić. Czy sens takiego epilogu należy rozumieć ironicznie,że świat należy nie do Antygony,lecz do Kreonów? Niestety,trudno powziąć w tej mierze jakąś pewność;zakończenie tragedii wyskakuje mechanicznie z maszyny teatralnej w formie budzącej jak największe wątpliwości. Ambitny Teatr Dramatyczny wystawił francuską "Antygonę" z dużym pietyzmem, nazbyt może nawet dużym,gdyż w ten sposób uwydatniły się jaskrawo niejasności ideowe tekstu.To autora należy winić, że wybitnie utalentowana Halina Mikołajska nie mogła dać swej Antygonie żaru,który by obronił jej racje w starciu z racją Kreona Kreon natomiast,wyposażony przez Anouilha w konsekwentną konstrukcję psychiczną,miał w osobie Jana Świderskiego świetnego wykonawcę.Jednoosobowy Chór w smokingu(Maciej Maciejewski)wydaje mi się zanadto ruchliwy na scenie,zbyt absorbujący swą grą uwagę widza;ta konwencjonalna dramatis personae tragedii greckiej,choć unowocześniona wyglądem zewnętrznym,ma nie zmienioną misję: opowiadacza i komentatora,bynajmniej nie aktora wydarzeń.Chór winien być,moim zdaniem,bardziej statyczny i dyskretny.W pozostałych rolach zobaczyliśmy: Irenę Laskowską (Ismena),Bogusza Bilewskiego(Haimon),Hannę Parysiewicz(Eurydyka),Katarzynę Żbikowską(Piastunka),Janusza Paluszkiewicza,Eugeniusza Dziekońskiego i Stefana Wronckiego w rolach strażników oraz Witolda Skarucha jako Posłańca. Reżyseria Janusza Rakowieckiego wydobyła wszystkie wdzięki tekstu Anouilha,bo pominąwszy to,co się wyżej rzekło, wdzięków tych jest dużo.Na zakończenie jedna pretensja pod adresem scenografa widowiska Andrzeja Sadowskiego:o kostiumy Kobiety i Chór w strojach dzisiejszych,król w dziwnym płaszczu ze stuartowskim kołnierzem zaś Haimon w zgoła plażowym,kolorowym wdzianku.Po co aż taka maskarada?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji