Artykuły

Białystok. "Sońka" trafi na scenę

Ona Białorusinka, on Niemiec - oficer SS. Trwa wojna, rodzi się romans... I to niedaleko, pod Gródkiem. Niezwykłą historię, którą opowiedział w "Sońce" Ignacy Karpowicz, w marcu zobaczymy w Teatrze Dramatycznym. To pierwsza książka Ignacego wystawiona na scenie wedle jego adaptacji. Będzie też autentyczna krowa. Po raz pierwszy w teatrze.

Walka o wystawienie "Sońki" trwała długo. I była zażarta - jak twierdzi Agnieszka Korytkowska-Mazur, szefowa Teatru Dramatycznego, która będzie reżyserować spektakl.

- Wyrwaliśmy "Sońkę" Teatrowi Rozmaitości, bardzo chciał mieć ją u siebie i Grzegorz Jarzyna, i Tadeusz Słobodzianek. Ale w końcu się udało. A i Ignacy Karpowicz miał jakieś takie przekonanie, że jego książka powinna być wystawiona właśnie tutaj, na podlaskiej ziemi - mówi reżyserka.

Romeo i Julia mogliby się uczyć

Bo też i "Sońka" to najbardziej podlaska, osadzona w rodzinnej Słuczance i okolicach Gródka, osobista powieść autora "Ości", "Balladyn i romansów" czy "Cudu". Również najkrótsza. Wyrosła z autentycznej historii, którą opowiedział mu krewniak, słynny malarz Leon Tarasewicz, mieszkający i tworzący w podgródeckich Waliłach.

- Punktem wyjścia faktycznie stało się jedno, dwa zdania, jakie usłyszałem od Leona - o jednej takiej, co w okolicach Gródka w czasie wojny miała chłopa Niemca. To bardzo mocno we mnie zapadło. Oto przybysz z obcej cywilizacji, bo kimś takim był ten Niemiec, oficer SS, w czasie II wojny światowej w białoruskiej wsi. I ona, białoruska dziewczyna. Ta sytuacja była wręcz nie do wyobrażenia - opowiadał nam Ignacy Karpowicz. - Sońka mówi tylko po białorusku, Joachim tylko po niemiecku. Ona jest miejscowa, on - oficerem niemieckim, rasa panów. A jednak dochodzi między nimi do porozumienia, zakochują się w sobie, słów im nie trzeba. To historia niesamowitej miłości, wbrew wszystkiemu. Romeo i Julia mogliby się od nich wiele nauczyć. Ale też opowieść, w której jest ogromne kłębowisko emocji, co też mnie wiele kosztowało: relacja między dwojgiem ludzi z kompletnie różnych światów, Sonia gwałcona od dzieciństwa przez ojca, całe jej trudne życie, II wojna światowa, holokaust, moje rodzinne okolice w tamtych czasach...

Jak mówi Korytkowska - teatr umowy na wystawienie sztuki jeszcze nie ma, ale "ma zostać zrealizowana na dniach".

- Chodzi o pewne kwestie kosmetyczne - Ignacy Karpowicz nie jest w całości właścicielem praw autorskich, dzieli je z Wydawnictwem Literackim. Chodzi więc o stosowny zapis w umowie. Co do finansów, jesteśmy już dogadani. Ignacy zaczął już pracę nad adaptacją, dla niego to też nowość, bo jeszcze do potrzeb teatru swojej powieści nie przysposabiał - mówi szefowa teatru.

Prawnuczka Chagalla

Początkowo autorem scenografii miał być Leon Tarasewicz, który z Teatrem Dramatycznym współpracował już przy okazji znakomitej "Antyhony" i przygotował wówczas atrakcyjną wizualnie i symboliczną konstrukcję, w której przenikały się dwa światy - antyczny i ten z podlaskiego pogranicza w latach 40. Ostatecznie jednak po przejrzeniu napiętego kalendarza malarz zrezygnował. Ale zaproponował Małgorzatę Dmitruk, znakomitą artystkę pochodzącą z Bielska Podlaskiego (niedawno miała wystawę w Galerii Krynki).

To znakomity wybór - prace Małgorzaty (o czym wielokrotnie pisaliśmy w "Gazecie"), czy to litografie odbijane z kamienia, czy rysunki, czy wreszcie wspaniałe swetry-obrazy - zamieniają się w urzekające opowieści z pogranicza kultur. Dmitruk motywy czerpie z rodzinnej Białostocczyzny, nieustannie zaskakuje autentyzmem, wrażliwością, a jednocześnie prostotą. A czyni to w tak czarodziejski i magiczny sposób, że określenie, ukute w związku z nią przez prof. Rafała Strenta z warszawskiej ASP - "prawnuczka Chagalla" - pasuje do niej znakomicie. A ona sama ze swym talentem, ostrością i czułością spojrzenia, dobrze wpisuje się w klimat "Sońki".

Dla Dmitruk to też będzie debiut - nigdy wcześniej nie przygotowywała scenografii do spektaklu. Ale w ub.r. podobnie, jako scenograf debiutował też w "Antyhonie" jej artystyczny mentor, Leon Tarasewicz. Malarz żartuje: - Ja już byłem, teraz czas na Małgorzatę.

Mocowanie z Podlasiem i... krowa

Agnieszka Korytkowska-Mazur: - To fascynujące posłuchać rozmów ich obojga przy jednym stole: doskonale się rozumieją, mają podobne skojarzenia. Leon Tarasewicz będzie więc też pewnie w razie potrzeby służył radą podczas budowy scenografii. Myślę, że spotkanie z Ignacym, Małgosią i tekstem książki, tak niezwykłej, w której widać mocowanie się z Podlasiem, pisanej wręcz z krwią - to będzie wyjątkowa przygoda. Już bardzo się cieszymy - mówi szefowa teatru.

Dla niej samej najtrudniejsze w realizacji przedstawienia będzie ocalenie autentyczności spotkania między głównymi bohaterami. - I włożenie takiej autentycznej podlaskiej izby w świat sceny, który jest sztuczny. To będzie trudne. Ale spróbujemy - mówi Agnieszka Korytkowska-Mazur.

Trudnością będzie też, choć paradoksalnie może nie największą, wprowadzenie na scenę... żywej krowy. A taka pojawi się, bo krowa (a także kot i pies), to bardzo ważny bohater "Sońki". - Tak ustaliliśmy w rozmowach, krowa na pewno będzie. Dumamy, jak to zrobić. Ale nawiązaliśmy już kontakt z ośrodkiem hodowli pod Białymstokiem, właściciel zaoferował się, że będzie nam dostarczał ją nam na każde przedstawienie. Wprowadzenie jej do teatru nie będzie trudne, bo z tyłu budynku mamy rampę. Ale oczywiście nie mamy pojęcia, jak krowa będzie zachowywała się na scenie. Żartujemy już, że reżyser ruchu scenicznego będzie zajmował się głównie krową - mówi szefowa teatru.

Wszystko to wyjdzie "w praniu". Ale skoro w operze podczas "Strasznego Dworu" na scenie pojawił się żywy koń, to i krowa pewnie da radę.

Sońka z Białorusi

Wiadomo już wstępnie, kto zagra tytułową rolę - to Swietłana Anikej, białoruska aktorka, niegdyś grająca w zespole Teatru im. Janka Kupały z Mińska. Białostoczanie mieli okazję już ją poznać - kilka miesięcy temu zagrała w białoruskich "Dziadach" Teatru CZ., pokazanych gościnnie na scenie Teatru Dramatycznego. - Młoda, piękna kobieta, która guślarkę, 80-letnią staruszkę, zagrała zupełnie bez makijażu. I zrobiła to wspaniale. Taka przemiana wymaga wielkiego talentu, i w Sońce przyda się jej szczególnie - mówi Agnieszka Korytkowska-Mazur.

W przyszłości chciałaby wystawić jeszcze jeden osadzony bardzo w podlaskim-białostockim krajobrazie tekst: "Piwonię, niemowę i głosy" Krzysztofa Gedroycia. Trwają wstępne rozmowy o adaptacji.

Posłuchaj o "Sońce"

I jeszcze przypomnijmy tylko, że w sobotę można spotkać się z Ignacym Karpowiczem w operze. Białostocka premiera literacka "Sońki" to część rozpoczynającego się w piątek (27.06) Halfway Festival Białystok. Sobotnie spotkanie w operze rozpocznie się o godz. 16 w operze przy Odeskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji