Artykuły

Mieszkowski: pokażemy we Wrocławiu "Golgotę Picnic" w imię wolności

- Włączam się do ogólnopolskiej, oddolnej akcji protestu przeciw cenzurze. A przede wszystkim dlatego, że nie zgadzam się na odbieranie artystom prawa do tworzenia i prezentowania ich dzieł - mówi Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Agata Saraczyńska: Zacznijmy retorycznie - czy można krytykować spektakl, zanim się go zobaczy?

Krzysztof Mieszkowski: Nie można. To sytuacja surrealistyczna.

Widział pan "Golgotę Picnic"?

- Czytałem cały scenariusz i widziałem duże fragmenty z tego, co udostępnił nam na płycie Rodrigo Garcia. Właśnie dlatego, żeby podjąć decyzję o tym, czy pokazać to naszej publiczności, i wiedzieć, jaki to spektakl. Protestują przeciw niemu ci, którzy go nie widzieli.

To jaki on jest?

- To przedstawienie bardzo czułe.

Czułe?

- Tak właśnie, czułe, jeśli idzie o obronę wiary, chrześcijaństwa. W tym przedstawieniu nie chodzi o podważanie sensu religijności. Wręcz przeciwnie. Garcia bardzo troskliwie zajmuje się upadkiem wiary, upadkiem duchowości w szerokim kontekście. Główny nacisk położony jest tu na zgubny wpływ komercjalizacji i konsumpcji na człowieka, na naszą kulturę.

Stąd to szaleństwo wszechogarniającego jedzenia na scenie, tych hamburgerów, bułek, powszechnego, apokaliptycznego pikniku.

- Garcia pokazuje zatracenie się w hedonizmie i brak odwagi spojrzenia w stronę tego, co niematerialne. To jego główne przesłanie. Apel o przeciwstawienie się zabierania człowiekowi jego głównego atrybutu - duchowości.

Czemu zdecydował się pan na pokazanie zapisu tego spektaklu?

- Włączam się do ogólnopolskiej, oddolnej akcji protestu przeciw cenzurze. A przede wszystkim dlatego, że nie zgadzam się na odbieranie artystom prawa do tworzenia i prezentowania ich dzieł. To jest zapisane w naszej konstytucji, mówi o tym artykuł 73 zapewniający każdemu wolność twórczości artystycznej, a także wolność korzystania z dóbr kultury. To niezbywalny element tego, co nazywamy demokracją. Jestem przekonany o tym, że odebranie prawa artyście do prezentowania dzieła jest uderzeniem w demokrację. Przed 25 laty walczyliśmy o to, a teraz znów musimy się o to upominać i jest to walka o przyszłość. O mądrzejszą, bardziej wyrozumiałą demokrację, której nam brakuje.

Czy spodziewa się pan, że we Wrocławiu "Golgota Picnic" wywoła oburzenie?

- Myślę, że mogą się pojawić gorące reakcje. Dlatego będą zachowane wszelkie środki ostrożności, by ochronić tych, którzy będą chcieli zobaczyć zapis spektaklu. Wrocław jest miastem otwartym. I tę tolerancję dla różnorodności będziemy budować konsekwentnie. Nie chcemy takich wypadków jak ten w czasie wykładu prof. Zygmunta Baumana. Pragniemy rozmowy, wymiany myśli, dyskusji. Aspekt dialogu w nauce Chrystusa może nie jest centralną myślą polskiego katolicyzmu, ale jest myślą wyjątkowo współczesną.

Jak dotąd koncept Garcii wywołał skrajnie inne emocje.

- To wynik niezrozumienia. W mailach, które docierają do teatru, przede wszystkim górują brak chęci poznania, radykalna ocena i niezwykle mocna niechęć. Może warto przywołać spektakularne i kontrowersyjne wydarzenia sprzed lat, które wiążą się z naszymi wybitnymi twórcami. Należy przypomnieć ostrą reakcję Kościoła na "Apocalypsis cum figuris" Jerzego Grotowskiego. Biskup Bronisław Dąbrowski w 1973 roku rozmawiał w imieniu Episkopatu z rządem PRL, domagając się zdjęcia spektaklu z afisza, a prymas Wyszyński w słynnej homilii na Skałce nazwał spektakl "prawdziwym świństwem" i odsądził od czci i wiary "Białe małżeństwo" Tadeusza Różewicza. Nie mówiąc już o tym, że kiedy w latach 70. w Teatrze na Woli odbyła się premiera Różewiczowskiego "Do piachu", ówczesny recenzent zaproponował, by zakopać ten dramat wraz z jego autorem. Za bluźniercze uznawano inscenizacje Konrada Swinarskiego "Nie-Boskiej komedii", "Dziadów", "Klątwy", "Wyzwolenia", z obrazami Sądu Ostatecznego, Męki Chrystusa, krucyfiksu, Matki Boskiej.

Czasy się zmieniają, a my wraz z nimi i nasze oceny także.

- Są to lekcje, które trzeba odrobić, by zrozumieć, w jakim miejscu dziś jesteśmy. Artyści pokazują, kim jesteśmy i w którą stronę należy iść, by nasz świat był lepszy. Potrzeba odwagi, by krytycznie mówić o tym, co się dzieje. I to właśnie sztuka często staje się wentylem pozwalającym zyskać dystans, bez którego nasze życie mogłoby stać się karykaturą. Dlatego właśnie tego atrybutu demokracji musimy bronić. O słowa możemy się spierać, o wolność musimy walczyć. Urząd cenzury przy ul. Mysiej w Warszawie został zlikwidowany ćwierć wieku temu i mam nadzieję, że nie będzie już nigdy powrotu do niego. Traktuję to jako wielki dorobek 25-lecia. Można dyskutować, kłócić się, spierać o to, co ważne dla nas i co ma dla nas sens, ale nie wolno zakazywać mówienia! Stąd waga naszego krajowego, teatralnego protestu.

W komentarzach pojawiły się przywołania innych sztuk Garcii, w których ugotowano homara czy topiono chomiki. Czy cel uświęca takie środki?

- Wspomniane inne spektakle Garcii też odnosiły się do hipokryzji. Jest on artystą, który odkrywa tę naszą ludzką podwójność. Pokazuje, że niby jesteśmy osobami bardzo kulturalnymi, przychodzimy do teatru czy też na eleganckiej kolacji zjadamy homara. To ma uświadomić, kim jesteśmy, a często nie chcemy zobaczyć. Takie radykalne gesty w teatrze są nie po to, by niszczyć świat, ale by go naprawiać. Teatr Garcii ma właśnie wymiar etyczny. Jest on nie tylko artystą, reżyserem, ale też filozofem, współczesnym etykiem, który ma głębokie poczucie sprawiedliwości społecznej.

Moja redakcyjna koleżanka, rozmawiając z przedstawicielami wrocławskiego PiS-u, usłyszała, że pana decyzja o pokazaniu "Golgoty..." ma wymiar polityczny w związku z tym, że w najbliższych dniach może zapaść decyzja o odwołaniu pana z funkcji dyrektora teatru. Że chce pan uczynić z siebie ofiarę cenzury.

- To absurdalne teorie spiskowe. Nasze długi są wynikiem strukturalnych zaniedbań od nas niezależnych. Zadłużenie 600 tys. zł powstało z powodu prowadzenia działalności statutowej - czyli produkcji artystycznej. Choćby mających bardzo dużą frekwencję "Dziadów" i "Termopil polskich". Prezentacja nagrania "Golgoty..." nie ma z tym nic wspólnego. W akcji bierze udział cała Polska, odbywa się czytanie na placu Defilad w Warszawie, prezentacja nagrania w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, Starym Teatrze w Krakowie, TR Warszawa, Studio, w teatrach w Wałbrzychu, w Białymstoku, w Lublinie i innych. Moim obowiązkiem jako dyrektora teatru jest solidarność ze środowiskiem artystów, ale też widzów. I jedni, i drudzy: także dziennikarze, aptekarze, prawnicy czy nauczyciele, podpisali apel do prezydenta Komorowskiego w obronie "Golgoty Picnic". Osiem tysięcy osób. Nasza projekcja będzie działaniem misyjnym. Wstęp jest darmowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji