Artykuły

Kręte korytarze w Paradiso

"Paradiso" w reż. Michała Borczucha w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Niezwykły i sugestywny świat wykreował Michał Borczuch i jego ekipa w Łaźni Nowej. Spektakl "Paradiso" to wynik współpracy profesjonalnych aktorów i osób z autyzmem.

"Paradiso" to dziewięciostopniowy Raj z "Boskiej Komedii" Dantego, ale też dziewięciopiętrowy hotel o tej nazwie, w którym na najwyższym piętrze urzęduje tajemniczy, groźny i śmieszny dyrektor. Są jeszcze administrator (Paweł Smagała), sprzątaczka, boy hotelowy. I pokój 105, w którym podobno straszy. Są też goście i inspektor BHP.

Ślady opowieści o tajemniczym hotelu pojawiają się i znikają, krążą powikłanymi torami, w atmosferze horroru - wciągającego, choć traktowanego na pół serio. Inne ślady to echa "Boskiej Komedii" - aktorka (Marta Ojrzyńska) czuje, że rozwija się w niej postać, którą miała grać w filmie (ale roli nie dostała) - dziewczyna z trzynastowiecznej Florencji, można się domyślić, że to Beatrycze, ukochana Dantego i jego przewodniczka po Raju. Imię Beatrycze nosi hotelowa sprzątaczka (Dominika Biernat). Dyrektor recytuje nazwy rajskich dantejskich kręgów, siebie umieszczając na najwyższym - uważa się za Boga, przynajmniej swojego hotelu.

Te wątki nie układają się w fabułę, bo nie o nią tu chodzi. To nie spektakl, w którym autystyczni aktorzy mieliby zostać dopasowani do reguł zawodowego teatru, ale spektakl, w którym zachodzi proces odwrotny: teatr dopasowuje się do świata autystów i z niego czerpie. Świata czy raczej światów, bo każdy z aktorów jest inny. Ich choroba staje się środkiem wyrazu, tworzywem postaci i trzeba powiedzieć, że autyści okazali się aktorami pełną gębą. Są to: Michał Krzysztof Cichy, Kamil Mroczkowski, Albert Jeżowski, Mariusz Zemanek, Grzegorz Wołkowicz, Stanisław Lampa, Damian Baca (w materiałach teatru nie ma informacji, kto grał jaką rolę, a szkoda).

Grający dyrektora powtarza końcówki wyrazów, co w połączeniu z niskim głosem nadaje jego opowieściom, w którym niepoślednią rolę gra alkohol, groźną tajemniczość, kontrastującą z dobrodusznym wyglądem. Zwyczajnie się prezentujący okularnik w kapciach powtarza, że jest pianistą, ale gdy mówi, że zagra Marcie Ojrzyńskiej, żeby ta mogła przeprowadzić bezgłośny monolog wewnętrzny Beatrycze, nie bardzo w to wierzymy. Napięcie rośnie, bo pianista powtarza, że zagra dokładnie o 20.18 - i gdy przychodzi czas, spod jego palców nieoczekiwanie płyną swobodnie nuty Mozarta. Jasnowłosy chłopak niepokoi wycofaniem i osobnością, gdy siedzi w fotelu, obserwując scenę, i wtedy, gdy wchodzi w rolę nieprzekupnego inspektora, wizytującego hotel, w którym zaległy się dziwne dźwięki. Wtedy orientujemy się, że jest głuchoniemy - odczytuje dźwięki, przykładając palce do gardła Pawła Smagały, i je naśladuje.

Obserwowanie tego hybrydycznego i nieprzewidywalnego zespołu, grającego w zmierzającej w nieznanym kierunku opowieści wciąga i fascynuje. Tak jak obserwowanie kontaktu między zawodowymi aktorami i aktorami autystykami - ci pierwsi dyskretnie czuwają nad strukturą spektaklu, ale i czerpią z relacji z tymi drugimi, tak jak z ich osobowości czerpie spektakl.

"Paradiso" kończy się wspólnym koncertem - kontrolowanym chaosem dźwięków, który odkrywa własną logikę i własne piękno, tak jak cały spektakl.

Kto nie widział, niech żałuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji