Lech i długo, długo nic
Czy tak można? Tylko cztery i w tym jeden z siódemką - zastanawiali się muzycy po premierze opery Lecha Majewskiego "Pokój saren".
Chodzi o to - informacja dla niemuzyków - czy można muzykę całej opery zbudować tylko na czterech rodzajach akordów, w rym jednym tzw. seprymowym.
Muzyka "Pokoju saren", do której autorstwa przyznają się Józef Skrzek i Lech Majewski, dla wielu słuchaczy była największą atrakcją. Miła dla ucha, niewyszukana, melodyjna i ciepła. Dla innych jest wręcz obrazoburstwem. Efektem potrójnego nawet ojcostwa.
Na premierowym bankiecie krążyły anegdoty o tym, jak powstawała: "Lech Majewski gwizdał melodie, Józef Skrzek je nagrywał na dyktafon i notował, a na głosy rozpisywał i tworzył faktyczną aranżację Andrzej Marko".
Chodziły też słuchy, jak to podczas jednego z dopołudniowych spektakli "Nabucca" Lech Majewski usłyszał solówki wiolonczel. Zachwycił się nimi. Zaaferowany pobiegł do Józefa Skrzeka i mówi: - A my nie mamy czegoś takiego w naszej operze! Dopisz coś. I tak powstały wiolonczelowe melodie w n akcie. Sam Majewski po premierze powiedział: - Zawsze podkreślam, że centrum światowej muzyki współczesnej mieści się na Śląsku. Tu jest bowiem Lech Majewski. Potem długo, długo nic i Józef Skrzek. Potem długo długo nic i...