Artykuły

Kabaret pana hrabiego

"Miałem wtedy lat szesnaście i z bar­dzo miernym zasobem naukowym obok niejakiej znajomości książek różnej wartości i treści, mianowicie francuskich, uczułem pociąg do stanu wojskowego i wstąpiłem w szeregi wojsk Księstwa Warszawskiego, które wkroczyły do Galicyi. Odtąd zaczęła się dla mnie szkoła świata, najpraktyczniejsza, najbardziej urozmaico­na, a zarazem najponętniejsza ze wszy­stkich szkół, w jakich się mamy uczyć doświadczenia" - pisał w autobiogra­fii Aleksander Fredro. A więc mamy tu ,,wojskowy" rodowód doznań i twórczości hra­biego. Boy w "Obrachunkach fredrowskich" podnosił inną jej cechę, młodzieńczą fantazję: "Długi zmierzch rzucił na jego postać cień jakiejś niewczesnej powagi. Dopiero daty, ale któż o nich myśli?) przypominają nam, że "Geldhaba" machnął chłopiec dwu­dziestopięcioletni, że "Męża i żonę" napisał Fredro nie mając lat trzydziestu. A nawet - skoro już trzeba o tym wspomnieć - że słynne, sprośne inedyty Fredry, długo obie­gające w odpisach między młodzieżą (znam je tylko z widzenia, bo nie jestem w stanie czytać pornografii), nie są produktem star­czej lubieżności, ale raczej wybrykiem ułań­skiego humoru lub lwowskich wywczasów eks-kapitona".

Te cechy twórczości Fredry umiejętnie wypunktował Adam Hanuszkiewicz, przygotowując na scenie Teatru Narodowego "Trzy po trzy" - spektakl oparty na tekstach poety z najbardziej i mniej jego znanych jego utworów. Powstało z tego barwne i żywe widowisko, w którym oprócz dam i huzarów widzimy znane fredrowskie posta­cie: Onufrego, Radosta, Ziembę, Kacpra, Zosię, Klarę, Elwirę, Astolfa, Kapkę, Cześnika, Alfreda, Papkina, Dyndalskiego wreszcie (niezrównanego Kazimierza Opalińskiego, spektakl przygotowany został przed dwo­ma laty dla uczczenia 60-lecia jego pracy scenicznej). Doskonały dobór tekstów i ta­każ reżyseria sprawiły, iż ,,Trzy po trzy" sta­nowi właściwie... kabaret pana hrabiego, w którym obrazki i pointy następują po sobie jak w kalejdoskopie, wiersz poety brzmi na wskroś współcześnie, a na scenie poznajemy postaci nie tylko z Fredry ale wprost z życia wzięte...

Spektakl cieszy się w Warszawie niesłabnącym powodzeniem, gdyż rzeczywiście rzad­ko można natrafić na taką feerię humoru i zarazem koncert gry - wspomnijmy tu chociażby niezrównaną scenę dyktowania li­stu Dyndalskiemu - Opalińskiemu przez Cześnika - Kazimierza Wichniarza, Wojcie­cha Siemiona i Wiktora Zborowskiego jako Kacpra i Ziembę, czy Krzysztofa Kolbergera jako Papkina-Kota "miauczącego" swoje ,,Kot, kot pani matko, kot, kot..." w otoczeniu nadobnych Dam... Spek­takl brawurowo prowadzi Andrzej Łapicki jako sam Fredro, pojawia się też na sce­nie twórca spektaklu Adam Hanuszkiewicz, a w obsadzie takie tuzy jak - poza wspom­nianymi już - Bożena Dykiel, Barbara Sułkowska (która aktualnie furorę robi w "Bia­łym małżeństwie"), Anna Chodakowska, Ani­ta Dymszówna, Andrzej Kopiczyński, Krzysz­tof Wieczorek i inni. Muzyka Andrzeja Kurylewicza, co mówi samo za siebie, sceno­grafia zaś Mariana Kołodzieja. O tej nie trzeba się rozpisywać, gdyż firma to spraw­dzona niejednokrotnie właśnie także na sce­nie Teatru Narodowego - a w ogromnej hali Olivia, gdzie teatr występował na za­proszenie gdańskich stoczniowców, tym bar­dziej wyszedł monumentalizm oddziaływania znakomitej scenografii. Impreza więc w peł­ni udana, słyszałem tylko iż - pierwszego dnia głównie - były skargi na akustykę. Rzeczywiście, przy tego rodzaju spektaklach część miejsc, zwłaszcza tych "za sceną", po­winna być wyłączona, gdyż ani z nich wi­dać, ani słychać (a właśnie tam kierownic­two hali wyznaczyło m. in. miejsca naszej redakcji...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji