Wspominają Małgorzatę Braunek
O zmarłej dziś aktorce mówią Janusz Głowacki, Jan Nowicki, Olgierd Łukaszewicz i Jacek Borcuch.
Janusz Głowacki o Braunek: zagrała dziewczynę modliszkę ze złowrogim uśmiechem
- Zagrała główną rolę w "Polowaniu na muchy" Wajdy według mojego scenariusza. Zagrała dziewczynę modliszkę, niszczącą, piękną, uwodzicielską, ze złowrogim uśmiechem. Tak chcę ją zapamiętać.
***
Jan Nowicki: odszedł jeden z najpiękniejszych polskich uśmiechów
- Człowiek żyje po to, żeby umrzeć, ale informacja o śmierci Małgorzaty Braunek mną wstrząsnęła. Mam wrażenie, że odszedł jeden z najpiękniejszych polskich uśmiechów. Po niej nikt tak się nie będzie uśmiechał.
Grałem z nią tylko raz, w "Tulipanach". To była szczególna osoba. Wydaje mi się, że dużo ciekawiej ją rozpatrywać jako człowieka, niż jako aktorkę. Była bardzo szlachetnym człowiekiem, ciężko walczyła o to, żeby żyć. Nie wiem czy ja bym potrafił czegoś takiego dokonać".
***
Prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz o Braunek: przyciągała najlepszych reżyserów
- Żegnamy niezwykłą osobę i niezwykłą osobowość aktorską, która przyciągała do siebie najlepszych reżyserów.
W latach siedemdziesiątych królowała w polskim filmie jako najbardziej poszukiwana aktorka. Od roli Teresy w "Skoku" Kazimierza Kutza po filmy Andrzeja Wajdy przykuwała uwagę swoimi warunkami aktorskimi; tworzyła wizerunek kobiety o nowoczesnej urodzie, inteligentnej, ciepłej i mocnej. Za rolę Izabeli Łęckiej w "Lalce" i Oleńki Billewiczówny w "Potopie" pokochał ją naród.
Wielkim zaskoczeniem była więc jej decyzja, gdy w rozkwicie kariery zdecydowała się na jej zakończenie. Wycofała się z filmu i ze sceny. W tej kruchej, delikatnej osobie kryła się tajemnica. Coś, co jej kazało zachować dystans do naszego świata aktorskiego, a skupić się na sprawach najważniejszych, kształtujących nasze ludzkie istnienie.
Można powiedzieć, że Małgorzata Braunek sama zdecydowała o złamaniu własnej kariery, wycofując się z udziału w kinie i tym bardzo artystycznym - jak u Wajdy, i tym popularnym, w którym też odnosiła ogromne sukcesy.
Ten okres buntu, okres tajemnicy wykorzystał Krystian Lupa, angażując aktorkę do "Persony", spektaklu, w którym magnetyzm Małgorzaty Braunek dał o sobie znać w skondensowanym stopniu.
Tego magnetyzmu wielkiej aktorki, i przyjaznego sposobu bycia, cichego głosu ujmującego uśmiechu będzie nam bardzo brakowało".
***
Jacek Borcuch o Małgorzacie Braunek: najważniejsze dla niej było życie
Miała bardzo głęboki dystans do siebie, najważniejsze dla niej było samo życie, przeżywanie go tu i teraz, celebrowanie go - powiedział Jacek Borcuch, wspominając zmarłą w poniedziałek Małgorzatę Braunek.
Małgorzata Braunek zagrała w filmie Jacka Borcucha "Tulipany" (2004 r.) rolę Marianny.
- Ja tę rolę w "Tulipanach" pisałem specjalnie dla niej. Małgosia nie grała już od 20 lat w filmie, ale pisałem ją wierząc, że jakoś ją namówię. Nie było to proste. Próbowałem więc docierać do niej i wywierać presję poprzez syna - Xawerego - wspominał Borcuch.
Jak mówił, po pierwszym przeczytaniu scenariusza Braunek wahała się, czy w ogóle chce grać. - Pamiętam, że mówiła, że jest jej dobrze i czuje się spełniona. Wtedy zacząłem jej tłumaczyć, że ten film (...) będzie przypominał "Kobietę i mężczyznę" Claude'a Leloucha, będzie wiele pasaży muzycznych itd. Chyba ją to w pewien sposób ujęło - bo to były czasy jej młodości - i powiedziała, że przeczyta scenariusz jeszcze raz - powiedział Borcuch.
Przyznał, że napisał rolę dla Braunek w "Tulipanach", bo wychował się na jej rolach. - Jeśli istniała w moim dzieciństwie, w latach 70., 80., jakaś ikona piękna, to była nią Małgorzata Braunek. (...) Tak jest, że oglądając zdjęcia, filmy i obrazy - zostają nam pewne twarze, pewne archetypy męskości, kobiecości. Małgosia utkwiła we mnie, kochałem się w niej jako nastolatek - opowiadał.
Swoim występem w "Tulipanach" Małgorzata Braunek - jak powiedział Borcuch - spełniła jego marzenia. "To było pisane z serca, z marzenia. Film miał być hołdem złożonym życiu. Pokazaniem, że życie w wieku dojrzałym jest równie piękne, emocjonalne i równie namiętne" - zauważył.
- Małgosia była osobą jedyną w swoim rodzaju - z wielkim dystansem do tego co robi, z wielką radością i pełnią życia. Aktorstwo to był dla niej jakiś rodzaj zabawy. Cały czas miała mądry, ludzki, bardzo głęboki dystans do siebie. Najważniejsze dla niej było samo życie i przeżywanie tu i teraz, świętowanie go - podkreślił.
***
Na zdjęciu: Małgorzata Braunek w "Polowaniu na muchy", 1969 r.