Artykuły

Pęknięte spodnie to nie wstyd

- Lubię takie sytuacje, gdy coś trzeba zrobić na szybko, improwizując, używając inteligencji. I lubię nasz kielecki teatr. Wierzę w niego i nie chcę stąd wyjeżdżać - mówi ANDRZEJ PLATA, który na niedzielnej gali plebiscytu "Dzika Róża" w Kielcach dostał wszystkie najważniejsze nagrody.

Andrzej Plata jest w Kielcach od 2010 r. Przez ten czas zapadł widzom w pamięć m.in. rolami Horacego w "Hamlecie", Marlowa w "Jądrze ciemności" i Pawła I w "Carycy Katarzynie".

W tym sezonie zagrał jedną z głównych ról w "Twardym gnacie, martwym świecie". Spektakl ten został nagrodzony "Dzikimi Różami" od widzów i od dziennikarzy. Sam Plata dostał też nagrody indywidualne i od publiczności, i od mediów. Na niedzielnej gali finałowej miał co świętować nie tylko z tego powodu - w tym dniu obchodził też swoje 30. urodziny.

Rozmowa z Andrzejem Platą

Jakub Wątor: Pamiętasz, jak dwa tygodnie temu do ciebie zadzwoniłem?

Andrzej Plata: Tak, siedziałeś z jakimiś znajomymi akurat.

Gdy dowiedzieli się, że jestem z Kielc, od razu zaczęli pytać o Teatr Żeromskiego, ciebie i kilku innych aktorów. Zadzwoniłem, by osobiście powiedzieli ci, jak cię cenią.

- To było miłe, choć mam wrażenie, że w Warszawie ludzie za bardzo nie widzą takich Kielc.

No właśnie chciałem zapytać, czy zdajesz sobie sprawę, że wyrastacie już ponad Kielce?

- Nie bardzo, ludzie w kraju aż tak nie interesują się teatrem, by o nas wiedzieć, choć oczywiście zdarzyły się wielkie sukcesy. Choćby "Samotność pól bawełnianych", która według mnie w polskim teatrze była pewnym przełomem. I oczywiście "Caryca Katarzyna", również bardzo dobry i bardzo ważny spektakl.

Dlaczego?

- Radek Rychcik w "Samotności" czy Wiktor Rubin w "Carycy" mieli dużo wolności, zrobili to, co im się podobało, i nikt im w tym nie przeszkadzał. A wracając do Warszawy, tam nie ma takich zespołów jak u nas.

W jakim sensie?

- W sensie zespołu właśnie. W większych miastach nie ma tak zgranych ekip, bo większość pracuje na swoje nazwisko, a zgrany zespół to bardzo ważna rzecz.

Dlatego tu ci dobrze?

- Między innymi dlatego. No i ja po prostu wierzę w ten teatr.

Czyli nie myślisz o zmianach?

- Nie, miałem jakieś tam oferty, ale nie zdecydowałem się na przejście. Tutaj jest bardzo dużo wolności, dyrektor Szczerski pozwala na bardzo wiele reżyserom i wszystko się tu fajnie rozwija. Wierzę w ten teatr i dlatego wciąż tu jestem.

A wierzysz, że możesz się dalej rozwijać czy po otrzymaniu niemal wszystkich nagród na "Dzikiej Róży" zatrzymasz się?

- Te nagrody są miłe w momencie odbioru, ale nie przesądzają o niczym. Grałem role, które dla mnie bardzo dużo znaczyły, ale żadnych nagród nie dostawałem. A teraz dzięki roli w "Twardym gnacie, martwym świecie" dostałem tyle nagród, ale według mnie ten spektakl wcale nie przebije się w kraju, bo jest zbyt lekki.

To może inaczej - co w tym sezonie spartaczyłeś?

- Jeśli muszę coś wymienić, to chyba "Misję" (jedna z premier w zakończonym właśnie sezonie). Ten spektakl nam nie wyszedł. Miał potencjał, miał wszystko, co trzeba do dobrej sztuki, a jednak nie wyszedł. Nie wiem dlaczego. Po prostu coś nie zagrało. Nie chodzi o to, że ja go zepsułem czy ktokolwiek inny. Po prostu razem nam to nie wyszło, a szkoda.

Wyszła ci za to premiera "Twardego gnata...". W pewnym momencie pękły ci spodnie na scenie, a ty zamiast się zestresować, podszedłeś do tego mistrzowsko.

- Powiedziałem to od razu publiczności, żeby potem nie dziwili się, gdy ja się odwrócę, a tu będzie widać goliznę. Nie stresowałem się, ba - lubię takie sytuacje, gdy coś trzeba zrobić na szybko, improwizując, używając inteligencji. Co więcej - na następnym spektaklu po premierze znów mi pękły te spodnie. Ale czym miałem się stresować? Przynajmniej miałem przewiew.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji