"Zemsta" - po Fredrowsku
Szkoda, że nowa inscenizacja "Zemsty" w "Ateneum" nie wzbudziła żywszego oddźwięku prasowego. Cieszy się uznaniem publiczności! Sala jest codziennie pełna. Już. dawno nie słyszałem takiego śmiechu.
Reżyser Gustaw Holoubek, zapowiedział, że nie planuje innowacji. Dopełnił tej obietnicy. A pamiętamy, że w latach 50. próbowano Fredrowskie arcydzieła pokazać - jako spór wiejskich "kułaków". Inny inscenizator kazał Wacławowi chwytać za krzesło, z groźba wobec Papkina. A przecież tekst jest arcysceniczny: na przechwałkę Papkina "Będę musiał użyć broni", Wacław mówi z uśmiechem: "A ja tylko własnej dłoni"!
Inny reżyser wprowadzał jako postać - kuzynkę Klary, wspomniana pół żartem przez Cieśnika. Ktoś zabierał wąsy Raptusiewiczowi, inny unicestwiał mur graniczny.
Spektakl Holoubka jest wyraźnie "rozrywkowy". Celem było rozbawienie widowni (także i młodzieżowej). Jedynie Rejent, grany przez Holoubka, obfituje w subtelności mimiki, intonacji, gestów (np. w rozmowie z murarzami). Cześnik w ujęciu Mariana Kociniaka, jest bujny, głośny i gwałtowny, jak przystała Raptusiewiczowi. Nawiązując do pomysłów Jana Świderskiego, przebieg swych zalotów do Podstoliny nie tylko opowiada, ale i aktorsko demonstruje.
Rewelacją wydawała się zrazu postać Dyndalskiego powierzona Marianowi Opani. Skurczony, starczo, ale i służbiście zgięty, zelektryzował nas, szczególnie w pierwszych scenach. Później już nie był tak doskonały, np. podczas "pisania listu", czy nagłej zmiany tonu w scenie rzekomego otrucia Papkina (gdy się Dyndalski. dowiaduje; że rzekomo w to otrucie wierzy jego pryncypał).
Papkina gra Wiktor Zborowski, ubrany w mundur zbyt okazały, nie żałuje efektów, szarży, ekscentrycznych spojrzeń, impulsywności, nawet poprawiania peruki. Piosenka o kocie jest nie tyle frywolna, co głośna. Ale ten Papkin jest zabawny. A pamiętamy budzącego szlachetne współczucie Woszczerowicza, czy elastycznie zmiennego (w scenie z Rejtanem) Solarskiego.
Podstolina Ewa Wiśniewska ma trudne zadanie, gdyż świeże są w naszej pamięci akcenty, intonacje, aluzje i minki Anny Seniuk, w wirtuozeryjnym spektaklu Kazimierza Dejmka. Niemniej Wiśniewska jest Podstoliną interesującą, jej sceny z Wacławem zachowały komizm, nieco zuchwały.
Może najwięcej pretensji miałbym w stosunku do Jacka Borkowskiego, jako Wacława. Dialogi miłosne z Klarą pozbawił flirtu i sentymentu zadowalając się "obłapianiem". Jego partnerka Danuta Nowakowska, zachowuje jako Klara urok dziewczęcy. W scenach z Papkinem, bawi się i sobą i światem! Dodałbym że Bogdan Ejmont zdołał wydobyć sporo dowcipu w małej rólce kucharza Perełki.
Szkoda tylko, że zamek, przecież sędziwy, w realizacji scenograficznej - lśni nowoczesnością, jak w peryferyjnych dzielnicach Warszawy.