Kochankowie wszech czasów
Są piękni, młodzi, umierają z miłości. Tak chce Szekspir i Teatr Osterwy, który "Romea i Julię" zaplanował jako pierwszą premierę 2003 roku.
Julia tęskni w poniedziałki
Anna Kurczyna, rok po wrocławskiej szkole teatralnej wygląda jak przystało na szekspirowską Julię na 14 lat.
Stanowicie z Bartkiem wspaniałą parę. Ale czy jest między wami chemia, bez której może zawieść najlepsze aktorstwo?
- Zdecydowanie. Chemia jest taka, że może eksplodować.
Będziecie musieli przekonać o sile swych uczuć także sceptyczne i pragmatyczne młode pokolenie.
- Ależ wszyscy jednakowo pragniemy miłości. Głęboko wierzę, że ludzie zawsze będą mieli taką potrzebę. Jak tylko trochę się otrząsną z balastu codziennych zmartwień, przestaną się martwić co każdego dnia włożyć do garnka, to będą szukać miłości. No jak bez tego żyć?
Czternastolatka z tragedii Szekspira zachowuje się nad wyraz dojrzale.
- Pamiętajmy, że w tamtej epoce dziewczyny w jej wieku wychodziły za mąż, rodziły dzieci, jej matka urodziła ją będąc czternastolatką. Ona ma prawo być tak dojrzała i konsekwentna. Myślę, że dzisiejsze dziewczyny mogą się z nią utożsamiać. Julia jest tak szlachetnym okazem człowieka, że wszystkim mężczyznom życzyłabym spotkania takiej kobiety.
Widziałam w Weronie kolejkę cisnącą się do posągu Julii. Dotknięcie go przynosić ma szczęście w miłości. Magia działa.
- O tak. Nasz reżyser pan Tosza opowiadał nam o Weronie, wybieram się tam latem. Podróżuję stopem, dopóki z tego nie wyrosnę. Ja sama zakochałam się tak jak Julia, choć byłam o wiele starsza. Mój Romeo, który ma na imię Radek, też się tak zakochał. Znienacka i wbrew wszelkiej logice.
Finał, mam nadzieję, będzie szczęśliwszy.
- Moja mama i rodzice Radka bardzo się lubią. Więc tragedii może nie będzie. Jesteśmy rozdzieleni, bo on ma jeszcze dwa lata szkoły we Wrocławiu. Jeździmy do siebie pociągami zupełnie absurdalną trasą 9 godzin, nie mamy samochodów. Na szczęście oboje mamy tyle pracy, że udaje nam się nie tęsknić zbyt rozpaczliwie. Ja tęsknię najbardziej w poniedziałki, bo mam je wolne, Radek jest wtedy najbardziej zajęty, więc tęskni w niedziele.
Rola Julii to rola marzeń. Ucieszyła się nią Pani?
- Bardzo. Choć najpierw się przestraszyłam. To taka wielka rola,
ja zaraz po szkole. A potem przyszła ogromna radość.
Romeo zagląda w oczy
Bartosz Mazur jeszcze na studiach w Krakowie marzył by zagrać Romea. Nie wstydzi się uczuć i wyznań.
Młody mężczyzna widzi na balu młodziutką dziewczynę. A potem...
- To są dwa serca, dwie biologie, dwie połówki, które się nieomylnie odnajdują. Błyskawicznie się w sobie zakochują i błyskawicznie przeżywają swoją krótką miłość. Esencja tej historii jest tak gęsta, intensywna, że cały ich związek zawarty jest właściwie w czterech scenach: poznania na balu, wyznania i zaręczyn na balkonie, ślubu i nocy poślubnej. Potem już tylko żegnają się z ciałem ukochanej osoby.
Szekspir czyni bohaterami miłości po grób nieomal dzieci. Młodzi ludzie są zdolni do takiej determinacji?
- Miłość jest zdolna. Jak się zachowują przedszkolaki, gdy ustawi się je w parze nie z ukochaną koleżanką czy kolegą? Są smutne. Jedną z najpiękniejszych książek o miłości są dla mnie "Bezgrzeszne lata" Makuszyńskiego. Z drugiej strony mam ciocię, która wychodziła drugi raz za mąż zakochana mając lat 67. To jest szaleństwo, które dopada wszędzie i każdego.
Szekspir nie jest więc dla Pańskiego pokolenia anachroniczny?
- Konflikt dwóch domów, dwóch rodów. Głowa rodziny decydująca o losach dzieci. Takie były kulturowe, historyczne uwarunkowania miłości za czasów Szekspira. Dziś podchodzimy do swoich uczuć w sposób nieskrępowany, bardziej świadomy, potrafimy je pielęgnować, ale miłość jest ta sama.
Konflikt rodowy w tragicznym wymiarze byłby teraz możliwy?
- Oczywiście, że tak. Przypomnijmy sobie sytuację w Europie na Bałkanach. Sąsiad znany od wielu lat okazuje się nagle człowiekiem innej narodowości, pochodzenia i religii. Rodzi się nienawiść nie do przezwyciężenia.
Potęga pieniądza i prestiżu też może kochanków rozdzielić?
- Jasne, że tak. Świat ciągle potrafi stawać na głowie i normalnieje dopiero w obliczu tragicznych tego skutków.
Co Pana najbardziej pociąga w tej opowieści?
- Zawsze lubiłem "Romea i Julię". Jako książkę i jako historię miłosną. Ogromne wrażenie zrobił na mnie film Franco Zeffirellego. I ta cud dziewczyna, która gra tam Julię. Takich oczu się nie zapomina. Pamiętajmy, że Romeo i Julia są na balu w maskach. To jest największa zagadka ich historii. Zobaczyć czyjeś oczy i ofiarować mu swoje życie. To jest niewiarygodne, ale to się może zdarzyć.
Chciałbym żeby widzowie oglądając szekspirowską tragedię zatęsknili za piękną, intensywną miłością, by zapragnęli świętości w swoich uczuciach, chcieli ocalić je w codziennym zabieganiu. To jest dar, który niewielu z nas jest dany.