Artykuły

Władca musi słuchać

"Ifigenia" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Agnieszka Pollak-Olszowska w portalu bielsko.biala.pl

Na potrzeby spektaklu całkowicie zmieniono konstrukcję małej sceny, ustawiając publiczność dookoła stołu, przy którym rozgrywa się akcja dramatu, trzaskają drzwi, latają krzesła, tłuką się gliniane tabliczki. Klasyczną sztukę Eurypidesa przedstawiono w kontekście współczesnych konfliktów politycznych. Sezon w Teatrze Polskim zakończyła wczoraj głośna premiera "Ifigenii".

Napisana pomiędzy rokiem 408 a 406 p.n.e. tragedia Eurypidesa pt. "Ifigenia w Aulidzie" była najprawdopodobniej ostatnim dziełem autora. Stworzona na dwa lata przed upadkiem Aten podbitych przez Spartę, sztuka nie została ukończona. Temat zaczerpnięto z mitu o Atrydach opowiadającego o wydarzeniach poprzedzających wojnę trojańską. Grecka flota wojenna oczekuje w Aulidzie na dobry wiatr, by wypłynąć pod Troję. Powodem flauty nie są jednak warunki atmosferyczne, ale wola bogini Artemidy, która - czując się urażona przez wodza wyprawy, Agamemnona - wstrzymuje wiatr i uniemożliwia ekspedycję. Pod wpływem przepowiedni kapłana Kalchasa, by przebłagać boginię, a jednocześnie zapobiec buntowi we własnej armii, Agamemnon decyduje się złożyć w ofierze swą najstarszą córkę - Ifigenię.

Przerażająca atmosfera

- Z dzisiejszej perspektywy, to sztuka o powrocie agresywnej, przednowoczesnej polityki do świata, który żył w przekonaniu, że takie pojęcia jak konflikt, wojna, podbój czy dominacja należą nieodwołalnie do historii - wyjaśnia reżyser spektaklu Paweł Wodziński. - To tekst, którego bohaterami są ludzie polityki, realnie sprawujący władzę w państwie, których decyzje wpływają znacząco na losy obywateli. Wraz z powrotem twardej polityki czas wprowadzić ich znów na scenę.

Wodzińskiemu, który do tej pory reżyserował i tworzył scenografie w wielu teatrach w Polsce, udało się przenieść Eurypidesa w czasy współczesne przede wszystkim dzięki własnej wizji scenografii. Widzowie siedzą dookoła stołu za bohaterami, stając się niemymi świadkami wydarzeń. Wraz z rozwojem fabuły niewielka przestrzeń teatralna zaczyna się poszerzać. Ifigenia zdąża do ojca z lotniska w Aleksandrowicach, a niektórzy bohaterowie rozmawiają ze sobą w teatralnej szatni czy łazience.

Tragedię klasyka uwspółcześniają mikrofony, stroje, komputery i prezentowane na monitorach sceny zamieszek w Grecji. Autorzy sztuki próbują postawić tezę, że współcześni politycy i władcy są stawiani pod taką samą presją, jak tysiące lat temu. Pod tym względem nic się nie zmieniło. "Ifigenię" w Teatrze Polskim widz ogląda w nieustającym napięciu. Wodziński umiejętnie stwarza atmosferę strachu, którą potęgują hałasy trzaskających drzwi, rytmicznych uderzeń i tłukących się glinianych tabliczek

Co dolega władcy?

Świetnie wyreżyserowany spektakl Wodzińskiego wymaga sporych umiejętności aktorskich. Przed wszystkimi aktorami postawiono ogromne wyzwanie. Niestety, Tomasz Lorek (w roli Menelaosa) zachowywał się tak głośno, że nie można było zrozumieć wypowiadanych przez niego słów. Na szczęście, z wizją reżysera doskonale współgra kreacja Piotra Gajosa, który potrafił ukazała tragiczne dylematy moralne Agamemnona.

Znakomicie zagrały również panie: Anna Guzik-Tylka z wdziękiem i wielowarstwową mimiką potrafiła ukazać niejednoznaczność postaci Klytajmestry, a Daria Polasik, jako tytułowa Ifigenia, wykreowała przemianę swojej postaci od nieśmiałej dziewczynki do odważnej bohaterki narodowej. Na uwagę zasługuje rola Sławomira Miski (będącego także asystentem reżysera), który wcielił się w postać uwodzicielskiego i wojowniczego Achillesa.

Eurypides przedstawia mitologicznych bohaterów jako zwykłych ludzi postawionych wobec najtrudniejszych egzystencjalnych wyborów. "Co nowego dręczy Cię, władco?"- pyta Agamemnona jeden z bohaterów. Władca jest cierpiący, niespokojny, na skraju szaleństwa. Lud wymusza przecież na polityku okrutną decyzję o poświęceniu własnego dziecka w imię wytworzonej idei obrony narodu przed barbarzyńcami, usprawiedliwiającej militarną inwazję.

Trzeba bać się motłochu

Językiem nacjonalistycznym zaczyna przemawiać także Ifigenia. Słowo "Grecja" zastępuje wszystkie inne, takie jak rodzina, córka, ojciec, żona, przywiązanie, miłość, uczucie, szczęście. Eurypides opisuje raczej świat polityki, gry politycznej, emocji wprzęgniętych w procesy sprawowania władzy i manipulowania tłumem niż antyczny rytuał ofiarowania czy starogrecką obrzędowość.

"Ifigenia w Aulidzie" przedstawia sytuację, w której polityka rujnuje życie prywatne, trwale rozbija rodzinę i determinuje jej najważniejsze egzystencjalne wybory, podporządkowując sobie wszystkie sfery życia. Tej ponadczasowej prawdzie ze sztuk Eurypidesa Wodziński poświęcił szczególnie wiele uwagi. Zamiast muzyki, w uszach widzów dudnią miarowe uderzenia dłoni Ifigenii zwiastującej nadchodzącą ofiarę, którą złoży dla dobra ojczyzny i własnej rodziny. Sceny zamieszek na ekranach komputerów nieustannie przypominają o tym, że "trzeba bać się motłochu". Tłum może przecież zniszczyć władcę, jeśli ten go nie posłucha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji