Artykuły

Imiona władzy Jerzego Broszkiewicza czyli każdy musi nieść sam ciężar swej wolności

Urządziliśmy swojego czasu festiwal polskich sztuk współczesnych. Do­robek był słaby, a dramaturdzy albo "przejadłszy się" współczesną te­matyką, albo może czując niedostatek twórczy (sztukom pisanym według z góry narzuconych założeń musiało być daleko do doskonałości - cof­nęli się raptownie w przeszłość, po tematy historyczne. Stąd "Król i ak­tor" Brandstaettera, "Droga do Czarnolasu" Maliszewskiego, czy "Polacy nie gęsi", Morstina. Była to jakby gremialna ucieczka od problemów teraźniejszości, drażliwych, a tym samym dla autora kłopotliwych).

Na tle tamtych sztuk historycznych - nowa sztuka Jerzego Broszkiewicza pod tytułem "Imiona władzy" (prapremiera odbyła się ostatnio w Teatrze Dramatycznym) stanowi ciekawe zjawisko w polskiej twórczości dramatycznej, nosi znamiona przełomu, jaki się dokonał.

Ten utwór dramatyczny, złożony z trzech jednoaktówek, pokazany jest w trzech różnych epokach historycznych - od antycznego Rzymu, poprzez Hiszpanię Filipa II aż do czasów współczesnych. Sięgnięcie do hi­storii nie oznacza jednak u Broszkiewicza ucieczki od aktualności. Prze­ciwnie - pod zasłoną metafory historycznej pokazuje on najbardziej ostre, palące, nurtujące współczesność sprawy.

"Imiona władzy" to sztuka o moralności politycznej, o różnych for­mach sprawowania władzy. Każda z tych form jest inna, ubrana w szaty innej epoki, ale nosi tę samą cechę - tyranii. Jak to pisał kiedyś Di­derot w swoich zasadach polityki władców? - "Przekonać swoich pod­danych, że zło, które im się czyni, jest dla ich dobra...'"

Oto bohater pierwszego obrazu - konsul rzymski Klaudiusz, który po­wołując się na moralne racje sprawowania władzy dla dobra państwa - w imię tych racji popełnia zbrodnię. Oto bohater następnego obrazu - hiszpański król Filip: ten nie szuka nawet usprawiedliwiających formu­łek, bez osłonek oświadcza, że tyrania, to konieczny atrybut władzy ab­solutnej. Wreszcie trzeci bohater obrazu, dziejącego się już we współ­czesności, w epoce władzy totalitarnej. Autor ukazuje nam tu nie władcę, lecz ofiarę jego władzy. Główną postacią jest więzień "114", którego imię noszone jest na ustach wszystkich - jako symbol nadziei i wyzwolenia spod tyranii. Pointa tego utworu, spiętego klamrą problemową z po­przednimi, wydawałaby się optymistyczna: władza tyranii upada, więź­niowie wychodzą na wolność. Ale nie na tym gończy się problem. Ze sceny padają bowiem znamienne słowa: "każdy z nas będzie teraz sam niósł ciężar wolności".

Dzieło Broszkiewicza - to zamierzenie bardzo ambitne i nowatorskie. Czy się w pełni udało? Sztuka zaskakuje błyskotliwością myśli, jest ciekawa dla intelektualistów. Jej aluzyjność przemawia silnie do widza, absorbuje bez przerwy jego uwagę, wciąga go niepostrzeżenie od pierw­szych zdań do dyskusji, do konfrontowania zdarzeń i spraw, do ich własnej oceny.

Broszkiewicz-dramaturg uległ tu jednak bezsprzecznie w wielu miej­scach Broszkiewiczowi-publicyście. Sztuka, a szczególnie jej pierwszy akt - to właściwie uteatralniona publicystyka. Ale publicystyka dobra! To uchro­niło widza od znużenia, jakie niewątpliwie groziłoby mu w scenie mo­nologu Klaudiusza (bardzo sugestywnie zagrał go Maciej Maciejewski). Utwór drugi, dziejący się w renesansowej Hiszpanii ma już w sobie wię­cej życia scenicznego. Z jakim zainteresowaniem słucha się dysputy mię­dzy królem a jego nadwornym śpiewakiem Carinellim (Karolina Borchardt), świetnie prowadzonej przez Jana Świderskiego (Filip). Jak ciekawie ry­suje się tu obraz dworu i królewskiej oblubienicy! (Halina Mikołajska). Najżywiej jednak, najbardziej przemawia do widza utwór trzeci, dzieją­cy się w wiezieniu. Tocząca się w nim akcja wciąga od pierwszych mo­mentów, jej drapieżna aluzyjność wywołuje wielki oddźwięk. Wyraziste sylwetki więźniów narysowali - Bolesław Płotnicki, Józef Nowak i Wi­told Skaruch. Ciekawie postać strażnika odtworzył Janusz Paluszkiewicz. Rangę tego przedstawienia, wyreżyserowanego z pietyzmem przez Lidię Zamkow, podnosi piękna oprawa scenograficzna Andrzeja Sadowskiego i pełna wyrazu ilustracja muzyczna Tadeusza Bairda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji