Lustro obyczaju
"Opis obyczajów", widowisko wg Jędrzeja Kitowicza w wykonaniu doborowego zespołu pod batutą Mikołaja Grabowskiego, nie po raz pierwszy pojawia się w stolicy. Mieliśmy już okazję oklaskiwać ten spektakl, obsypany nagrodami na festiwalach, i podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych, prawie dwa lata temu.
W "Opisie obyczajów" inscenizator podstawia polskiej zbiorowości krzywe zwierciadło. Buduje spektakl teatralnie bujny, skrzący się dowcipem, o świetnym rytmie, którego główną kanwą jest rozprawa z naszym prowincjonalizmem, obskurantyzmem, pospolitą głupotą, skłonnością do bitki i wypitki i zarazem wzniosłych popisów deklaratywnego patriotyzmu. To z pozoru wesołe przedstawienie stanowi gorzki rejestr polskich grzechów głównych, a zarazem przestrogę przed euforią z "odzyskanego śmietnika".
Premiera "Opisu" odbyła się w roku 1990, kiedy panował nastrój niczym nie zmąconego optymizmu i wiary w nową, piękną przyszłość. Grabowski studził już wówczas powszechną wesołość, przypominając bolesne zadry i nawarstwienia w narodowym życiorysie. A że uczynił to bez natrętnego moralizowania, umożliwiając przy tym aktorom wykonanie popisowych solówek i wykazanie się zbiorową dyscypliną, powstał spektakl, który bawiąc i budząc zasłużony podziw - potrząsa sumieniem.
Spektakl Grabowskiego to jedno z największych osiągnięć artystycznych polskiego teatru ostatnich sezonów, i bodaj jedna z nielicznych prób diagnozy sytuacji psychicznej społeczeństwa, jakie teatr w nowych okolicznościach historycznych zdołał wyartykułować. Taki spektakl to zawsze święto w teatrze.