Artykuły

Co naprawdę się wydarzyło?

"W mrocznym mrocznym domu" w reż. Marcina Hycnara z Teatru im. Słowackiego w Krakowie na VII Spotkaniach Teatralnych "Bliscy Nieznajomi" w Poznaniu. Piszą Bernadetta Zielińska i Marta Seredyńska w Gazecie Festiwalowej.

Gram w zielone

Spektakl "W mrocznym mrocznym domu", mający swoją premierę pół roku temu w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, nie należy do łatwych w interpretacji. Konfrontacja reżysera przedstawienia - Marcina Hycnara z niezwykle złożonym i wielowymiarowym dramatem Neila LaBute'a wydała zaskakujące scenicznie owoce.

Widzowie poznają dwóch braci w momencie ich spotkania w zadziwiającej przestrzeni. Wszechobecna zieloność spowijająca scenę i kulisy tworzy wokół głównych bohaterów rodzaj rajskiej enklawy, w której nic złego nie może się wydarzyć. To jednak tylko pozór. W miarę trwania dialogu okazuje się, że jest to dziedziniec szpitala dla chorych psychicznie a jeden z braci przebywa w nim na terapii odwykowej. Alkohol i narkotyki okazały się jedynym sposobem ucieczki od wydarzeń z dzieciństwa. Od tego momentu sytuacja będzie zmieniać się jak w kalejdoskopie, a kolejne tajemnice wyjdą na światło dzienne: molestowanie seksualne jednego z braci przez przyjaciela rodziny, konflikty z ojcem, wzajemne nieporozumienia przejawiające się także w odmienności stylistycznej języka bohaterów, pretensje i urazy, chęć zemsty. Widz gubi się w gąszczu intryg, traci grunt pod nogami wobec zawiłości i komplikacji ludzkiego losu. Dzięki narracyjnej strukturze dramatu wydarzenia zostają zamknięte w opowieści, przeszłość splata się z teraźniejszością w rozmowach, wspomnieniach i ekspresyjnych gestach aktorów, a nie w zmieniającej się scenografii czy dynamice zwrotów akcji w czasie rzeczywistym. Zawiedzie się ten, kto oczekuje, że w W mrocznym mrocznym domu coś interesującego się wydarzy. Najważniejsze rozegrało się kilkanaście lat temu i teraz jest przed widzem odsłaniane.

W dalszej części spektaklu motywem wiodącym wydaje się być zemsta. Tym razem sceniczna zieleń wyobrażać ma pole golfowe, na które przybywa drugi z bohaterów, aby skonfrontować się z seksualnym oprawcą swojego brata. Spotyka tam jednak córkę mężczyzny, zbuntowaną nastolatkę o dość swobodnym stosunku do życia i wdaje się z nią we flirt. Widz może jedynie domyślać się, czym został zakończony dziwny romans, ponieważ partia kończy się propozycją wspólnej wyprawy w nieznane autem mężczyzny.

Kolejna część spektaklu rozgrywa się za domem pierwszego z braci, który świętuje pomyślnie przebytą terapię i powrót do domu. Radość rodzinnego spotkania przerywa mu jednak braterska wizyta. Wtedy też dialog bohaterów wywołuje kolejne duchy przeszłości: erotyczne uwikłanie obu braci i manipulacje, jakim zostali poddani przez starszego kochanka. Dużo w tym miejscu niezwykle steatralizowanej gry aktorskiej, sinusoidalnej dynamiki dialogu.

Gdzie zatem upatrywać tytułowego mrocznego domu? Czy chodzi o ten opływający w dostatki, ale zimny i stanowiący siedzibę nieszczęść, należący do brata - alkoholika? W jakim stopniu mrocznym doświadczeniem był dla bohatera pobyt w szpitalu psychiatrycznym? A może mrocznym domem można nazwać domek na drzewie, w którym dochodziło do dramatycznych wydarzeń? Konkluzja spektaklu sugeruje, że najmroczniejszą strefą człowieka jest jego umysł, rejestrujący bezlitośnie, dzień po dniu, wszystkie życiowe doświadczenia.

Czy historia braci, pełna niezagojonych ran z przeszłości, ma szansę zakończyć się happy endem? Czy uda im się znaleźć wspólny język pomimo różnych dróg, jakie wybrali w życiu? W mrocznym mrocznym domu to opowieść o otwartym zakończeniu, jednak ogarniająca scenę zieleń pozwala mieć nadzieję, że odpowiedź na powyższe pytania brzmi "tak".

Bernadetta Zielińska

***

Co naprawdę się wydarzyło?

Co stanie się, gdy dwaj bracia zobaczą się po latach? Czy będzie to miłe i sentymentalne spotkanie rodzinne, czy może okaże się ono wielką porażką, wypominaniem sobie dawnych błędów, ujawnianiem faktów, o których mówić głośno powinno się już dużo wcześniej? Spektakl "W mrocznym mrocznym domu" w wykonaniu artystów Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie to gorzki obraz współczesności, w której aż roi się od gniewu i przemocy.

Bohaterowie dramatu Neila La Bute'a - Terry (Grzegorz Mielczarek) i Drew (Marcin Sianko) zaznali w dzieciństwie przemocy ze strony tych, którzy powinni zapewniać im bezpieczeństwo. Jak w takiej sytuacji reaguje dziecko? Czy doświadczanie zła sprawia, że sami stajemy się potem oprawcami i traktujemy innych ludzi w sposób okrutny i bezlitosny? Postaci przedstawienia poznajemy już jako dorosłych mężczyzn - chciałoby się powiedzieć dojrzałych, lecz kolejne sceny pokazują, jak bardzo przepełnieni są żalem do tych, którzy ich skrzywdzili i nie potrafią poradzić sobie z traumą dzieciństwa. Przez to ich życie nie wygląda korzystnie, nie potrafią wchodzić z innymi w głębsze relacje.

Przedstawienie w reżyserii Marcina Hycnara idealnie wpisuje się w temat tegorocznej edycji festiwalu. Patrząc na dwóch, obecnych na scenie aktorów zastanawiam się, który z nich bardziej przypomina Kaina, a który Abla i czy można jednoznacznie sklasyfikować ich charaktery. Początkowo wydaje się, że Terry jest silnym psychicznie mężczyzną, dominującym nad bratem, którym gardzi. Drew nie traktuje rzeczywistości tak bezwzględnie jak Terry, nie radzi sobie z emocjami i z uporządkowaniem własnych spraw - dlatego trafił do szpitala dla chorych psychicznie, na leczenie odwykowe. W pierwszej scenie odnosi się wrażenie, że mężczyzna przybiera pewnego rodzaju maskę, usiłuje nie pokazywać swoich słabości, poprzez język jakim się posługuje próbuje wykreować siebie na odważnego i nie przejmującego się problemami. Jego starania są jednak próżne. Mimo że Drew to postać chwiejna emocjonalnie, bardziej złożony psychicznie jest jego brat. Terry nie ujawnia tego, co czuje, jest introwertykiem, skrywającym swe żale głęboko w swoim wnętrzu. Ostatnia scena pokazuje jednak, że mężczyzna nie jest odporny na krzywdy - jego wyrzuty w stosunku do brata i oprawców z przeszłości narastają, przeradzają się w atak wściekłości, którego nic już nie może zatrzymać. "Nic nie zrobiłeś" - to główny zarzut, padający pod adresem Drew. Zastanawiające, kto bardziej w tej sytuacji rani - czy ci, którzy wyrządzają zło, czy biernie patrzący na ich działania. Kto tu jest winny? Kto ponosi odpowiedzialność za bolesną przeszłość?

Oprócz relacji braterskiej w przedstawieniu pojawia się jeszcze jeden wątek. W drugiej części Terry odwiedza pole golfowe, należące do dawnego dręczyciela. Spotyka tam jego nastoletnią córkę (Karolina Kamińska), którą próbuje uwodzić. Dziewczyna coraz bardziej angażuje się w dialog z mężczyzną, stara się mu zaimponować. Niewinna gra między nimi doprowadza do decyzji, by z nim wyjechać. Nie wiemy jednak co wydarzyło się dalej, możemy się tego jedynie domyślać. Skoro bohater doznał dawniej krzywdy ze strony ojca nastolatki, to czy teraz przyszedł czas na zemstę? Jaki rodzaj przemocy zastosuje wobec niej?

Tekst dramatu bardzo dobrze wybrzmiewa w przestrzeni, w całości wypełnionej sztuczną trawą. Scenografia Julii Skrzyneckiej pobudza wyobraźnię, sprawia, że widz zaczyna zastanawiać się nad tym, co w spektaklu nie zostało powiedziane wprost. Wszechobecna zieleń może początkowo przytłaczać, jednak zastosowanie jednobarwnego tworzywa daje możliwość głębszej refleksji nad tym, jak bardzo mroczne było życie bohaterów. Warstwa wizualna zdecydowanie dominuje tu nad aktorską (która wydaje się najsłabszym elementem spektaklu Hycnara) - świetnie wygląda na przykład ostatnia scena, w której światło rozprzestrzenia się na całą salę, przypominając kosmos, w którym wszyscy się znajdujemy. Czy oznacza to, że historia napisana przez Neila La Bute'a jest uniwersalna? Czy każdy doświadcza mroku?

Marta Seredyńska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji