Artykuły

...a zęby synów ścierpły. Lekcje męki

Problem odpowiedzialności zbiorowej w kontekście indywidualnego obowiązku moralnego poczuwania się do winy za przeszłe i obecne czyny zbiorowości, do której się należy, rozważał niegdyś Leszek Kołakowski, stwierdzając, że nie można identyfikować się tylko z tym, co we własnej grupie dobre. Dawał przy tym chlubny przykład Kościoła rzymsko-katolickiego, który przeprosił za zło czynione przed wiekami w imieniu tej instytucji. Logiczny wywód nie pozostawiał wątpliwości co do konsekwencji poczucia określonej tożsamości, a więc również odpowiedzialności syna za grzechy ojca. Do powtórnych przemyśleń tego zagadnienia mobilizuje Nasza klasa. Historia w XIV lekcjach, dramat Tadeusza Słobodzianka - w 2010 roku nagrodzony nagrodą NIKE i wystawiony w Teatrze na Woli im. Tadeusza Łomnickiego, w reżyserii Ondreja Spiśaka (prapremiera: National Theatre, Londyn, 2009, reż. Bijan Sheibani).

Główny człon tytułu tej sztuki brzmi identycznie jak nazwa internetowego portalu społecznościowego. Dla interpretacji utworu wydaje się to dość ważnym nawiązaniem, obok dramatycznej koligacji z Weselem Wyspiańskiego i podkreślanych przez wielu recenzentów skojarzeń z Umarłą klasą Tadeusza Kantora czy piosenką Jacka Kaczmarskiego Co się stało z naszą klasą. W portalu "Nasza klasa" kontaktują się ze sobą ludzie, których w realnym świecie często nic nie łączy, ale w izolowanej przestrzeni wirtualnej odnajdują nieustającą naszość w konkretnej grupie zalogowanych byłych/nieustających uczniów. Przepowiadają sobie szkolne zdarzenia i wyuczone formułki czy wierszyki. Opowiadają swoje życie szczerze, z własnej perspektywy, bardziej dla siebie niż innych, nikomu nie patrząc w oczy. Ten charakter komunikacji międzyludzkiej wykorzystał Słobodzianek, i Ondrej Spiśak sugestywnie zrealizował na scenie. Spektakl rozgrywa się w zamkniętym kręgu "naszej klasy", a o tym, co dzieje się na zewnątrz, informują jedynie godła kolejno pojawiające się nad drzwiami: krzyż, swastyka, sierp i młot, swastyka, sierp i młot, krzyż. Wojna i systemy totalitarne wpływają tylko pośrednio na losy bohaterów i relacje między nimi, dlatego prawie nie ma o nich mowy. Zmieniają się władcy, systemy, żandarmi, a bezpośrednio odpowiedzialni za fakty są miejscowi. Postaci-członkowie Naszej klasy, w kostiumach prezentujących ich takimi, jak wyglądali w momencie nadania ostatniego komunikatu za swego życia, prawie beznamiętnie relacjonują zdarzenia. Jaki obraz z tych oddzielnych przekazów stworzy odbiorca, to już kwestia jego wrażliwości, wiedzy, rozległości skojarzeń.

Słobodzianek, po rozmowach z mieszkańcami Jedwabnego, a szczególnie z Marianną i Stanisławem Ramotowskimi, nosił się z zamiarem osnucia dramatu na motywach ich wesela, dokonania wiwisekcji postaw Polaków, wzorowanej na sztuce Wyspiańskiego. Z tego pomysłu zostały inspiracje cytatami, wśród nich słowami Dziennikarza wiążącymi całą myśl Naszej klasy...: "Wina ojca idzie w syna;/ niegodnych synowie niegodni". Został też "weselopodobny" podział postaci scenicznych na Osoby i Osoby Dramatu, które tu powstają w akcji, w efekcie poczynań Osób, a nie przybywają z przeszłości, z Historii, jak w Weselu (chyba że Osobami są również odbiorcy sztuki, do których autor sprowadza "z Piekła duchy"). Ceremonii weselnej poświęcona jest w rezultacie tylko jedna lekcja. A lekcji tyle, ile Stacji Męki Pańskiej. Dramat Słobodzianka to msza i droga cierpienia polskich Żydów (ale i polskich Polaków). Podczas mszy odbywa się "czytanie", rozpoczynane i kończone klepanymi z pamięci formułkami/wierszykami szkolnymi, czyli jakby lekcje (epistoły) w ramach liturgii słowa, poprzedzającej eucharystię, do której trzeba brnąć przez XIV lekcji-stacji męki aż do mrocznego przedsionka - otwartego wspólnego grobu dla niespokojnych mar czy też wyrzutów sumienia (narodowego?). Spektakl to właściwie esej sceniczny, prowokujący do przemyśleń na temat stereotypów, tożsamości, kwalifikacji czynów i ich wpływu na potomnych. Odgrywa też rolę nośnika wiedzy i emocji dotyczących zbrodni w Jedwabnem. Dla wielu odbiorców będzie za jakiś czas podstawowym, łatwo dostępnym źródłem informacji o tym, a być może trafi na listę szkolnych lektur. Zbiegiem okoliczności ukazanie się dramatu i jego polskiej inscenizacji towarzyszyło nagłośnieniu medialnemu Złotych żniw Jana Tomasza Grossa. Wzmacniało je w pewnym sensie, uprawomocniało, znów i znów wymuszało lęk przed coraz bardziej odległą przeszłością.

"Nasza klasa" to bez wątpienia społeczność Jedwabnego, ale Słobodzianek nie podaje tej piętnującej nazwy miejscowości, która stała się symbolem czynu haniebnego, mającego obciążać kolejne pokolenia jej mieszkańców, chociaż podobne zdarzenia dotyczyły również innych miast na wschodnich kresach Polski, na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Wskazanie historycznych przyczyn, dlaczego mogło się to stać właśnie na tamtych terenach, nie ma być usprawiedliwieniem zła, ale wyraźniejszym, niż może to zostać odczytane z dramatu, uwypukleniem sytuacji je rodzącej.

Od XIX wieku naród wybrany i mesjasz narodów, żyjąc obok siebie na terenach polskich pod rozbiorami, starały się, przeważnie oddzielnie, o własną wolność i miejsce na Ziemi. W polskich kręgach nacjonalistycznych rodziły się na tym tle obawy, że Polacy mogą zostać zdławieni gospodarczo i wyparci przez Judeopolonię, którą dość skutecznie straszono od czasów Juliana Ursyna Niemcewicza. W 1897 roku Roman Dmowski założył w Królestwie Polskim Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne, a równolegle w Wilnie powstał Powszechny Żydowski Związek Robotniczy BUND, w ramach Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji. W tym samym roku na I Światowym Kongresie Syjonistycznym została założona Organizacja Syjonistyczna (później Światowa Organizacja Syjonistyczna). Propaganda antyżydowska przybierała na sile od początku XX wieku. Celem jej, a potem regularnych napaści i pogromów organizowanych w okresie międzywojennym przez endecję, było zmuszenie Żydów do wyniesienia się z Polski. Drogą do Palestyny (1917 - deklaracja Balfoura o udostępnieniu Żydom do zamieszkania Palestyny będącej mandatem brytyjskim), zainteresowani byli przeważnie tylko syjoniści. Gwarantem tłumienia ekscesów antyżydowskich i utrzymania postanowień "małego traktatu wersalskiego" (z 28 czerwca 1919, nakładającego na Polskę obowiązek przestrzegania praw ludności żydowskiej i innych mniejszości do własnej kultury, języka, oświaty i religii) był Józef Klemens Piłsudski, i wszelkie napaści na Żydów były do 1935 roku karane. Dlatego tak wielu Żydów było piłsudczykami, a wielu księży na zdominowanych przez endecję kresach wschodnich wręcz nienawidziło Marszałka. Ten moment zaznacza Słobodzianek w scenie apelu po śmierci Piłsudskiego, do którego całą klasę zorganizowali uczniowie żydowscy, a na koniec którego Heniek (w przyszłości ksiądz) ku zaskoczeniu kolegów wyrecytował "brzydki" wierszyk o tym, że "Pan Marszałek nożem chrzczony [...] Polskę Żydom sprzedał". Po 1935 roku wypracowane przez kilkanaście lat reguły współżycia między obu nacjami szybko ulegały zaprzepaszczeniu. Wiosną 1936 roku premier Polski ogłosił "polonizację gospodarki" uderzającą nie tylko w Żydów ale i w przedstawicieli innych mniejszości narodowych. W 1937 roku minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego zezwolił na getto ławkowe na uniwersytetach.

W Białostockiem, a szczególnie na ziemi łomżyńskiej, próby blokowania działalności gospodarczej Żydów wspierane były przez Kościół, którego prasa donosiła o sukcesach akcji niszczenia żydowskich kupców i uniemożliwiania Żydom zakupu żywności. Endeckie wybryki dotyczyły również Polaków utrzymujących kontakty z Żydami, a także zwolenników sanacji. Nierzadko księża odmawiali im posług religijnych. Jak podaje Joanna Tokarska-Bakir w "Wy z Jedwabnego", w Łomżyńskiem ponad 80 % duchownych było zwolennikami endecji. W małych ośrodkach kapłan bywa często jedynym autorytetem, a na kresach wschodnich to on właśnie niósł endeckie idee, dokonując manipulacji tożsamości, czyli czegoś, co obecnie nosi nazwę - granfalloon. Polak znaczyć miało - katolik, dążący do Polski bez Żydów. Następstwem tej sytuacji było to, że społeczność żydowska często z entuzjazmem witała Armię Czerwoną, przejmującą 28 września 1939 Białostocczyznę od hitlerowców. W sporej części wraz z polskimi komunistami wspierała też nową władzę... i odgrywała się na Polakach-katolikach. U Słobodzianka zaznaczone jest to wypowiedzią Jakuba Kaca, że Dom Katolicki nie będzie już potrzebny i zrobi się w nim kino, a krzesła do niego weźmie z kościoła, który zostanie zlikwidowany. Jakub Kac w dramacie jest młodym członkiem BUND-u (brutalnie zamordowanym w lipcu 1941 r. przez Polaków), autentyczny Jakub Kac był starym rymarzem w Jedwabnem i proponował zamianę kościoła na kino oraz lprzekształcenie naw bocznych na ubikacje. Utopił się sam w sławojce po wkroczeniu Niemców (IPN, Załącznik nr l do postanowienia o umorzeniu śledztwa, 2003).

Wydarzenia podczas obecności radzieckiej w tamtym rejonie miały jednak o wiele ostrzejszy charakter niż pokazany w sztuce. Na przełomie 1939/40 do walki z Sowietami, powstała Narodowa Organizacja Radykalna (NOR), nastawiona na współpracę z Niemcami, a także oddziały partyzanckie o różnej orientacji politycznej. W latach 1940-41 odbyły się cztery deportacje na Syberię z terenów wcielonych do ZSRR. Objęły łącznie 320 tysięcy osób, w tym 6,5 tysiąca z ziemi łomżyńskiej (por.: Tomasz Daniłecki Deportacje ludności cywilnej, 2002). Napięcie narastało na tle autentycznych krzywd i zbrodni sowieckich, w których współudział komunistów, Polaków i Żydów, a także zwykłych renegatów był niezaprzeczalny. Ich warunki życiowe były lepsze niż reszty miejscowej ludności, gnębionej konfiskatami, brakami żywności, a wreszcie aresztowaniami, egzekucjami i deportacjami na Syberię. Z samego Jedwabnego rozstrzelano 40 osób, a wywózkami objęte zostały przede wszystkim rodziny mundurowych (łącznie z leśnikami). Na tle pojęcia wroga, utrwalonego już przez endecję i popierający ją na Białostocczyźnie Kościół, za winnych tego uważano przede wszystkim Żydów. Pod wpływem takich nastrojów i z zapleczem NOR-u 22 czerwca 1941 witano żołnierzy niemieckich prawie jak wyzwolicieli, i niekiedy dokonywano potem wspólnie haniebnych zbrodni.

Białostocczyzna i Łomżyńskie zostały wcielone do Rzeszy jako Bezirk Białystok, dla którego szefem Zarządu Cywilnego i jednocześnie komisarzem III Rzeszy na Ukrainę (włączoną do GG) został Erich Koch. Sytuacja Żydów i Polaków na wszystkich polskich ziemiach wcielonych była bez porównania gorsza niż w Generalnym Gubernatorstwie. Dotyczyło to również Bezirk Białystok, chociaż w okresie do połowy lipca 1941 ofiarami agresji (w wielu przypadkach również polskiej) stali się prawie wyłącznie Żydzi. Z ułożonych puszczano się tego w sytuacji powstałego za władzy sowieckiej rozchwiania norm etycznych i w przekonaniu, że gdy prawowitych właścicieli już nie ma, ich dobytek lepiej niech dostanie się polskim sąsiadom, miast trafić w ręce niemieckie (zgodnie z prawem okupanta, opuszczone mienie polskie i żydowskie było własnością Rzeszy; rabując domy zabitych Żydów, Polacy okradali Niemców. Kwestią moralną pozostaje, jak mogli to robić świeżo po przerażających zbrodniach). U mordujących dla majątku dziwna jest rezygnacja ze "złotych żniw" i nieprzystąpienie do nich przez następne dziesiątki lat. A bezspornie tak się stało, skoro podczas ekshumacji w 2002 roku stwierdzono nietknięte warstwy w grobach koło spalonej stodoły (przebadać można było tylko znajdujący się na wierzchu popiół, bo na ruszanie kości nie zgodził się ze względów religijnych rabin Warszawy i Łodzi, deklarując: "Szacunek dla kości naszych ofiar jest dla nas ważniejszy niż wiedza, kto zginął i jak, kto zabił i jak"). W popiele (zebranym w 1941 r. z klepiska już po wrzuceniu do dołów ciał tych, którzy podusili się w dymie), poza kilkoma tysiącami rubli w monetach niewielkich nominałów i metalowymi przedmiotami, znaleziono: kilkadziesiąt rubli w złotych monetach i kilkaset złotych polskich w srebrnych monetach, ok. 50 złotych zębów, ok. 10 złotych obrączek i tyleż srebrnych oraz inne złote i srebrne ozdoby, a także ok. 10 zegarków (dokładny rejestr znalezisk w: Załącznik nr 2 do postanowienia o umorzeniu śledztwa, IPN, 2003). Ile złota i srebra znajduje się nadal pod popiołami? Na to nigdy nie będzie odpowiedzi, podobnie jak na pytanie, co dokładnie działo się w lecie 1941 r. w Łomżyńskiem. Jedno jest pewne: niezależnie od zakresu inspiracji, nacisków czy konkretnych poczynań Niemców udział kilkudziesięciu Polaków w tych wydarzeniach jest faktem i winni temu są nie tylko wojna, Stalin i Hitler. To zaczęło się na długo przed 1939 r., i pod wpływem propagandy endeckiej (ale w pewnym stopniu również BUND-owej) narastało, szczególnie na wschodzie Polski. Niełatwo było przeciwstawiać się poddanej tej propagandzie większości, bo opór niósł różne zagrożenia. Dlatego zdolnych do niego należałoby wyróżnić. Tymczasem obciążani są oni w literaturze i prasie zbrodnią w ramach odpowiedzialności zbiorowej, jako mieszkańcy Jedwabnego i jako Polacy w ogóle, wraz z nami wszystkimi.

Adam Michnik pisał w artykule Szok Jedwabnego ("Gazeta Wyborcza", 2001): "Wobec tych ludzi, którzy oddali życie za ratowanie Żydów, też czuję się odpowiedzialny, czuję się wobec nich winny, gdy czytam tak wiele w polskich i obcych gazetach o zbrodniarzach, którzy mordowali Żydów, a towarzyszy temu głuche milczenie o tych, którzy Żydów ratowali. Czy naprawdę zbrodniarzom należy się większa sława niż Sprawiedliwym?". To jest ważne pytanie w sprawie nagłaśniania każdej zbrodni. Jego dalszym ciągiem jest pytanie o to, czy z jakichkolwiek pobudek wolno rzucać cień na Sprawiedliwych i innych, nawet niewyróżniających się bohaterstwem, ale niewinnych, bezsilnych, często zastraszonych, sterroryzowanych? I na ile wolno, w celu przemeblowania polskiej tożsamości przy pomocy powieści czy dramatu, rzucać cień na osoby rozpoznawalne pod ich literackimi odpowiednikami? Dla nadania wyraźnego kształtu swoim intencjom Słobodzianek przyjął operowanie stereotypami charakteru narodowego. Żydzi z Naszej klasy... wypadają w tym ujęciu lepiej od Polaków, choć Słobodzianek ukazuje również te ich zachowania, które wiążą się ze stereotypem Żyd-ubek. Menachem, wykazujący się mściwym okrucieństwem jako funkcjonariusz UB, jest odbierany ze współczuciem i po części usprawiedliwiany, bo jego ubeckie praktyki wynikają z głuchej rozpaczy po spaleniu w stodole najbliższej rodziny. Polak Zygmunt, natomiast, największa kanalia dramatu i właściwie sprawca wszystkich scenicznych nieszczęść, stracił co prawda przez Sowietów ojca, ale jego działania pod wpływem tego są jednoznacznie ohydne. Postaci w miarę porządnych Polaków też są niezbyt pozytywne. Władek i Zocha ratują od zagłady Żydów, ale kieruje nimi tylko popęd seksualny. Władek znajduje się przez moment na rynku, gdzie dręczeni są Żydzi, ale stwierdzając: "co ja mogłem zrobić", wzrusza ramionami i odchodzi (jest ponadto notorycznym pijakiem). Zocha, ukrywająca Menachema, nie podaje jego żonie, a swojej szkolnej koleżance, wody na rynku i mimo błagań tej, nie zgadza się zaopiekować jej dzieckiem.

Władek z Naszej klasy... to faktycznie Stanisław Ramotowski, a Zocha to Antonina Wyrzykowska. Można rozpoznać ich bez trudu. Stanisław Ramotowski uratował od pogromu całą rodzinę Rachelki Finkelsztejn (po chrzcie i ślubie - Marianny, jego żony) i zorganizował im schronienie, a gdy w wyniku czyjejś denuncjacji wywieziono ich do getta w Łomży, zdołał wykraść z niego żonę, a próbował również jej siostrę. Antonina Wyrzykowska z mężem prze-chowywali łącznie dziewięciu Żydów, z których przeżyło siedmiu. Ramotowski i Wyrzykowska otrzymali medale Sprawiedliwy wśród Narodów Świata (takie medale Yad Yashem przyznało jeszcze dwóm osobom z rejonu Jedwabnego). Cechy, jakie nadał autor ich odpowiednikom w dramacie, krzywdzą ich i innych mieszkańców miasteczka.

Zgodnie z etyką pierwszych ksiąg Starego Testamentu, synowie obciążani są winą za czyny ojców. Słobodzianek wskazuje więc na to, że nie dorośliśmy jeszcze do etapu rozwoju społecznego, w którym można odpowiadać tylko za własne postępki, jak w Księdze Ezechiela nakazuje Jahwe: "2. Dlaczego to używacie między sobą przysłowia o ziemi izraelskiej: Ojcowie jedli kwaśne grona, a zęby synów ścierpły? / 3. Jakom żyw - mówi Wszechmocny Pan - że już nie będziecie wypowiadali w Izraelu tego przysłowia. / [...] 20. Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego". W rocznicę zbrodni w Jedwabnem Słobodzianek karze tragiczną śmiercią niewinnych synów Zygmunta i Menachema. Czy ten wyrok "boski" ma nam uświadomić naszą, powojennych pokoleń, winę za tamte czasy?

Na marginesie warto wspomnieć Ericha Kocha, odpowiedzialnego za zbrodnie w Bezirk Białystok i na Ukrainie. Los i wszelka Sprawiedliwość obeszły się z nim nader łaskawie. W 1949 został przekazany Polsce i tu zasądzono mu karę.

Z ułożonych chronologicznie faktów wyłania się czteroetapowy obraz zagłady w okręgu białostockim:

1. (22-29 czerwca 1941) - Akty przemocy o charakterze linczu i rabunki dokonywane przez część Polaków, pokrzywdzonych przez Sowietów (m.in. w miejscowościach: Szczuczyn, Goniądz - mordowanie Żydów; Tykocin, Wizna, Stawiski, Bielsko Podlaskie - bicie, gwałty, grabieże mienia niekiedy wspólnie z Niemcami) i równocześnie działania Niemców zaprowadzających nowy porządek przez likwidowanie komunistów i Żydów (Trzcianne, Wizna, Śniadowo, Zambrów, Bielsko Podlaskie, Czyżewo, Zaręby Kościelne, Milanówek - rozstrzelanie Żydów; Białystok, Jasionówka - spalenie Żydów w synagodze lub w domach). Jednym z chlubnych przypadków było wystąpienie w Ja-sionówce Polaków pod wodzą księdza w obronie Żydów grabionych przez przybyłych z okolicy chłopów; w tej sytuacji wkroczyli jednak do akcji Niemcy i podpalili część miasteczka zamieszkałą przez Żydów, z których około 70 zginęło. Należy zwrócić uwagę, że poza nielicznymi przypadkami mordów Polacy w tym okresie ograniczali się głównie do rabowania mienia żydowskiego, Niemcy natomiast rozstrzeliwali Żydów lub unicestwiali przez podpalanie ich domów lub budynków, do których ich spędzili.

2. (29 czerwca - połowa lipca 1941) - Współdziałanie części Polaków z Niemcami w zabijaniu Żydów, pozostające w związku z wydanym 29 czerwca rozkazem - Reinharda Heydricha, szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, dla Einsatzgruppen SS - wykorzystania polskich kręgów antykomunistycznych do likwidacji Żydów na włączonych do Rzeszy terenach wschodnich. Na przełomie czerwca i lipca zabijaniem Żydów zajmowali się sami Niemcy (w Siemiatyczach, Zabłudowie, Białymstoku). W następnych dniach nastąpiło spiętrzenie przypadków współdziałania Polaków w mordowaniu Żydów (Wąsosz, Suchowola) lub "samodzielnego" działania z inspiracji Niemców (Radziłow, Jedwabne - spalenie Żydów w stodołach). Towarzyszyły temu, przeważnie na rozkaz Niemców, "pogrzeby" rozbitych pomników Lenina i Stalina (Kolno, Jedwabne, Siemiatycze) i rabunki mienia żydowskiego.

3. (15 lipca - 3 grudnia 1941) - Rozprawianie się Niemców głównie z ludnością żydowską, utworzenie gett: w lipcu w Białymstoku, w sierpniu w Łomży; rozstrzelanie tysięcy Żydów (Kolno, Stawiski, Mściwuje, Łomża, Zambrów, Las Łopuchowski).

4. (4 grudnia 1941 - 13 września 1944) - Eksterminacja Żydów oraz represjonowanie i masowe egzekucje Polaków. 4 grudnia 1941 - na wschodnich terenach wcielonych do Rzeszy wprowadzono Lex specialis dla Polaków i Żydów. M.in. karą śmierci mieli być karani Żydzi znajdujący się poza gettem i pomagający im Polacy. (Identyczne przepisy wprowadzono już 15 listopada 1939 r. w Generalnym Gubernatorstwie i na terenach wcielonych wcześniej do Rzeszy. Polska była jedynym krajem w Europie, w którym pomaganie Żydom karane było śmiercią.) Karą śmierci zagrożone było również m.in. niedostarczenie przez chłopów kontyngentów i szmuglowanie żywności. Lex spedalis zyskało w pewnym sensie poparcie Narodowych Sił Zbrojnych, które na przełomie 1942/43 w podziemnym piśmie "Propaganda Centralna" uznały za zdrajców Polaków ukrywających Żydów. Z kolei Kierownictwo Walki Cywilnej AK zakwalifikowało w marcu 1943 denuncjowanie Żydów i szmalcownictwo jako akty zdrady narodowej podlegające karze śmierci bez wyjątku. Do 8 września 1943, kiedy to upadło powstanie w getcie białostockim, zlikwidowano wszystkie getta w Bezirk Białystok, a ich ludność wymordowano na miejscu lub w obozach zagłady. Kilkuset zbiegów przetrwało wojnę w oddziałach partyzanckich. Stodoły zaczęły potem płonąć ze spędzanymi tam przez Niemców Polakami (m.in. Krasowo-Cząstki, Jabłoń-Dobek). W latach 1941-1944 - Niemcy na wsiach Białostocczyzny zamordowali łącznie 94 tysiące Polaków, a w Łomżyńskiem, w samym lesie k. Giełczyna Niemcy zamordowali ok. 7 tys. Żydów i ok. 5 tys. Polaków.

Słobodzianek w zasadzie pomija wyróżniony przeze mnie okres po wprowadzeniu Lex spedalis, poza obrazkiem - jak z pastorałki - wędrówki Władka i ciężarnej przechrzty Marianny od domu do domu i spotykaniu się z odmową udzielenia schronienia. Nie pojawia się jednak informacja o tym, że za pomoc Żydom zaczęła już obowiązywać kara śmierci. Bohaterowie trwają do końca wojny w ziemiance, co oczywiście bez żadnego wsparcia nie byłoby możliwe, ale o takowym wzmianki brak. Tematem podstawowym "Naszej klasy" jest etap 2. Prezentacja tego ma jednak charakter ilustracji (mocne sceny linczu na Kacu, ze smakowaniem jego mózgu, i gwałtu zbiorowego na Dorze), z rzezią na pierwszym planie i pustką w tle.

W wersji Słobodzianka wszyscy jedwabianie mieli jakiś udział w zagładzie Żydów, pastwili się nad sąsiadami gremialnie i następnie z własnej inicjatywy spalili w stodole, by zawładnąć ich mieniem. Śledztwo IPN-u, oparte po części na badaniu i weryfikacji materiałów zebranych w postępowaniach sądowych z lat 1949-1954 i 1967-1974 w sprawie Jedwabnego, wykluczyło udział większości mieszkańców miasteczka w tej zbrodni. W swoim czasie Jacek Walicki ("Tygiel Kultury" 10-12/2009) pisał: "Zaprezentowane przez niego [Marka Wierzbickiego] informacje jednoznacznie wskazują na kierowniczą rolę niemieckich sił bezpieczeństwa, które zachęcały, prowokowały, a nawet zmuszały Polaków do mordowania Żydów - według jednego, stale powta-rzającego się schematu: nie tylko w Jedwabnem, ale i w szeregu innych miasteczek, Żydów zmuszano do symbolicznego pogrzebu Lenina i palono w stodole. Ciekawe, że nikt nie zastanowił się nad tym ostatnim elementem scenariusza wydarzeń. Wykorzystanie do likwidacji Żydów stodoły, należącej do Polaka, wskazuje wyraźnie na zewnętrzną inspirację wydarzeń. Trudno sobie wyobrazić, aby właściciel takiego budynku, potrzebnego przy nadchodzących w ciągu najbliższych tygodni żniwach, wyrażał dobrowolną chęć jego zniszczenia".

Wątpliwości budzi również, jako podstawowy, motyw rabunkowy tej zbrodni. Domy jedwabieńskich Żydów były rabowane po mordzie, a do śmierci, której nigdy nie wykonano "ze względu na zły stan zdrowia"(s/d). Dożył 90 lat i zmarł w 1986 r. w Zakładzie Karnym w Barczewie. I nie znalazł się żaden Menachem, który wydusiłby z niego zeznania na temat lata 1941...

Do materiałów z procesów okresu stalinowskiego należy podchodzić ostrożnie: zeznania "na mękach" mogą nie być zgodne z prawdą, a sprawy pogromów żydowskich bywały przykrywką do rozmontowania antysowieckiej powojennej konspiracji. Trudno też obdarzać zaufaniem opowieści wszystkich świadków śledztwa IPN z lat 2000-2003. Część z nich była kilkuletnimi dziećmi w 1941 roku, część w momencie badań była już starcami, część stanowili urodzeni po wojnie, a wszyscy w nadwerężone przez czas wspomnienia, bezwiednie może, wplatali wiedzę zdobytą od krewnych i znajomych oraz z mediów. Do tego w niektórych kręgach dochodziła zmowa milczenia, i pojawiały się przekłamania na tle chęci wybielenia bliskich czy wsparcia oskarżeń. Odkąd nie żyją już uczestnicy jedwabieńskiej zbrodni, zaczęła ona nowe życie, niezgodne z deklaracją z 2002 r., przy żądaniu przerwania ekshumacji, i jakby pomijające akt przeprosin z 2001 r. To życie jest niestety nieetyczne, podobnie jak poprzednie. W pewnym stopniu tę jego cechę podtrzymuje "Nasza klasa"...

W okresie PRL-u nie mówiono głośno nie tylko o zbrodniach na Żydach, ale i o stosunkach międzyżydowskich w gettach, o Katyniu, gułagach, Sybirakach, wysiedlanych Niemcach, statusie tzw. ziem odzyskanych... Sytuacja polityczna wymuszała również autocenzurę dotyczącą zdarzeń, które mogły posłużyć organom MSW jako argumenty do propagandowego napiętnowania organizacji podziemnych z czasów wojny. Po 1989 roku doszła do tego aura gloryfikacji wszystkich walczących z Sowietami, czyli Żołnierzy Wyklętych, chociaż trafiali się wśród nich bandyci, tak okrutni jak Romuald Rajs pseud. "Bury", którego oddział w styczniu 1946 roku SPALIŁ W STODOLE prawosławnych mieszkańców wioski Zaleszany (Podlasie). Nie jest natomiast prawdą, że takie zbrodnie jak w Jedwabnem czy też przypadki wzbogacania się na holokauście musiał odkrywać Gross. Śledztwa w sprawach mordów, m.in. na kresach wschodnich, nie były nagłaśniane, ale toczyły się. O konfidentach, szmalcownikach, folksdojczach i granatowych policjantach uczono w szkołach, pojawiali się w literaturze i na ekranie natychmiast po wojnie (Zakazane piosenki - pierwszy powojenny film polski, Śmierć miasta - wydane w 1946 roku wspomnienia Władysława Szpilmana). Krzysztof Szpilman, syn pianisty, w rozmowie z Moniką Olejnik (Radio Zet, 14.03.2011) mówił: "nie wiem, czy sam, gdybym był w takiej sytuacji i miałbym kogoś ratować i byłaby kara śmierci za to [...], czy ja bym miał odwagę ryzykować własne życie i swojej rodziny. Nie możemy oceniać tego, co się działo wtedy, według naszych obecnych wartości, gdy nic nam nie grozi. [...] czarnych kart nie można ukrywać, ale ja nie mogę zapomnieć, że w wypadku mojego ojca nic haniebnego się nie stało, a wprost przeciwnie, nawet najgorszy człowiek, który wyłudził od ojca zegarek, nawet on nie zdradził ojca". Sprawa szmalcownictwa była jednak poważnym problemem, po wojnie. W 1956 objęto amnestią szmalcowników, którzy nie denuncjowali swoich ofiar.

W 70 lat po zbrodni znowu odbędą się w Jedwabnem uroczystości rocznicowe, a dziennikarze odpytywać będą na ulicach dzieci z wiedzy na temat szczegółów mordu. Zazwyczaj nieletnich chroni się przed scenami drastycznymi, filmy i reportaże, zawierające je, są specjalnie oznakowane. Jedwa-bieńskie prawnuki pokolenia bohaterów Naszej klasy... są poza taką ochroną. A niech zęby ścierpną im i synom ich, i synom ich synów... Czy ma to coś wspólnego z wychowaniem dla pojednania i tolerancji? A może "pedagogicznie j" byłoby czcić ofiary z lata 1941 r. co roku w innym z miejsc haniebnych mordów, oraz nie podkreślać, że "Nasza klasa..." jest dramatem o Jedwabnem? Nie powtarzać, że ta sztuka i książki Grossa są po to, żeby Polacy wreszcie zrozumieli, że nie są takimi znów bohaterami. Tym, którzy to rozumieją, nie trzeba dodatkowych lekcji, a taki sposób przekonywania może mieć fatalne skutki dla postaw pozostałych. Nie można przecież zaobserwować osłabienia antysemityzmu i nietolerancji w Polsce od czasu pojawienia się "Sąsiadów". Nacjonaliści, rasiści czy neonaziści funkcjonują niestety bez specjalnych utrudnień. Harcują z pochodniami, z "sieg heil" i "Jude raus" po dzikich kniejach Podlasia, tatrzańskich halach, połoninach bieszczadzkich i wielu miastach polskich (patrz: Marcin Kornak Brunatna Księga 2009-2010, Stowarzyszenie "Nigdy więcej", 2011). Wspierają ich narodowcy i kluby sportowe, dysponujące potężną armią kiboli: przedziwnie bezkarnych, gotowych na wszystko, sprawnych, bezwzględnych, brutalnych, paraliżujących miasta lękiem przed ustawkami. My przez ścierpnięte zęby pouczamy się, żeśmy dobrzy, żeśmy źli...

Pogromy żydowskie czy szmalcownictwo są faktem niepodważalnym, należą do historii ziem polskich, ale nie odbywały się w imieniu państwa ani narodu polskiego, były działaniami dla korzyści indywidualnej lub grup o charakterze przestępczym (nawet jeśli nazywały one siebie oddziałami narodowymi), bo podlegały prawnemu ściganiu i były potępiane w mediach, literaturze i sztuce. Obciążyć zbiorowość może nieprzeciwstawienie się złu w warunkach umożliwiających to. Mieszkańcom miasteczka "naszej klasy", którzy nic nie mogli zrobić (naprawdę), a jednak narażali życie, ratując Żydów, należy się uznanie, a nie wieczne potępienie i ujmujące im zasług potraktowanie w scenicznej ilustracji do strasznej historii. Nie ma również powodu do narzucania odpowiedzialności zbiorowej za nie-ludzi, którzy stanowią margines każdego narodu, ale przecież nie decydują o określających go cechach. Według żadnej definicji Polak nie znaczy - tylko katolik, dążący do Polski bez Żydów, zwyrodnialec zlizujący z palca mózg ofiary, konfident, szmalcownik czy hiena cmentarna działający dla własnej korzyści materialnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji