Artykuły

Powściągnięta Apokalipsa

"Anioły w Ameryce" były przed dziesię­ciu laty głośnym wydarzeniem w życiu teatralnym Stanów Zjednoczonych. To­ny Kushner splótł wstrząs wywołany epidemią AIDS i przeczucia związane z końcem tysiąclecia w apokaliptyczną wizję zstąpienia aniołów, naznaczenia nowych proroków i odnowy oblicza zie­mi. Wizję tyleż patetyczno-kosmiczną co przewrotną, z premedytacją odwracają­cą kaznodziejstwo poczciwie interpretu­jące epidemię jako karę za grzeszne ży­cie; wizję świadomie i prowokacyjnie ki­czowatą: anielskie zniebazstąpienie mia­ło być "jak ze Spielberga". Marek Fiedor inscenizując dramat w Teatrze im. Horzycy (jako drugi w Polsce; przedtem "Anioły" reżyserował Wojciech Nowak w Gdańsku), zlikwidował rozpasaną kiczowatość utworu, odjął odwołania do popkultury i pozbawił spektakl wszystkiego, co mogłoby być widowiskowym ekwiwalentem szaleństwa opisywanego świata. W trzech stonowanych mono­chromatycznych mansjonach, ustawio­nych przez Monikę Jaworowską w ma­łej salce teatru, opowiedział powściągli­wie, elegancko i nieoczekiwanie chłod­no losy kilku postaci: wziętego prawnika zaatakowanego przez wirusa (gościnnie Jacek Polaczek), nieśmiałego aspiran­ta odkrywającego gejowskie skłonno­ści (Michał Marek Ubysz), jego osa­motnionej żony zapadającej w psy­chiczne fantazje (Karina Krzywicka), cierpiącego proroka nowej apokalipsy (Sławomir Maciejewski). Łatwo zrozu­mieć, czego wystrzegał się reżyser, po­wściągając wodze, niemniej nie przy każdej teatralnej materii powściągli­wość jest cnotą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji