Artykuły

Crowdfunding coraz bardziej podoba się Polakom

Karolina Czarnecka zaśpiewała "Koka, hera, hasz, LSD", a internauci najpierw wyświetlili jej występ na YouTubie 7,5 mln razy, a potem wpłacili na konto dziewczyny 30 tys. zł. Dzięki temu nagra klip i wyda płytę - wszystko dzięki crowdfundingowi, czyli finansowaniu społecznościowemu.

O Czarneckiej zrobiło się głośno po Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. To tam wykonała utwór "Hera, koka, hasz, LSD" - cover piosenki "Heroin and Cocain" zespołu The Tiger Lillies. Studentka trzeciego roku Akademii Teatralnej w Warszawie postanowiła wykorzystać swoje pięć minut i do internetowego hitu nakręcić teledysk. Za pośrednictwem serwisu PolakPotrafi.pl poprosiła o wsparcie - chciała uzbierać 8 tys. zł.

Pieniądze udało się uzbierać w ciągu doby. Po tygodniu miała już na koncie 30 tys. zł. Ponadprogramowo zebrane pieniądze dziewczyna wyda na nagranie płyty i recital piosenki aktorskiej.

Co będą mieli z tego internauci? Np. oficjalne podziękowania czy utwór w formie MP3. Bardziej hojni dostaną bilety do teatru, a ich nazwiska zostaną umieszczone na końcu wideoklipu.

Na bieganie i kulturę

Tak właśnie działa crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe. Obcy ludzie zrzucają się, by pomóc w realizacji różnego rodzaju projektów. Wiele drobnych wpłat składa się na dużą kwotę, która pozwala spełniać marzenia czy rozwijać biznes. Zbierający starają się im odwdzięczyć np. biletami czy wydanymi dzięki wsparciu książkami i płytami.

Osób, które tak jak Czarnecka skutecznie zachęcają Polaków do zrzucania się, jest coraz więcej. Darek Strychalski, niepełnosprawny biegacz z Białegostoku, za cel postawił sobie udział w ekstremalnym biegu Badwater w USA. Na spełnienie marzenia, czyli pokonanie dystansu 217 km, potrzebuje 35 tys. zł. Zebrane pieniądze przeznaczy głównie na bilety lotnicze dla siebie i wspierającego zespołu. Już ma ponad 20 tys. zł.

W Polsce crowdfunding staje się coraz popularniejszy - przede wszystkim dzięki mediom społecznościowym, zwłaszcza Facebookowi.

W styczniu największy i najstarszy w kraju serwis crowdfundingowy PolakPotrafi.pl chwalił się, że z jego pomocą zebrano 1,5 mln zł. Dziś to już 3 mln zł. Do zrzutek przyłączyło się niemal 40 tys. osób, a zrealizować udało się prawie 900 projektów.

A to tylko jedno z miejsc w sieci. Innym jest np. portal WspieramKulture.pl, czyli platforma do gromadzenia pieniędzy tylko na projekty kulturalne. Można tam wspierać inicjatywy z różnych dziedzin, m.in. architektury, komiksu, mody czy tańca.

Gry i drukarki przekonały świat

Niestety, jeśli ktoś chce zebrać naprawdę dużą sumę, nadal musi korzystać z serwisów zagranicznych takich jak Kickstarter. W Polsce rekordowe zrzutki opiewały na kwotę ok. 100 tys. zł (tyle uzbierał m.in. festiwal ekologiczny). Na Zachodzie rekordziści zbierają miliony.

Jeden z najbardziej spektakularnych sukcesów polskiego projektu na Kickstarterze zanotowała gra "SuperHot". Grupa młodych łodzian zebrała w ubiegłym tygodniu grubo ponad 100 tys. dolarów (a akcja wciąż trwa). Radość jest tym większa, że twórcy gry chcieli tę kwotę uzbierać w miesiąc - udało się w zaledwie 23 godziny.

- Nasz szybki sukces zawdzięczamy temu, że finansują nas ludzie z całego świata, głównie klienci z USA i Europy - mówi "Wyborczej" Piotr Iwanicki, szef projektu. - Jesteśmy mocno zaskoczeni sumą, jaką zebraliśmy w tak krótkim czasie. Przed ruszeniem kampanii nikt nie był w stanie przewidzieć, że to się tak potoczy.

Zmotywowani finansowo przez internautów łodzianie już wyznaczają sobie kolejne cele - m.in. dźwiękowe i graficzne ulepszenie gry.

W zeszłym roku podobny sukces odniosła grupa pasjonatów drukarek 3D z Olsztyna. Zebrali ponad 180 tys. dolarów na sfinansowanie swojej maszyny. Projekt przyniósł im światowy rozgłos, a firma Dell zaproponowała współpracę.

Zbiórki bez pozwoleń

Przyszłość crowdfundingu jawi się w jasnych barwach, bo od lipca pieniądze będzie można zbierać jeszcze łatwiej. To wtedy radykalnie zmienią się przepisy o zbiórkach publicznych. Na zbieranie pieniędzy nie będzie już potrzebne pozwolenie od państwa (mają je właściciele serwisów crowdfundingowych), wystarczy rejestracja w portalu prowadzonym przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji. Już nie państwo, ale sami darczyńcy będą oceniać, czy cel zbiórki jest słuszny, czy nie. A wobec dużej nieufności Polaków do organizacji pozarządowych "uwolnienie" crowdfundingu może być tym, co pobudzi rozwój dobroczynności. Dziś mamy z tym kłopot.

W Światowym Indeksie Dobroczynności za 2013 r. na 160 państw jesteśmy na 84. miejscu - w strefie mniej skłonnych do pomocy (pierwsi w rankingu są Amerykanie). Z raportu wynika, że Polacy wolą przekazywać pieniądze na konkretne osoby niż na organizacje. M.in. dlatego, że ich zdaniem organizacje przejadają to, co dostają, na biurokrację i pensje. I w tym podejściu również można upatrywać przyczyn sukcesu crowdfundingu. Tym bardziej że w klasyczny sposób - wrzucając pieniądze do puszki lub wysyłając SMS-y - najchętniej wspieramy leczenie chorych i pomoc biednym, a także opiekę nad zwierzętami. Cele kulturalne czy edukacyjne - wiodące prym w crowdfundingu - miały dotąd mniejsze szanse na otworzenie serc i portfeli Polaków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji