Artykuły

Śnieżko, nie jedz tego jabłka

Jest Joanna! - zauważył któryś z dziennikarzy. Aktorka niepostrzeżenie wsunęła się do bufetu Bał­tyckiego Teatru Dramatycznego. Przy stolikach za­stawionych ciastem zasiedli też inni aktorzy, gra­jący w wystawianej w Koszalinie przed tygodniem "Królewnie Śnieżce i krasnoludkach". Początkowo oficjalna, sztywna rozmowa z aktorami, nabrała ru­mieńców.

Spotkaliśmy się tuż po niedziel­nym spektaklu "Królewny" w BTD. Dla szczecińskiej opery i operetki był to spektakl 45. z ko­lei; po raz pierwszy jednak grany na wyjeździe, właśnie w Koszalinie.

Joanna Trzepiecińska zdra­dziła, że gości w Koszalinie po raz drugi. Gdy miała 16 lat wygrała w Koszalinie Konkurs Poezji Rosyj­skiej i Radzieckiej. - I w nagrodę pojechałam pociągiem przyjaźni na piękną wycieczkę: Mińsk - Moskwa - Leningrad - wspomina aktorka.

Można chyba powiedzieć, że w Ko­szalinie zaczęła się moja przygoda z aktorstwem! Artystka lubi podróżować, cieszy się z tego, że często gra poza Warszawą. - Zawsze jadę na występy z mężem. Wsiadamy w samochód i wybieramy najdłuższą drogę do celu. W ten sposób zwie­dzamy najmniejsze miasta i mia­steczka.

Przygłucha królewna?

- Recenzję bajki otrzymuje się od dzieci natychmiast, one reagują przecież spontanicznie! Od razu widać, czy bajka im się podoba czy nie. Zawsze sobie powtarzam, że granie dla młodego widza jest dla aktorów wielką odpowiedzialnością, bo jak go raz zrazimy do te­atru, to więcej do niego nie zajrzy. A przecież zależy nam, by mieć wi­dzów! - śmieje się Joanna Trzepie­cińska.

Pytanie, dlaczego sławna aktor­ka zawraca sobie głowę graniem tak prostych w formie bajek dla dzieci, zraniło J. Trzepiecińską do żywego. Nie ukrywała oburzenia: - Milo jest grać Czechowa, ale Cze­chów był tylko jeden. Rzadko się ocieramy o tak wielką literaturę jak jego utwory czy Szekspira. Nie stawiajmy zbyt dużych wymagań bajkom pisanym dla dzieci! "Kró­lewna Śnieżka" nie wydaje mi się źle napisana. Dzieci tę bajkę rozu­mieją, ich reakcje o tym świadczą. Nie wolno myśleć, że któryś z ak­torów, grając dla dzieci, "odpusz­cza sobie". Trzeba się podwójnie napracować, by dzieci nie zanu­dzić, nie prowokować ich do odwijania cukierków, rozmów na wi­downi! - tłumaczyła podniesio­nym tonem aktorka. - Dorosły przychodzi do teatru, ogląda sztu­kę i komentuje, że tę aktorkę lubi, tej nie lubi. A dziecko... myśli, że ogląda prawdziwą królewnę, prawdziwego księcia i krasnolud­ki! Nieraz podczas tej sztuki zdarzało się, że na scenę wychodziła królowa, mówiąc: "Najpiękniejsza jestem ja". A dzieci na to z widowni: "Nieprawda, nieprawda! Naj­piękniejsza jest Śnieżka!". Albo krzyczały "Śnieżko, nie jedz tego jabłka!". I ja musiałam grać wte­dy przygłuchą Śnieżkę, udawać, że tego nie słyszę! Dzieci się nie oszu­ka. Za każdym razem muszę dla nich wykrzesać z siebie wszystko, by uwierzyły w historię, którą oglą­dają!

Mała Joanna Trzepiecińska - wyznała aktorka - choć znała baj­kę o królewnie, nie przywiązywała do niej większej uwagi. Wolała inne bajki, bardziej... okrutne, straszne, tj.: "Czerwone trzewiczki", "O dziewczynce, która pode­ptała chleb", "Jasia i Małgosię".

Graj, Cyganie, graj!

Dla Dzianiego (syna króla cygańskich pieśni) "Królewna Śnieżka i krasnoludki" jest debiutem aktor­skim (Dziani gra Królewicza). Uczy się śpiewu w Warszawie, kończy średnią szkołę muzyczną w klasie skrzypiec. - Jakie bajki opowiada się dzieciom cygańskim? Oj, Cyga­nie to bajki potrafią opowiadać! - śmieje się młodziutki Dziani. - Starsi opowiadają bajki trwające po dwa, trzy dni. Przedstawiają fragment i mówią dzieciom: dobra­noc, spotkamy się jutro. To bajki o biednych i bogatych Cyganach, o wyścigach białych i czarnych ba­ranków. Bywa, że godzinami te ba­ranki się ścigają, jeden wyprzedza drugiego, po chwili zmiana i tak... przez kilka godzin...

Sympatyczny Cygan wyznaje, że nie jest wirtuozem skrzypiec, że daleko mu do gry najlepszych Cy­ganów. Woli tańczyć i śpiewać.

Chochlą w skrzypaczkę

Warcisław Kunc, dyrygent, chętnie opowiada o największych wpadkach podczas kolejnych spek­takli "Królewny Śnieżki i krasno­ludków": - Wojciech Malajkat kreował kiedyś rolę Gapcia. Wojtek wywinął chochlą tak, że dostała nią po głowie skrzypaczka w orkiestrze! Wszyscy pękali ze śmiechu. A skrzypaczka sama nie wiedziała, czy ma płakać czy śmiać się z innymi.

Bywało, że za kulisami znikały rekwizyty. Aktorzy musieli obyć się bez nich na scenie. - U was, w Ko­szalinie, koleżanka Elwira Naguszewska (grała Gburka - dop. red.) usiadła mi "na barana", zła­pała moją perukę i ściągnęła z gło­wy! Musiałem się chować za Śnież­ką - wspomina jeden z krasnali.

- No i oczywiście nasza orkiestra też się myli - dodaje dyrygent. - Muzycy zapominają dostosowywać tonacji piosenek do danego odtwór­cy roli. Śnieżkę raz gra przecież Natalia Kukulska, innym razem Joanna Trzepiecińska lub Izabella Turhan.

Koszalińską inscenizację "Kró­lewny Śnieżki i krasnoludków", dzieci przyjęły gorącymi brawami. Nie wiedziały, jakie trudności mieli aktorzy szczecińskiej opery i ope­retki, by dostosować się do skrom­nych rozmiarów koszalińskiej sce­ny. Asystent reżysera Elwira Nabuszewska nie spała trzy dni i trzy noce... - Przeraziły mnie wa­runki. Dotąd spektakl był wysta­wiany na większej scenie, przy większej widowni, mieliśmy wejścia na podest, balkon. Jak zobaczyłam wasz teatr, przeraziłam się. Ale na szczęście, wszystko się udało - wy­znaje E. Nabuszewska.

O obsadzie zadecydowali reżyser Krzysztof Kolberger i Zofia Czerwińska. W roli księcia wystę­pują na zmianę: Dziani, Andrzej Piasek Piaseczny i Dariusz Kordek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji