Artykuły

Teatr to wspólne szukanie

Czym kierują się twórcy podczas swojej artystycznej drogi? Czym dla nich jest teatr? Polsce Dziennikowi Bałtyckiemu odpowiadają: Adam Nalepa, reżyser, Romuald Wicza-Pokojski, dyrektor Teatru Miniatura, Igor Michalski, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni, Krzysztof Babicki, dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni, Marek Brand, aktor, reżyser, twórca autorskiego Teatru Zielony Wiatrak oraz Marek Weiss, dyrektor Opery Bałtyckiej w Gdańsku.

Adam Nalepa, reżyser związany m.in. z Teatrem Wybrzeże:

Kocham teatr, bo teatr zawsze jest spotkaniem. Najpierw spotkaniem z twórcami na scenie, z którymi na kilka miesięcy wybieramy się we wspólną podróż w nieznane, odkrywamy nowe kontynenty, niezbadane pokłady ludzkiej świadomości, białe plamy na mapie naszej wiedzy o człowieku i świecie, by w końcu gdzieś tam na samym dnie znaleźć to maleńkie ziarno prawdy i mądrości, ten skarb, który, zwieńcza naszą ekspedycję. W czasie tej podróży stajemy się rodziną. Dbamy o siebie, pomagamy sobie nawzajem, zwracamy uwagę, żeby nikt z nas nie został w tyle, dzielimy się naszymi myślami i problemami, ale także kłócimy się i spieramy - jak w rodzinie. A potem, mądrzejsi i bogatsi o nowe doświadczenia spotykamy się z publicznością. Dumnie pokazujemy jej nasze wspólne dziecko, zapraszamy na chrzciny, zapraszamy do dyskusji, jesteśmy szczęśliwi, jeśli dziecko spodoba się, zaintryguje, wywoła emocje.

Wierzę w teatr, bo teatr jest zawsze wielkim "MY". Wspólnym poszukiwaniem. Eksperymentem. Przekraczaniem granic. Przeskakiwaniem własnego cienia. Azylem, otwartym dla każdego upodobania. Miejscem tolerancji. Platformą bez cenzury. I teatr zawsze jest także zabawą. Bawimy się rekwizytami, przebieramy w kostiumy, zakochujemy się, nienawidzimy się, umieramy, zmartwychwstajemy, budujemy zamki z piasku, burzymy domy ze szkła - wszystko ze zwariowanymi iskierkami w oczach i dziecięcym uśmiechem na twarzy. Mamy w teatrze - i my twórcy, i nasza publiczność - dożywotnią licencję na bawienie się. I dożywotnią gwarancję na nie-starzenie się. Nie wiem, co robiłbym bez teatru. Nigdy nad tym się tak naprawdę nie zastanawiałem. Bo dla mnie teatr nie jest alternatywą. Jest koniecznością. Treścią każdego mojego dnia.

***

Romuald Wicza-Pokojski, dyrektor Teatru Miniatura:

W teatrze cenię obecność. Tworzenie wobec kogoś tu i teraz. Z jednej strony to prezentacja myśli i poglądów w czasie rzeczywistym. Z drugiej to uruchamianie ekscytujących światów. Tylko w teatrze czuję, że woda w Bałtyku nigdy nie wyschnie, że śniadanie będzie zawsze smaczne, że życie ma sens. Teatr nigdy nie mówi do mnie, że coś muszę, zawsze, że mogę. Mogę na przykład nie robić teatru. Tylko wtedy jestem kapryśny i nieznośny, a to pierwszy krok do niechcianej samotności. Wtedy idę do teatru, bo tam zawsze jest ktoś. Tam nigdy nie czuję się sam. Bo teatr to przede wszystkim miejsce spotkań. Tu razem możemy przeżywać do woli i próbować przesunąć się choćby o milimetr w kierunku jasnej strony ludzkiej natury. Miejsce, gdzie śnimy na jawie, a sny te mają moc sprawczą. Bez teatru nie ma zabawy, życie staje się poukładane i nic jak tylko zapakować je w szary papier i przystawić stempel z napisem "było". Choć w teatrze życie jest takie lub siakie, to jest wielokrotne. A w każdej tej wielokrotności prawdziwe. Teatr mnie pasjonuje, ale też udręcza. Jednak czy jest coś dla mnie poza teatrem? Pewnie jest, czasem nawet tego dotykam. Mówi wtedy, że mam odejść, skąd przyszedłem, do teatru.

Igor Michalski, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni:

... bo teatr jest laboratorium, do którego przychodzimy, żeby się przejrzeć w drugim człowieku, żeby mu się powierzyć i podjąć próbę zrozumienia tajemnicy życia, w poczuciu absolutnej wolności i bezpieczeństwa. Tylko w teatrze możemy bezkarnie przekraczać granice w opowiadaniu o sobie i współuczestniczyć emocjonalnie w tej opowieści, tu i teraz. To miejsce, w którym możemy usłyszeć przeraźliwy krzyk i. błaganie o miłość, oto. żeby ktoś zauważył, że siedzimy obok siebie i mamy podobne problemy, żeby zrozumiał nas i zaakceptował naszą inność tu możemy się dopominać o szacunek dla tej inności i podejmować refleksje nad tym. że problem ukazywany na scenie mógł dotknąć mnie. mojego dziecka, brata, siostry. Teatr to miejsce dla wszystkich, bez względu na rasę i poglądy, gdyż przez swoje działania próbuje jednoczyć, a nie dzielić. Za to i za wiele innych rzeczy kocham teatr.

***

Krzysztof Babicki, dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni:

Nie wiem, czy wierzę w teatr. Wiem, że bardzo chciałbym wierzyć w to, że teatr ma jakiś wpływ na nasze rozumienie świata, że próbuje dotrzeć do tajemnicy ludzkiego losu. Teatr podobnie jak poezja niczego do końca nie wyjaśnia, niczego do końca nie jest w stanie wytłumaczyć. Może właśnie za tę bezradność i uporczywość zmagań warto kochać teatr. Za to, że spotykamy się w teatrze z widzami, którzy czasem bywają poruszeni, czasem rozbawieni, często obojętni, ale jeżeli później powracają do teatru, to dają sens naszej pracy. Nie mogę sobie wyobrazić teatru bez tych powrotów, a na pewno nie widzę siebie w takim teatrze. I jeszcze teatr nawet jak mówi o sprawach bardzo brutalnych, powinien dotykać marzeń.

***

Marek Brand, aktor i prozaik, reżyser, twórca autorskiego Teatru Zielony Wiatrak:

Wierzę w to, że mam coś do powiedzenia innym ludziom. Wierzę w to, że problemy, o których mówię, są ważne, interesujące i uniwersalne, a teatr jest miejscem, gdzie mogę się tym podzielić z innymi. Dlaczego kocham teatr? Bo jest. Bo w niego wierzę. Spełniam się w nim. Dlaczego nie mógłbym sobie wyobrazić mnie bez teatru? Mógłbym sobie wyobrazić mnie bez teatru, ale nie chcę. Od prawie trzydziestu lat teatr jest obecny w moim życiu. Znam go z każdej strony - bywam aktorem, reżyseruję, piszę dla niego, obsługuję światła i dźwięk. Jest moją pasją, zawodem, sposobem wyrażania siebie. Jest miejscem, gdzie spotykam ciekawych ludzi, którzy tę pasję ze mną dzielą.

***

Marek Weiss, dyrektor Państwowej Opery Bałtyckiej w Gdańsku:

Wierzę w teatr jako najwyższą etycznie i estetycznie formę sztuki, gdzie w tym samym czasie i miejscu dochodzi do spotkania żywego artysty z żywym odbiorcą. Teatr jest na poły sakralną przestrzenią, gdzie artysta oddaje się widzowi i słuchaczowi w najdoskonalszy sposób, jaki jest dla niego możliwy. Im wyższy jego kunszt i talent, tym głębsze oddanie, tym większa pewność, że przekaz zostanie odebrany tak. jak zamierzył to artysta. Że będzie zrozumiany albo przeżyty emocjonalnie zgodnie z intencją. Takie spotkanie jest wielkim świętem, bo zwykle ludzie spotykają się przypadkowo lub bez intencji, a przekaz jest zafałszowany nieudolnością i często rozumiany opacznie. Teatr wymaga aktu wielkiej odwagi demonstrowania przed osobą nieznaną własnych zasobów energii, uczuć, przemyśleń i osobistych prawd. Ten akt demonstracji jest niesłychanie piękny i zgodny z indywidualną pychą każdego z nas, tak tłumioną i naganną w życiu codziennym, a tak niezbędną w spotkaniu z publicznością. Kocham teatr za to, że tworzy więzi między ludźmi, jakich nie da się odnaleźć poza nim. To nie tylko więź pomiędzy artystą i odbiorcą.

To także więź wewnętrzna w zespole. Często ta więź umiera wraz ze spektaklem, ale przecież zdarza się, że przetrwa do następnego dnia, a może miesiąca i tworzy niezwykłe zespoły przepojone miłością i oddaniem bardziej niż niejedna rodzina.

Więzy krwi nie są tak mocne, jak więzy wspólnych przeżyć na scenie. Nie wyobrażam sobie życia bez teatru. Jest moją rodziną, moim domem i poza jego murami świat mnie niezbyt interesuje. Tylko żmudne przygotowania do spotkania z obcym, któremu pragnę coś ważnego przekazać i potem samo spotkanie, które jest świętem i oczyszczeniem dla obu stron. Reszta jest milczeniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji