"Wojna i pokój" na scenie teatru warszawskiego
"Wojna i pokój" Lwa Tołstoja jest powieścią czytaną przez miliony ludzi na całym świecie, bez względu na granice, ustroje, "kurtyny".
Na czele trójki inscenizatorów niemieckich "Wojny i pokój" stoi słynny Piscator, którego inscenizacje w okresie lat trzydziestych naszego wieku zaciążyły na obliczu teatru, podobnie jak u nas osobowość Leona Schillera.
Teatralna wersja "Wojny i pokoju" wykracza poza to, co można by nazwać "przeróbką" powieści. Autorzy scenicznej wersji zrezygnowali z ukazania wielu wątków fabuły powieściowej, uprościli odważnie akcje dramatyczną. Jednocześnie jednak pokazali nam w pełni Tołstojowski dramat wielkich uczuć i ludzkiego cierpienia, dramat bezsilności ludzkiej wobec tragedii wojny. Zachowali ideę naczelną. Cała sztuka jest jednym wielkim protestem przeciwko wojnie, jej bezsensowi i jej bezmyślnym potwornościom.
Na skromnej scenie Państwowego Teatru Powszechnego w Warszawie, na której ujrzeliśmy prapremierą polską sztuki Piscatora i spółki - "Wojna i pokój" odniosły pełny sukces. Jest on zasługą całego zespołu, osiągnięty został zarówno przez reżysera - kierowniczkę artystyczną teatru p. Irenę Babel i polskiego tłumacza - p. Zbigniewa Krawczykowskiego, scenografa - Henryka Janigę, jak i aktorów.
Na czoło wysuwa się Pierre Biezuchow. Tadeusz Bartosik w tej roli stworzył niezwykle przekonywającą i prawdziwą postać szlachetnego, wolteriańskiego bohatera Tołstojowskiej "Wojny i pokoju".
Znakomitą postać starego księcia Bołkońskiego pokazał świetny artysta Juliusz Łuszczewski. Młoda, nowego pokolenia aktorka, Janina Nowicka, była wzruszającą Nataszą, hrabianką Rostową; ze szlachetnym umiarem zagrał młodego rosyjskiego arystokratę - liberała Andrzeja Bołkońskiego - Ryszard Barycz.
Wystawienie "Wojny i pokoju" w Teatrze Powszechnym w Warszawie stało się naczelnym ewenementem jesiennego sezonu teatralnego w Polsce.