Artykuły

O chwalebnym sukcesie Kazimierza Dejmka

Cóż to za znakomity spektakl! Ile osobliwego czaru i uroku ma ta wy­stawiona w Teatrze Nowym "Historia o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim ze czterech S. Ewangelistów ze­brana, a wirszykami spisana przez księdza Mikołaja z Wilkowiecka zakonnika czę­stochowskiego Uciechami Le­pszymi i Pożyteczniejszymi, aniżeli z Bachusem i Wenerą ozdobiona".

Ten przydługi, barokowy tytuł określa właściwie treść, charakter i styl widowiska. Spróbujmy uzupełnić go garścią szczegółów.

W XVI-wiecznym teatrze polskim, wśród sztuk o tak zróżnicowanym charakterze, jak "Odprawa posłów grec­kich", "Sąd Parysa", "Trage­dia żebracza", czy komedyjki o klesze Albertusie, specjalną grupę stanowią ludowo-religijne misteria grane przez igrców - wagantów w czasie różnych świąt w kościołach, czy na cmentarzach gwoli uciechy i zbudowania wier­nych. Do nich należy też - jedna z najciekawszych i najbardziej wymownych w swym dramatycznym kształ­cie - "Historia o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", którą ksiądz Mikołaj zesta­wił z dawnych wątków i mo­tywów, oczyściwszy ją praw­dopodobnie ze zbyt świeckich naleciałości. Swego czasu oglądałem widowisko, korzeniami swy­mi sięgające do tych sa­mych tradycji - słynną pasję wielkanocną w Oberammergau, odtwarzaną tam od wielu po­koleń przez miejscowych wieśniaków.

Inne jednak są ramy, ple­nery i wymiary tego monu­mentalnego widowiska, roz­grywającego się pod otwar­tym niebem z udziałem kilku­set aktorów. Tak więc byłoby niebezpieczne porównywać ją ze "zmartwychwstaniem". Nie sposób jednak nie zaznaczyć, że ta bawarska pasja nace­chowana jest wielkim natura­lizmem, ogromną powagą i "religianctwem" - natomiast spektakl, który oglądamy w tej chwili w Teatrze Nowym, potraktowany mniej serio, jest bardziej laicki, bardziej rozjaśniony uśmiechem i hu­morem. Ile na przykład ra­dości przysparza nam tu głoś­ne wypowiadanie didaskalii przez aktorów.

Kazimierz Dejmek, inscenizator i reżyser sztuki, ażeby urozmaicić jej koloryt, poprzegradzał poszczególne jej części wesołymi, a zupełnie świeckimi intermediami o charakterze średniowiecznych

i barokowych moralitetów pióra takich pisarzy jak: Rej, Baryka, Jurkowski. Niewy­bredny, jurny żart marchołtowski kojarzy się tutaj we­soło z humorem plebejskiego widowiska. Intermedia te różne treścią i nastrojem od tekstu Mikołaja z Wilkowiecka, w jednakowym stylu zinterpretowane zostały przez aktorów Teatru Nowego.

Trochę niebezpieczne było wprowadzenie tu postaci Chrystusa, jako że nale­żało wziąć pod uwagę pewne opory niektórych wierzących; którzy w tym misterium (na­pisanym zresztą przez poboż­nego teologa i znakomitego kaznodzieję) mogliby dopa­trzeć się ewentualnie ten­dencji antyreligijnych.

Tak więc przed Bogdanem Baerem, kreującym tę postać piętrzyły się nie lada trudności - on jednak przezwyciężył je.

Chrystus w jego interpreta­cji jest niesłychanie stonowa­ny, szlachetny w swej prosto­cie i dyskrecji, a przy tym bardzo plastyczny w swej po­zie ludowego świątka. Takim widywali go bezimienni sny­cerze ludowi, takim uwiecznił go w swych wierszach Emil Zegadłowicz.

Skoro już padło sławo "pla­styczny", dodajmy, że właś­nie plastyczność i malowniczość to jeden z głównych walorów tego świetnego spekta­klu. Znakomite owoce dała harmonijna współpraca sce­nografa Andrzeja Stopki z reżyserem Kazimierzem Dejm­kiem. Oprawa sceniczna mia­ła wdzięk ludowego malar­stwa na szkle, urok szopki; chaty góralskiej, niespotyka­nego prymitywu.

Dejmek z żelazną logiką rozplanował na niezbyt sze­rokiej scenie, sceny zbiorowe wkomponowując w nie do­skonale sam chór (tu ukłon pod adresem Tadeusza Kałdowskiego, pod którego kie­rownictwem popisywał się chór chłopięcy Towarzystwa Śpiewaczego "Echo").

Znakomita jest kompozy­cja poszczególnych obra­zów. Zwróćmy uwagę na grupę złożoną z trzech Marii i Joanny przypominającą w swej stylizacji późnogotycką rzeźbę ołtarzową. A ten ka­pitalny w swym malarskim wyrazie tryptyk aktu drugie­go: w lewym skrzydle Adam z Jewką, w prawym hieratycznie upozowani patriarchowie - a w środku fragmenty "pie­kielne".

Aczkolwiek język sztuki jest archaiczny, nabrał on komunikatywności w interpretacji aktorów Teatru Nowego.

Wszyscy też oni razem i każ­dy z osobna - występując w najrozmaitszych metamorfo­zach i wcieleniach - przyczy­nili się do uświetnienia wido­wiska.

Wymieńmy przynajmniej ich nazwiska. Więc H. Bedryńska; B. Horawianka, B. Majda, Z. Petri, B. Rachwalska, B. Baer; L. Benoit, S. Butrym. Zb. Józefowicz, St. Łapiński, K. Łaszewski, I. Machowski, M. Nowicki, J. Pilarski.

Z wymienionych może tyl­ko Zofia Petri różniła się sty­lem gry od świetnie zharmo­nizowanej całości. Po prostu celebrowała ona rolę Marii Magdaleny ze zbyt dramatyczną powaga, podczas kiedy po­zostali - zgodnie z koncepcją reżysera - podchodzili do swego artystycznego zadania raczej z pewnym żartobliwym przymrużeniem oczu...

Powtarzamy: spektakl zna­komity! Po "Łaźni", "Świecie Winkelrieda", "Ciemności kry­ją ziemię", "Żywocie Józefa" jest to jeszcze jeden świetny sukces Kazimierza Dejmka i jego zespołu!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji