Metresa i matadorzy
Chociaż twórczość Zapolskiej nigdy nie została przechwalona, dramaty jej zachowały dziwną żywotność i stanowią do dziś żelazny repertuar teatrów. Powiedzmy od razu, że nie wszystkie sztuki, które spłynęły spod pióra skandalizującej literatce, ale te utwory, gdzie najsilniej zaznaczył się jej nerw dramaturgiczny i bezpardonowa obserwacja obyczajowa skojarzona z ostrym widzeniem stosunków społecznych. A jest ich wcale niemało, na czele z nieśmiertelną "Moralnością pani Dulskiej", gdzie zmysł obserwacyjny Zapolskiej wyraził się najpełniej. A przecież takie dramaty jak "Ich czworo", "Żabusia", "Panna Maliczewska" a nawet "Skiz" (nie tak dawno wystawiony w Łodzi) są nie tylko źródłem satysfakcji aktorskiej, ale znajdują żywy rezonans u współczesnego widza.
Nietrudno zrozumieć przyczyny tej żywotności. Zapolska jadowicie podpatruje świat mieszczański, a mieszczaństwo, już nie jako warstwa społeczna ale mentalność, jest zjawiskiem niemal ponadczasowym, choć często poprzebieranym dla niepoznaki w zgoła inne piórka. Toteż stworzone przez pisarkę postacie, choć grubo ciosane, są pełnokrwiste i rozpoznawalne. To nic, że jej bohaterowie rządzą się częściej prawami sceny niż psychologii, że są jednowymiarowi i płascy. Pióro Zapolskiej ukształtował teatr, w którym z powodzeniem występowała jako aktorka i zdobyte na scenie doświadczenie potrafiła z powodzeniem przenieść do swoich sztuk, które zdradzają niepospolite opanowanie rzemiosła dramaturgicznego.
Myślę jednak, że sięgając do utworów Zapolskiej teatry nie tylko spłacają dług swej wielkiej przedstawicielce, która miała odwagę poznać prawą sceny od wewnątrz, Aktor Włodzimierz Kwaskowski wybierając do realizacji na scenie teatru im. Jaracza "Pannę Maliczewską" trafnie przewidział, że w tej trywialnej komedii o utrzymance, kryją się pokłady treści zgoła współczesnych, a w każdym razie na tyle żywotnych, by przyciągnąć uwagę widza.
Mniej nas interesuje koloryt obyczajowy sztuki, bo w literaturze znajdziemy setki podobnych opisów "kariery", statystującej na scenie aktoreczki, bardziej zaś jej kondycja ludzka i mechanizmy społeczne, które sprawiają, że Panna Maliczewska. którą gra Krystyna Tesarz, musi zostać utrzymanką podstarzałego sadownika Dauma (Włodzimierz Skoczylas). Maliczewska Zapolskiej nie jest kurtyzaną wielkiego formatu, kobietą, która wpływa jeśli nie na losy świata, to w każdym razie najbliższego otoczenia. Nie ma w tej sztuce miejsca ani na cyniczna grę ani na wielkie namiętności. Maliczewska decyduje się na romans ze starszym schorowanym panem, który bierze inhalacje, nie dla kariery scenicznej równoznacznej z glejtem do samodzielności, ile dla zapewnienia sobie środków utrzymania, bo nawet status utrzymanki jest dla niej rodzajem awansu, szansą ucieczki z wiecznie zacarowanei izby praczki Żelaznej (Alicja Cichecka), która dorabia sobie odnajmowaniem kąta do spania i kuplerstwem. Jest to bowiem świat surowych ekonomicznych determinant, w którym nie ma miejsca na żadne ludzkie względy i determinanty te Zapolska ostro wydobyła. Maliczewska nie jest więc kurtyzaną, jest raczej zahukaną panienką, która płaci cenę najwyższą, bo swojej godności, za złudzenie, że wyrwała się z dotychczasowego świata.
Daum pozwala jej żywić te złudzenia, pozwala jej nawet łudzić się, że przyszły kochanek, Bogucki, którego gra Maciej Małek, okaże się bardziej wyrozumiały dla artystycznych ambicji panny. Kiedy Daum odchodzi przerażony nie tyle romansem swego syna, Fila (Marek Kołaczkowski) z Maliczewską. ile tym, że chłopak traktuje swoje zafascynowanie na serio, Bogucki przejmie prawa do utrzymanki, a nawet mieszkanie wynajęte przez Dauma. Niedawny lowelas i salonowy lew natychmiast ukazuje swoje prawdziwe oblicze parweniusza bardziej jeszcze bezwzględnego niż podstarzały Daum, którego związek z Maliczewską miał swoiste podłoże sentymentalne. Cena, jaką Maliczewska płaci za ten związek jest nie tylko społeczny ostratyzm, ale jeszcze większa zależność od matadora, brutalnie wkraczającego w swoje prawa. W tym pozbawionym ludzkich uczuć świecie istnieją nie tylko społeczne piętra: są w nim także piętra zakłamania. Daum musi ukrywać swoje kontakty z Maliczewską przed żoną i towarzystwem, Maliczewska ukrywa przed kochankiem, że rzekoma służąca Michasiowa (Halina Koman-Dobro-wolska) jest w rzeczywistości jej siostrą. Jedyną postacią. która wzbudza naszą sympatię, jest niedojrzały syn Dauma, Filo, chociaż nawet i on zdradza już skłonności do fałszu szantażując ojca, aby osiągnąć zgodę na romans z Maliczewską.
Jak już wspomniałem w sztuce tej najciekawszy jest problem socjologiczny nie zaś obyczajowy, tymczasem realizator robi wszystko. aby wydobyć głównie tło rodzajowe i w tym kierunku skierował wyreżyserowany przez siebie spektakl. Jest on w tym założeniu czysty i poprawny, ale nie ma w nim ani prawdziwie wielkich ról, ani też ciekawszych pomysłów inscenizacyjnych, jest to bowiem poprawność granicząca ze szkolarstwem. Aktorzy prezentują poprawny warsztat: na tle tej poprawności wyróżnia się Skoczylas, który swemu Daumowi próbował nadać pewne rysy indywidualne poprzez konsekwentnie zbudowany gest i mimikę. Do założeń przedstawienia dostroił się także scenograf Stanisław Bąkowski zabudowując scenę naturalistycznymi dekoracjami. Nie jest to zapewne spektakl, który na dłużej utrwali się w naszej pamięci, ale wart obejrzenia już choćby ze względu na pietyzm wobec pisarstwa Zapolskiej i jej modelu teatru. Dodajmy z obowiązku kronikarskiego, że pozostałe role grają: Andrzej Jurczak (Edek), Barbara Jaklicz (Daumowa), Żelisława Malska (Hiszowska), Józef Lodyński (Sekwestrator) oraz Piotr Binder i Krzysztof Stroiński (Koledzy).