Artykuły

Zżerają mnie emocje

- Dla mnie wygrywanie to stoczenie walki samej ze sobą. Nigdzie nie ma wymierności, nawet w sporcie, i ściganie się z kimkolwiek o cokolwiek jest dla mnie z góry skazane na porażkę. Dlatego nienawidzę konkursów i konfrontowania się z innymi, bo nie czuję się ani lepsza, ani gorsza od innych - mówi DOROTA OSIŃSKA, piosenkarka i aktorka Teatru Rampa.

Z wykształcenia jest andragogiem i animatorem kultury, magisterium na Uniwersytecie Warszawskim. Z zawodu jest aktorką teatralną i wokalistką, egzamin eksternistyczny ZASP-u. Na etacie w warszawskim Teatrze RAMPA. Zasłynęła jako finalistka II edycji "The Voice of Poland", gdzie zachwyciła jurorów i telewidzów, plasując się na drugim miejscu. Jej repertuar tworzą najwybitniejsi autorzy i kompozytorzy z Włodzimierzem Korczem, Magdą Czapińską i Jerzym Satanowskim na czele. Nagrała trzy płyty: "Idę" wydaną w Polsce i USA, "Kamyk zielony" i tę najnowszą "Teraz" we współpracy z firmą Universal Music Polska.

***

Bohdan Gadomski: Wszystko wskazywało, że to pani wygra II edycję "The Voice of Poland", ale ostatecznie zajęła pani drugie miejsce. Czy w związku z tym udział w tym programie traktuje pani jako porażkę?

Dorota Osińska: - Zaskakuje mnie, jak wielu ludzi przypuszczało, że to ja wygram ten program, bo dla mnie wcale nie było to takie oczywiste. Kiedy szłam do programu, moje aspiracje aż tak wysoko nie sięgały. Ale faktem jest, że wszystkie cele, jakie sobie postawiłam, zostały osiągnięte. Zresztą gdziekolwiek jeździłam, to zawsze byłam druga, mam syndrom drugiego miejsca, więc nie traktuję tego jako porażki.

W programach typu talent show, uczestnicy muszą być pokorni i nie wolno im dyskutować z organizatorami. Pani o tym nie wiedziała?

- Wiem, że w tym zawodzie trzeba być pokornym, zwłaszcza w teatrze trzeba znać swoje miejsce. Z natury jestem ugodowa, ale gdy przekracza się pewne granice kultury i dobrego smaku, wtedy nie wytrzymuję. Jak się buntuję, przeradza się to w rodzaj bezradności, rozżalenia i podcięcia skrzydeł.

Czyli nie potrafi pani walczyć?

- Skutecznie nie potrafię, popadam w rodzaj rozżalonej bierności. Na ogół przynosi to okropne skutki. Nieraz za to zapłaciłam.

Czego się pani domagała od organizatorów "The Voice of Poland"?

- Żeby nie kazali mi wkładać wysokich butów na scenę, które były o dwa numery za duże. Przez cały czas walczyłam o spójność mojego wizerunku na wizji z tym, jaka jestem. Próbowałam się też buntować przeciwko niewygodnym tonacjom piosenek. Łatwo nie było (śmiech).

Czy to chodziło o "Jaskółkę uwięzioną"?

- Na przykład. Śpiewałam tę piosenkę wielokrotnie i za każdym razem robiła wrażenie. Nie udało mi się przeforsować mojej propozycji skrótu i tonacji. Śpiewając ją, byłam sfrustrowana i po prostu się męczyłam. Nie poszłam na bankiet po programie i nie świętowałam jego zakończenia. Ledwo zgasły światła, a już byłam w domu.

Zazdrościła pani wygranej Natalii Sikorze?

- Ależ skąd. Uważam, że Natalia zasłużyła na pierwsze miejsce. Jej wygrana nie jest moją porażką. Nie traktowałam udziału w tym programie wyłącznie ambicjonalnie, chciałam wyciągnąć z niego wszystko, co najlepsze.

Co daje zwycięstwo w takim programie?

- To zależy, co umie się z tym zwycięstwem zrobić. Sama wygrana może nic nie dać. To rodzaj trampoliny, która powoduje, że trochę łatwiej wykonuje się ten zawód. Natalia osiągnęła to, wygrywając program, i ja to osiągnęłam, nie wygrywając go. Trzeba mieć determinację i szczęście w życiu, od którego szczególnie dużo zależy. Jest to loteria.

Co dobrego wydarzyło się dla pani mimo drugiego miejsca?

- Nagrodami za zwycięstwo w programie był kontrakt z firmą Universal Musie Polska, który i tak podpisałam, i udział w opolskich debiutach, podczas których już 14 lat temu otrzymałam większość regulaminowych nagród, a nawet zostałam Miss Obiektywu (wiem, wiem, Bogdan Smoleń też...). Przed programem wydałam dwie płyty, po programie trzecią. Doceniam siłę konsekwencji tego, że się tam znalazłam i tego wszystkiego, co się tam dla mnie wydarzyło. Nie wydaje mi się, że gdybym go wygrała, byłoby cokolwiek inaczej.

Ogląda pani bieżącą edycję "The Voice of Poland"?

- Niezbyt często, bo to dla mnie pora kąpania dzieci, czytania im bajek, staram się jak najwięcej z nimi być, a w weekendy często występuję na estradzie lub w teatrze.

Etap uczestnictwa w tego typu programach ma pani za sobą, ale udział w festiwalach piosenki przed sobą. Zapowiada się znów nerwówka i stres?

- Zanim zdecydowałam się na udział w "The Voice of Poland", od dobrych kilku lat sądziłam, że etap konkursów mam już za sobą. Zaliczyłam mnóstwo festiwali piosenki, ale ogólnopolskie odkrycie mojej osoby zawdzięczam dopiero "VOP". Przeszłam cały stres związany z udziałem w konkursach, czego szczerze nie lubię. Nie zarzekam się, że nigdy więcej nie wystartuję w konkursie, ale mam nadzieję, że nie.

Lubi pani dreszcz emocji i moment wygrywania?

- Nie, bo gdy wygrywam, to czuję, że kosztem kogoś, kto przegrał. Dla mnie wygrywanie to stoczenie walki samej ze sobą. Nigdzie nie ma wymierności, nawet w sporcie, i ściganie się z kimkolwiek o cokolwiek jest dla mnie z góry skazane na porażkę. Dlatego nienawidzę konkursów i konfrontowania się z innymi, bo nie czuję się ani lepsza, ani gorsza od innych.

Życie zawodowe związała pani z warszawskim Teatrem Rampa. Co daje pani praca w tym teatrze?

- Daje mi poczucie stabilizacji, tego, że się rozwijam, że mam w teatrze drugi dom, że jestem otoczona fantastycznymi ludźmi, od których uczę się mnóstwa rzeczy. Teatr daje mi szansę codziennego wchodzenia na scenę. Pracuję tam 10 lat i nauczyłam się, jak walczyć ze stresem i emocjami, kompleksami. Mimo że źle widzę, mogę grać w spektaklach dramatycznych. Teatr przygotował mnie do eksternistycznego egzaminu aktorskiego, który w dodatku zdałam.

Podobno Teatr Rampa ma zniknąć z mapy teatralnej Warszawy?

- O, z pewnością nie zniknie. Może stracić państwową dotację, ale to czeka większość stołecznych teatrów dziś finansowanych z budżetu. Od dawna się do tego przygotowujemy. Nasz teatr jest w tej komfortowej sytuacji, że jest jednym z dwóch po prawej stronie Wisły. Mamy atrakcyjny repertuar i stałą publiczność, która z pewnością nas nie zawiedzie. Ponadto wierzę, że w razie czego dyrekcja teatru znajdzie inne źródła finansowania naszej pracy.

Dlaczego jako przedmiot studiów wybrała pani andragogię i animację kultury?

- Może dlatego, że śpiewania nie traktowałam zbyt poważnie, że to tylko jakaś część mnie. Nigdy nie umiałam o nim myśleć jako o swoim zawodzie. Uczyłam się we Wrocławiu w liceum o profilu artystycznym, do którego poszłam, bo miała być otworzona klasa piosenki, ale jak się okazało, byłam jedyną zainteresowaną, więc zostałam przesunięta do klasy o profilu teatralnym. Maturę zdałam rok przed czasem. Jako 18-latka spakowałam się i powiedziałam, że wyjeżdżam do Warszawy, bo poznałam Włodzimierza Korcza, pod którego okiem zamierzałam zrobić wielką karierę (śmiech). Zapobiegawczo postanowiłam jednak wybrać się na studia. Z ledwością dostałam się na pedagogikę, a stałam się wzorową studentką i nawet miałam średnią 5,0. Specjalizacje, które wybrałam, były dość przypadkowe. W międzyczasie pojechałam na Festiwal Piosenki Aktorskiej do Wrocławia, gdzie otrzymałam wyróżnienie. Tam zobaczył mnie Jan Szurmiej, zaprosił do spektaklu "Sztukmistrz z Lublina" i od tego zaczęła się moja praca w teatrze.

Kuła pani dniami i nocami materiały naukowe, ale przecież pani wiedziała, że nie będzie pracowała w wyuczonym zawodzie?

- Nie wiedziałam. Studiując humanistyczne kierunki, traktowałam je jako ważne dla mojego ogólnego rozwoju. Największa korzyść ze studiów to świadomość, że stałam się mądrzejszym człowiekiem.

Ukazała się pani trzecia płyta - "Teraz". Czy należy bardziej do pani niż dwie poprzednie?

- Płyta jest wypadkową bycia sobą, mnie i kolegów, którzy tworzyli tę płytę. Jest bardziej moja niż poprzednie, ale jeszcze nie taka, jaką bym chciała nagrać. Mam pewien niedosyt, ale produkcyjnie "Teraz" z pewnością jest moją najlepszą płytą.

W jakim gatunku można ją umieścić?

- Na płycie pobrzmiewają różne gatunki, a punktem spajającym jestem ja, mój głos i moja wrażliwość. Nie umiem jej jednoznacznie określić.

A poprzednie płyty?

- Były zanurzone w poetyckim klimacie. "Idę" wyprodukował Włodzimierz Korcz, którego twórczość jest gatunkiem samym w sobie. Bardzo bym chciała, żeby kiedyś ktoś mógł powiedzieć coś takiego o mnie.

Zawierza pani w tym, co robi swojej intuicji?

- Dopiero zamierzam się tego nauczyć. Jestem osobą złożoną z samych wątpliwości. Jak będę nagrywała kolejną płytę, to chciałabym, żeby ktoś przeprowadził mnie przez to wszystko. Słuchając tego, co ja chciałabym osiągnąć i o czym marzę, będzie w stanie to zrobić. Żebym nie musiała podejmować zbyt wielu decyzji, bo to mnie dobija.

Jak czuje się pani w roli matki?

- Uważam, że jest to moja najlepsza rola. Lepszej nie mogłabym sobie wymarzyć.

Jak bardzo rozwinął się pani instynkt macierzyński?

- Oj, bardzo! Mając dużo pieniędzy, mogłabym rodzić dzieci i tylko się nimi zajmować (śmiech). Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby absolutnie poświęcić się roli matki, rezygnując z kariery.

Jak radzi pani sobie z dwójką dzieci, z prowadzeniem domu?

- Dobrze, chociaż zawód mi nie pomaga. Za to bardzo pomaga mąż, który na razie zrezygnował z pracy lektora języka angielskiego. Gdy ja wychodzę na scenę, mąż zajmuje się dziećmi. Dzięki temu mogę pracować, mając zawsze rodzinę przy sobie.

Do jakiego stopnia dzieci odmieniły pani życie?

- W stu procentach. Mąż też je odmienił. Co nie zmienia faktu, że nadal jestem miotająca się i depresyjna, zżerają mnie emocje (śmiech).

Wiele robimy w życiu, aby zakrzyczeć siebie. Miała pani coś takiego?

- Nie, bo ja zawsze bardziej uciekałam od siebie, gdy było mi ze sobą niewygodnie. Najchętniej w literaturę. Jedną z moich wielkich pasji są książki. Gdybym nie śpiewała, to zapewne okopałabym się książkami. Moją uczelnianą specjalizacją jest literatura dziecięca, z której pisałam pracę magisterską. Mam takie marzenie, żeby otworzyć dziecięcą księgarnię będącą jednocześnie miejscem spotkań kulturalnych. Chcemy z przyjaciółką uczyć dzieci obcowania z książkami i miłości do nich.

Jest pani pełna energii i dynamiki w działaniu, a do tej pory jawiła się jako eteryczna osóbka, pełna kruchości i melancholii...

- To się nie wyklucza.

Kiedy się pani złości, to krzyczy i płacze?

- Nie krzyczę, ale płaczę. Nie ma we mnie agresji. Na przykład podczas "The Voice of Poland" dużo płakałam, ale wtedy byłam w ciąży, więc o brak równowagi było łatwo. Jednak moją najczęstszą reakcją na nerwowe sytuacje są niekontrolowane i nieopanowane wybuchy śmiechu, co doprowadza do furii mojego zazwyczaj spokojnego męża.

Jak oczyszcza pani siebie z nadmiaru energii?

- Niestety, nadmiar energii mam wyłącznie w śpiewaniu. Objawia się to "nadekspresją", ale nauczyłam się nad tym panować. Na co dzień raczej zastanawiam się, skąd by tu wziąć energię, której często mi brakuje.

Na czym zwykle koncentruje pani swoją energię?

- Ciągle się uczę, aby nie koncentrować energii na drobiazgach i nieważnych rzeczach, ale wciąż to robię. Coraz częściej udaje mi się wiedzieć, na czym warto ją koncentrować. Dobra energia wraca, niedobra - niestety - też.

Wydaje mi się, że trudno jest pani zapanować nad emocjami.

- Owszem, ale pracuję nad tym, żeby moja zbytnia emocjonalność nie zabierała mi radości życia.

Jak bardzo krucha jest pani w środku?

- Dużo mniej niż na powierzchni.

Pani już miała swoje "pięć minut" czy dopiero będzie je miała?

- Wierzę, że pięć minut w życiu nie przydarza się tylko raz. Miałam je w związku z programem "The Voice of Poland". Miałam je także w Teatrze Rampa, gdy pozwolono mi wyjść na scenę, grać role i robić to wiarygodnie. I mam nadzieję, że jeszcze nieraz mi się przydarzą i będą tak pięknie procentowały jak dotychczas.

Czyli ma pani poczucie, że jest w miejscu, w którym zawsze chciała pani być.

- Przyznam, że nawet nie marzyłam, żeby być w takim miejscu. Wydaje mi się, że mam wszystko.

Wyleczyła się pani z kompleksów, o których wspominała?

- Nie, ale umiem z nimi żyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji