Artykuły

Trudny poród Kawalera

Niewiele dowiedzieli się dzienni­karze na środowej konferencji o najbliższej premierze. Realizatorzy byli wyjątkowo tajemniczy.

Wybitny włoski reżyser i scenograf (za­wsze robi scenografię do swych przed­stawień) Pier Luigi Pizzi realizuje spek­takl w Teatrze Narodowym po raz pier­wszy. "Kawalera" wystawił 26 paździer­nika zeszłego roku na inaugurację sezo­nu w Teatro Carlo Felice w Genui.

- Wolałem na początek współpracy z Polską przyjechać z przedstawieniem gotowym - mówi reżyser. - Jednak bę­dzie to spektakl nieco inny od genueń­skiego - w Warszawie są inne warunki. Np. scena obrotowa, którą wykorzystu­ję, jest tu większa, musiałem więc zna­leźć inne rozwiązanie.

Pizzi odwiedził Warszawę po raz pier­wszy w zeszłym roku, by zapoznać się z możliwościami technicznymi i pro­dukcyjnymi teatru. Ostatecznie zdecy­dował, że dekoracje zostaną wyprodu­kowane we Włoszech.

To drugie zetknięcie się tego reżysera z twórczością operową Richarda Strau­ssa. Parę lat temu reżyserował "Salome" we Włoszech, a potem w Japonii pod ba­tutą wielkiego Seiji Ozawy. - Dzieła Straussa są zawsze ogromnie interesujące literacko: "Salome" powstała według dzieła Oscara Wilde'a, a "Kawaler" - do tekstu Hugona von Hofmannsthala. Nad sceną będą wyświetlane napisy polskie - zapewnił.

Pizzi chciałby w przyszłości wyreży­serować w Polsce "Chowańszczyznę" Musorgskiego. -Wystawiałem ją w Ge­newie, Paryżu, we Włoszech. Ta opera mówi językiem duszy, jest pełna odde­chu, religijna, mistyczna. Mógłbym też wystawić tu Rossiniego, np. "Kopciusz­ka" czy "Turka w Italii", na mniejszej scenie. Inna moja słabość to teatr baro­kowy - zwierzył się reżyser.

Zapytany o dzieła polskie powiedział, że "Króla Rogera" Szymanowskiego nie zna, lecz 15 lat temu na otwarcie sezo­nu w Rzymie wystawił "Diabły z Loudun" Pendereckiego. - Podobało mi się to przedstawienie. Odnieśliśmy wielki sukces - stwierdził z satysfakcją.

Tymczasem w teatrze trwa iście ka­torżnicza praca. Próby do "Kawalera" zajmują praktycznie całe dnie, z przer­wą na obiad. Kto zna muzykę Straussa, wie, że już parogodzinna próba jest wy­kańczająca, a dwie z rzędu - morder­cze. W tym tygodniu teatr w ogóle nie daje przedstawień, a w zeszłym, także z powodu przygotowań, odwołał w osta­tniej chwili dwa: "Traviatę" i "Romea i Julię" - coś takiego jeszcze się w tym teatrze nie zdarzyło. We wtorek dopie­ro soliści po raz pierwszy zaśpiewali z orkiestrą. Na szczęście nad stroną mu­zyczną czuwa Jacek Kaspszyk, świetnie czujący tę epokę, a zespoły pracują z prawdziwym poświęceniem.

Również reżyser narzeka na tempo: - Wolałbym mieć więcej czasu. Opera tego typu, sama w sobie długa, wyma­ga pracy nad każdą frazą. Ale rozu­miem, że na całym świecie okresy przy­gotowań do premier skraca się z powo­du kosztów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji