Artykuły

W sidłach własnych słabości

"Zaklęte rewiry" w reż. Adama Sajnuka w Teatrze WARSawy w Warszawie. Pisze Katarzyna Hanna Binkiewicz na swoim blogu krytykat.wordpress.com.

Człowiek żyje w systemie. W systemie, który go kształtuje i zmienia. Każdy jednak jest genetycznie wyposażony w jakiś zestaw cech, który warunkuje strategie działania. Czy środowisko może zmienić percepcję rzeczywistości, stosunek do drugiego człowieka? W "Zaklętych rewirach" w Teatrze WARSawy bohaterowie pokazują, że może ale nie musi. Jesteś samodzielnie myślącą istotą, to Twój wybór. Wybierzesz władzę czy drugiego człowieka?

Tekst Henryka Worcella dotyka najczarniejszych ludzkich zakamarków. Autor nie tylko odkrywa okrutną i bezwzględną naturę człowieka, ale także pokazuje jak ogromny wpływ na jednostkę może mieć środowisko, w jakim żyje.

W restauracji Pacyfik wszystko jest pod linijkę, chociaż tak naprawdę nic nie jest tak, jak powinno. Starsi wykorzystują młodszych, młodsi walczą o przetrwanie. Na porządku dziennym jest przemoc, wyzwiska i karanie za niewinność. Każdy dba wyłącznie o siebie. Odcięci od świata zewnętrznego pracownicy nie mają żadnej drogi ucieczki. Są skazani na siebie i zobowiązani respektować prawa, którymi rządzi się to przerażające miejsce.

Pewnego dnia do Pacyfiku trafia młody chłopak - Romek Boryczko (Mateusz Banasiuk). Jest nowy, więc doświadczeni pracownicy za punkt honoru stawiają sobie, by nauczyć go życia. Nawiasem pisząc, tak naprawdę tutaj każdy codziennie dostaje lekcje życia.

Co się dzieje z człowiekiem, gdy poczuje odrobinę władzy? Czy ta zwierzęca natura siedzi w każdym z nas? Czy będąc w tym szalonym kołowrotku rzeczywistości, sami sobie musimy udowadniać, że jesteśmy coś warci? I uciekając się do najprostszych motywów, robimy to poniżając innych? Udowadniając sobie, że jesteśmy ważni, mamy posłuch, panujemy nad sytuacją i ludźmi.

W "Zaklętych rewirach" na przykładzie hierarchii pracowników Pacyfiku możemy obserwować mechanizmy, które rodzą się w człowieku, gdy zaczynają nim kierować żądze i pycha. Najokrutniejszy z kelnerów - Fornalski (Mariusz Drężek), jako doświadczony i zadufany w sobie, jest dla młodszych kolegów bestią. Trudno znaleźć inne określenie, widząc z jakim okrucieństwem traktuje on innych. Jest obrzydliwy, cyniczny do szpiku, przerażający, ale także niesamowicie nieszczęśliwy. Boryczko i Fornalski są, wydaje się, z zupełnie innych światów. Boryczko jest pokorny, chociaż wyszczekany, dobrze dogaduje się w innymi kelnerami i stara wypełnić swoje obowiązki jak najlepiej. Fornalski, który upatrzył sobie Boryczkę na cel, staje się jego największym przekleństwem. Iskrzący duet, po dwóch stronach barykady, z każdą minutą spektaklu niebezpiecznie się do siebie zbliża. Boryczko z pomywacza awansuje na barmana, a następnie na kelnera. Dostaje symboliczną marynarkę kelnera, która niesie ze sobąupadek ideałów. Każdy kolejny szczebel kariery to nowe modele zachowań, które, bardziej lub mniej świadomie, młody Boryczko także przyjmuje. Z niemalże niewinnego, radosnego chłopaka, staje się cyniczną, wierną kopią Fornalskiego - swojego największego wroga i oprawcy, serdecznie znienawidzonego dwulicowego prostaka.

Nie da się ukryć, że ten spektakl przede wszystkim opiera się na nieustannych konfrontacjach Boryczki i Fornalskiego. Mateusz Banasiuk i Mariusz Drężek wykreowali niesamowicie złożone, wielowymiarowe postacie, które poza oczywistą warstwą zewnętrzną, mają niesamowicie rozbudowane konstrukcje wewnętrzne. Banasiuk na scenie przechodzi przerażającą przemianę i w stu procentach udało mu się oddać tragizm tej sytuacji. Gra na emocjach - swoich, widza, jest przekonujący w każdym swoim kroku, a przede wszystkim wzbudza całą gamę uczuć. Od sympatii, przez współczucie, na obrzydzeniu kończąc. Mariusz Drężek jako Fornalski jest bezapelacyjnie rewelacyjny. Agresywny, cyniczny, opryskliwy, pewny siebie i swoich racji. Wzbudza strach, odrazę, ale także litość. Szkielet jego postaci jest niesamowicie skomplikowany, ale mimo przeładowania emocji, które Fornalski demonstruje, Drężek zachował harmonię. Ta postać także wędruje, zmienia się, błądzi, walczy sama ze sobą - tę walkę Marisz Drężek pokazał doskonale. Zespół "Zaklętych rewirów" prezentuje aktorstwo na naprawdę dobrym poziomie. Kreacje są spójne, wymowne i zajmujące. Cały spektakl jest połączeniem widowiska, rewii i psychologicznej analizy. Reżyser spektaklu - Adam Sajnuk, stworzył obraz o bardzo ciekawej formie i szalenie bogatym środku. "Zaklęte rewiry" są błyszczące, kolorowe i jednocześnie bardzo mocno tną serce. Głębokie przemiany, jakie zachodzą w bohaterach są naprawdę dotkliwe i poruszają te najbardziej wrażliwe warstwy ludzkiej psychiki. Degrengolada bohaterów aż szczypie w oczy. A przecież nie musi tak być. Modelowe sytuacje są sztuczne, a człowiek jest żywym stworzeniem, które myśli, odczuwa, przeżywa. Ma w sobie siłę i ma w sobie miłość, ważne, żeby jej nie zgubił. Często pieniądze, posada, prestiż i smak władzy usypiają czujność i pozwalają rozrosnąć się czarnym marom megalomanii i pychy.

"Zaklęte rewiry" bolą i śmieszą, policzkują i głaszczą po głowie. Jest boleśnie, jest zajmująco, jest aktualnie. Każdy z nas w końcu ma kogoś "nad sobą" i kogoś "pod sobą". To dobry spektakl, zaczynając od zespołu aktorskiego, poprzez fantastyczne i niekonwencjonalne wykorzystanie przestrzeni, barwną i efektowną scenografię Sylwii Kochaniec, na muzyce kończąc.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji