Artykuły

Zagubieni w rzeczywistości

"Tramwaj zwany pożądaniem" w reż. Bogusława Lindy w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Katarzyna Hanna Binkiewicz na swoim blogu krytykat.wordpress.com.

W Teatrze Ateneum Bogusław Linda postanowił odważnie zmierzyć się z tekstem Tennessee Williamsa. "Tramwaj zwany pożądaniem" dostał nowe życie dzięki niezwykle udanemu, świeżemu tłumaczeniu Jacka Poniedziałka. Przedstawienie w Ateneum to mocna i wnikliwa analiza ludzkich słabości i popędów, które często kierują naszym życiem.

Pewnego dnia do domu Stelli (Paulina Gałązka) i Stanleya (Tomasz Schuchardt) przybywa, z nie do końca zapowiedzianą wizytą, Blanche (Julia Kijowska), siostra Stelli. Niepozorne odwiedziny diametralnie zmienią życie całej trójki, wyzwolą wszystkie skrywane afekty i popędy. Prawda stanie się kłamstwem, kłamstwo stanie się codziennością.

Trudno pisać o sztuce, która ma tak bogatą historię. Linda skoczył na głęboką i zdradliwie przejrzystą wodę. Zaprosił do współpracy młodych aktorów i poprowadził spektakl tak, by nie jawił się on jako tandetna kopia. "Tramwaj zwany pożądaniem" w Ateneum jest świeży, ale niezmiennie bolesny.

Krytycy przekrzykują się w pochwałach kreacji Julii Kijowskiej. Niewątpliwie, stworzyła ona niezwykle bogatą wewnętrznie, neurotyczną postać. Pracuje emocjami, każdy jej ruch i słowo są silne i celowe. Sugestywna, sensualna, dzika Blanche Kijowskiej przede wszystkim ujmuje misternie utkaną konstrukcją psychiczną. Miota się między własnymi kłamstwami, zupełnie traci kontakt z własnymi uczuciami. Pozornie silna i cyniczna, w głębi serca jest małą dziewczynką, która nie potrafi poprosić o pomoc, która boi się przyznać przed samą sobą, że nie daje rady. Niestety, w pewnym momencie Blanche staje się schematyczna, przewidywalna, kreacyjnie monotonna. Wydaję się, że Kijowska zapętla się w swoich neurozach i trudno jest jej zejść z głośnego, obcesowego tonu.

Absolutnym scenicznym objawieniem jest Tomasz Schuchardt. Jego Stanley jest do cna obrzydliwy, odrzucający, wzbudza prawdopodobnie same negatywne emocje, jest prostacki, ordynarny i jakby zupełnie pozbawionych wyższych uczuć. To prawdziwa, mocna kreacja, poprowadzona bardzo precyzyjnie i obrysowana grubą kreską. Schuchardt pracuje całym ciałem, jest absolutnie zachwycający w swojej obrzydliwości. Obrzydzenie potęguje fakt, że Stanley Kowalski jest Polakiem.

Cały zespół aktorski prezentuje wysoki poziom. Bartłomiej Nowosielski w roli Mitcha, kolejnej zabawki w życiu Blanche, porywa głębią postaci przy wykorzystaniu minimalnej ilości środków. Jego taniec w deszczu wzrusza, przeraża i cieszy. Zabrakło nieco pomysłu na postać Stelli. Oczywiste jest założenie kontrastu między siostrami, momentami jednak postać kreowana przez Paulinę Gałązkę staje się przezroczysta.

"Tramwaj zwany pożądaniem" jest ponadczasowy, a w Ateneum dostał nowe życie. Spektakl jest spójny i zajmujący, scenografia autorstwa Jagny Janickiej i muzyka, która pojawia się w trakcie przejść między scenami dopełniają harmonijnie całości. Opierając się na tych samych fundamentach, Linda uwypuklił moralne i osobowościowe aspekty tej historii. Na scenie nieustannie iskrzy, powietrze zdaje się być sparaliżowane ogromną dawką emocji. Pożądanie pogrywa z miłością, samotność chowa się za cynizmem, a potrzeba bliskości podkopuje się pod dystansem. Relacje między mieszkańcami tego szpetnego domu są proste tylko z pozoru. Ten spektakl to gorzka i bolesna opowieść o ludzkich słabościach, namiętnościach i nieustannym ścieraniu się dobra ze złem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji