Artykuły

Weill, Opalski i masoni

Na scenerię nowej wersji swego wieczoru (nocy?) pieśni Kurta Weilla, Józef Opalski wybrał tym razem budynek dawnej Loży Masońskiej w Katowicach, służący po wojnie jako Malarnia Teatru Śląskiego, a od 5 miesięcy stanowiący jego trzecią scenę - przestrzeń dla niekonwencjonalnych poszukiwań i działań artystycznych. Tytuł spektaklu - "Sexualne zło" - pochodzi i jednego z prezentowanych w jego ramach songów, a mianowicie "Pieśni Nany" do słów Bertolta Brechta ("Sztuka wielka to Sexualne zło!"), choć inscenizator zastrzega się w programie, że obca mu jest wszelka obsceniczność, zależy mu natomiast na wydobyciu wielu obliczy niezmiennie niepokojącego erotyzmu.

Tło, w którym rozgrywa się przedstawienie, jest bardzo brechtowskie "z ducha": dawna Loża Masońska przemieniona w podejrzany tingel-tangel czy zgoła lupanar, gdzie "goście" - widzowie przemieszani są z "obsługą", spośród której rekrutują się wykonawcy - osoby zawiązującego się dramatu, zawartego w skondensowanej postaci w każdej z pieśni. Albowiem u Weilla, zwłaszcza w okresie współpracy z Brechtem, dom publiczny jawi się jako miejsce szczególne, uświęcone swym występkiem, gdzie jak przedtem u Dostojewskiego, a później u Geneta wszelkie konflikty ulegają wyostrzeniu, a zło przetapia się w łaskę oczyszczenia. Staje się więc on sceną dla współczesnego moralitetu. Z tej okazja Opalski rozpętuje - może trochę zbyt rozrzutnie jak na jeden spektakl - całą feerię teatralnych efektów: kolorowe, migocące światła, bańki mydlane unoszące się pod sufitem, wreszcie fajerwerki odpalane za oknami i budzące popłoch wśród śpiących już o tej porze mieszkańców stojącej naprzeciw solidnej kamienicy czynszowej.

Pieśni Weilla to jednak przede wszystkim przejmujące i rozedrgane namiętnościami dramaty intymne, w których, co prawda przegląda się świat, ale zawsze poprzez niepowtarzalność indywidualnych losów. Do każdej trzeba zatem dobrać odpowiedni klucz interpretacyjny. Wymaga to osobowości na miarę takich legendarnych bardów jak: Georges Brassens, Jacques Brel czy Władomir Wysocki lub co najmniej Milvy i Tino Carraro z mediolańskiego widowiska Giorgio Strehlera, które bezpośrednio zainspirowało polskiego reżysera. Krakowska wersja "Sexualnego zła" (w Teatrze Stu) ogniskowała się wokół jednej, ale za to nie byle jakiej protagonistki - primadonny krakowskiej opery Bożeny Zawiślak. Realizacja katowicka posiada bardziej zespołowy charakter, ale i tu wyróżnić można dwie indywidualności aktorskie, które nadawały ton całości: Ewę Leśniak oraz Jerzego Głybina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji