Artykuły

Niełatwo ograć "Graczy"

Polecam "Graczy" widzom ciekawym oper nietypowych i miłośnikom Szostakowicza. Ci, którzy do opery chodzą dla rozrywki, niech omijają spektakl z daleka, chyba że lubią ryzyko.

Po części to sprawa samego dzieła, po trochę - i to sedno sprawy - wina realizatorów. Rosjanin Dymitr Szostakowicz i Polak Krzysztof Meyer, który dzieło dokończył - stworzyli "antyoperę". Dramat "Gracze" Mikołaja Gogola - cóż to za materiał na operę? Grąją sami mężczyźni, w tej samej ciągle gospodzie, a poza grą w karty i gadaniem niewiele się dzieje.

Oto trójka oszustów, knując intrygę, oszukuje oszusta Ichariewa, który ma się za mistrza w oszukiwaniu. To kanwa, na której Gogol słowami a kompozytorzy - muzyką analizują fenomen oszustwa. Znamy to, znamy - z gazet, z pracy, z domów. Jest tam o miłości do kart (to one grają rolę kobiet). Jest o tym, że oszukiwać trzeba, bo świat jest tak urządzony. Jest o hazardzistach "na haju" i "na głodzie" - i o głupich, którzy mają szczęście. Mamy też galerię po gogolowsku przerysowanych postaci, jak stary Głow - zrzęda grzmiący o zgubnym nałogu hazardu, jak urzędnik Zamuhryszkin, ciągle tłumaczący się, dlaczego bierze.

Ukryte za antywidowiskowością bogactwo znaczeń niesie muzyka, w której próżno szukać dźwięków pieszczących zmysły przyzwyczajone do operowego belcanta. Harmonia, instrumentacja Szostakowicza (u Meyera nieco złagodzona) jest ,krzywa" jak grymas, drażniąca. Ale w tym tkwi jej siła obrazowania. ,,Graczom" konieczni ją też znakomici aktorzy.

Wydaje się, że reżyser Maciej Prus bardzo muzyce i aktorom zawierzył. Czyj nie za mocno? Zrobił wszystko, żeby na nich skoncentrować uwagę publiczności. Choćby przez scenografię Pawła Wodzińskiego - dla mnie nieprzekonującą. Z jednej strony monotonna "boazeria" gospody przypominającej partyjną świetlicę buduje duszną atmosferę świata oszustów - i to dobrze z drugiej jej ascetyczność pozostawia wrażenie, że wszystko dzieje się w alternatywnym świecie, z którym trudno się utożsamić.

Muzyka Szostakowicza/Meyera wy-maga od orkiestry wirtuozerii, wrażliwości na niuanse i poczucia tragikomizmu. Wtedy dopiero zaczyna się skrzyć znaczeniami. Jednak orkiestra pod batutą Wiktora Lemki rzadko wznosiła się ponad rzetelne odegranie partytury.

Spośród bohaterów ciekawie prezentują się drugoplanowi. Wiesław Bednarek rysuje osobowość zrzędliwego Głowa j grubą kreską, a Tomasz Raczkiewicz jako Zamuhryszkin jest podłą, urzędniczą kreaturą. Z przyjemnością ogląda się i słucha Andrzeja Witlewskiego w roli nąjjbłyskotliwszego z trzech oszustów - Pocieszliwego. Rubaszny, wszędzie go pełno - przekonujący. Jednak miałam wrażenie, że śpiewacy nie wykorzystali mnóstwa możliwości ubarwienia postaci, jakie dawała im muzyka i tekst. Efekt? Dłużyzny, znużenie, czasem jednak przerywane ożywionymi scenami, jak opowiadanie Pocieszliwego o jeździe konną trójką. Myślę, że główny problem tej realizacji to ślizganie się po powierzchni dzieła. A można i warto zejść głębiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji