Andromacha
Eurypides (480-407 p.n.e.) jest jednym z trzech wybitnych tragików starożytnej Grecji. Dawna anegdota łączy ich chronologię z datą bitwy pod Salaminą. W tymże roku 480 p.n.e. miał walczyć 45-letni Ajschylos, chórowi chłopięcemu, sławiącemu pieśń o tym zwycięstwie miał przewodzić 16-letni Sofokles, a w sam dzień bitwy miał się narodzić Eurypides, pochodzący zresztą z wyspy Salaminy. O życiu Eurypidesa wiemy niewiele, tylko tyle, że odmiennie od swych wielkich poprzedników, stronił od zaszczytów i stanowisk życia publicznego, starał się w swojej samotni na wyspie tworzyć i tylko corocznie brał udział w konkursach dramatycznych w czasie Wielkich Dionizji i Świąt Lenajskich.
Tragedie Eurypidesa wyróżniają się subtelną charakterystyką psychologiczną postaci. Bohaterowie jego, a szczególnie bohaterki - to już nie mocne i nieugięte bohaterki Sofoklesa, to nie spiżowe charaktery Ajschylosa - to kobiety kochające, ogarnięte płomieniem namiętności, wahające się i niepewne. Psychiki bogate i uczuciowe, nigdy nie jednoznaczne i nie uproszczone. Nic więc dziwnego, że większość jego tragedii nosi imiona swoich bohaterek. Mamy "Alkestis" i "Medeę", "Hekabe" i "Andromachę", "Elektrę" i "Ifigenię", "Błagalnice", "Fenicjanki" i "Trojanki". Tylko w historii namiętnej miłości Fedry kreował Eurypides bohaterem Hippolita...
"Andromacha" - to dalszy ciąg historii bohaterów Iliady, żona bohaterskiego Hektora po spaleniu Troi żyje jako branka. I żywot jej byłby spokojny, u boku przychylnego pana, którego obdarzyła synem, gdyby nie młoda, a zazdrosna żona, córka Menelausa. Pod nieobecność męża, Hermiona i jej ojciec żądają śmierci trojańskiej niewolnicy i jej syna. Walka nieszczęśliwej kobiety o życie swoje i przede wszystkim swego dziecka - oto akcja tragedii Eurypidesa. Ale na przykładzie tego dramatu widać jasno, że autora nie tyle obchodzi sam przebieg wypadków, co analiza psychologiczna niepohamowanej zazdrości z jednej strony, i spokoju, rezygnacji z własnego szczęścia, a uczuć macierzyńskich ze strony drugiej. Starcie dwóch różnych psychik, charakterów, reakcji uczuciowych, postaw życiowych - oto głębsza warstwa dramatu. To konflikt, który najbardziej zajmuje jego autora.
"Andromachę" zobaczymy w nowym przekładzie Stanisława Hebanowskiego, w inscenizacji Jana Maciejowskiego. Rolę tytułową zagra Zofia Mrozowska.
Niewiele dramatów antycznych było dotychczas realizowanych w teatrze telewizji. Widzieliśmy "Antygonę" Sofoklesa, z Polą Raksą w roli Antygony i Gustawem Holoubkiem w roli Kreona. Jerzy Gruza reżyserował "Króla Edypa" z Ireną Eichlerówną i Gustawem Holoubkiem.
Przypomnijmy jeszcze interesujący spektakl belgijski "Agamemnona" w maskach. Konwencję dramatu antycznego niełatwo przenieść na mały ekran. Nic więc dziwnego, że przysparza zarówno realizatorom, jak aktorom niemało trudności. Po spektaklu "Andromachy" warto zastanowić się, do jakiego stopnia udało się twórcom tego przedstawienia przetłumaczyć język teatru antycznego na język artystyczny współczesnego środka wyrazu - teatru telewizji.
Lektura uzupełniająca:
1. Eurypides. "Tragedie". Warszawa 1967.
2. K. Kumaniecki. "Historia kultury starożytnej Grecji i Rzymu". Warszawa 1964.