Artykuły

Ból śmierci, dar opowieści

Był aktorem z przekonania i pasji, co to o indeks PWST walczył cztery razy, królem życia, komikiem, któremu zabrakło czasu, by dać świadectwo talentu. W 12 lat od śmierci Wojtka Szawula otrzymaliśmy opowieść o nim w chorobie. I o wyczerpującej się nadziei, bo przecież ona, jak życie, nie może trwać wiecznie. Nie da się tej opowieści przeżywać bez skurczu w gardle, bez zatrzymań nad kolejnymi zdaniami - o książce Ewy Szawul "Burza w mózgu" pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

Ktoś powiedział "Śmierć chroni przed życiem"; ale jeśli to życie trwało raptem niespełna 37 lat? Tyle miał Wojciech Szawul. O guzie w mózgu dowiedział się niecałe pięć lat wcześniej. Był aktorem z przekonania i pasji, co to o indeks PWST walczył cztery razy, królem życia, komikiem, któremu zabrakło czasu, by dać świadectwo talentu, gdyż rola pacjenta walczących z nowotworem klinik nie stwarzała okazji do wkraczania w ulubiony świat Monty Pythona. Ale i tak dzielny był i gdy tylko kończył się czas kolejnych operacji, rezonansów, naświetlań, brachyterapii wkraczał natychmiast w krainę śmiechu - do Kabaretu Pod Wyrwigroszem, który współtworzył lub na scenę teatru. Albo śmiał się i żartował na użytek prywatnej codzienności. On, kawalarz z powołania, śmiechem starał się oswoić chorobę. A może tylko zagłuszyć strach przed tym, co ów tumor zwiastował.

Wiele czasu musiało minąć, by Ewa Szawul opisała to zmaganie się z guzem, który bezceremonialnie wlazł w ich trzyletnie małżeństwo i naznaczył je piętnem nieodwracalności losu. Musiały minąć lata, by zrzucić balast tej śmierci, by wyzwolić się z sideł apatii, by przygasłe emocje dały dystans - do zdarzeń i siebie. By oswobodziły język. I przyniosło sukces.

Bo "Burzę w mózgu" Ewy Szawul czyta się wspaniale. Mimo iż temat tak oczywisty, jak śmierć, mimo iż puenta znana od początku, zatem żadnych zaskoczeń, a jednak ta opowieść wciąga od początku. Urzeka urodą zdań, ich rytmem, powściągliwością w epatowaniu traumą zdarzeń, a zarazem stosownością dobieranych słów, porównań, metafor. Także dozy humoru. Czytamy o konkretnym W., a zarazem o człowieczym losie, tak powszechnym w naszej cywilizacji. To opowieść o tragedii dwojga kochających się młodych ludzi, jak i o wartości przyjaźni, której doświadczali. W Krakowie czytający pewnie łatwo rozszyfrują, kto kryje się pod literkami, jakimi oznaczone są pojawiające się postaci. Zresztą ułatwiają identyfikację zdjęcia. Zdjęcia, które pokazują też, jak zmieniał się W., jak choroba deformowała jego fizyczność, jak odmieniała warunki sceniczne zdolnego aktora. A później i demolowała psychikę.

Wojciechowi Szawulowi Kraków zawdzięczał Rauty Aktorów, coroczne święto tego środowiska, podczas których wręczano Złote Maski od publiczności i branżowe nagrody Ludwika. A gdy inicjatora rautów zabrakło, wręczono i Nagrodę im. Wojtka Szawula za najlepszą role komediowa. Nie przetrwała, podobnie jak Rauty Aktora, zżarte przez raka środowiskowych niesnasek, inercję, czyjś egoizm.

W 12 lat od śmierci Wojtka Szawula otrzymaliśmy opowieść o nim w chorobie. I o wyczerpującej się nadziei, bo przecież ona, jak życie, nie może trwać wiecznie. Nie da się tej opowieści przeżywać bez skurczu w gardle, bez zatrzymań nad kolejnymi zdaniami. Na przykład wyznaniem: "To była jedna z tych chwil, kiedy człowiek byłby gotów umrzeć, żeby nie śledzić dalszego ciągu".

Bo to jest opowieść o W., jak nazywa go żona, o jego cierpieniu, o gasnącym życiu, ale jest też - a może nawet bardziej jest - o kochającej kobiecie, która musi, mimo że sił z czasem nie staje, towarzyszyć mężowi w umieraniu. I to wydaje się być największym walorem tej książki. Świadectwo uczestnictwa w odchodzeniu bliskiego człowieka.

Doświadczenie to, rzecz jasna, nie wyjątkowe, ale Ewa Szawul potrafiła zamknąć je w pięknych zdaniach. Stworzyła opowieść o chorobie W., ale i swojej, gdy struny jej nerwów nie wytrzymały napięcia. Także o tym, że mimo wszystko można, póki można, czerpać siłę z życia - takiego, jakie ono jest. Bo wciąż jest. Nie ma w tej powieści sentymentalizmu, ckliwości i to nie dlatego, że ze szpitalnego korytarza podążamy do teatru i kabaretu. Nie ma dzięki talentowi autorki. Jak dowiemy się z "Burzy w mózgu" - już wcześniej nagrodzonej za inną powieść. Tę firmuje wydawnictwo W.A.B., co również jest potwierdzeniem wartości tej prozy. Zrodził ją dramat życia. Ale zaistniała dzięki darowi snucia opowieści Ewy Szawul.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji