Artykuły

Martwy dialog ze sztyletami

Aby teatr polski był żywym organizmem musi ustosunkować się nie tylko do czasów najbar­dziej nam współczesnych, ale również do tych wydarzeń, któ­re w przeszłości zaważyły na losach narodu. Próbę takiego właśnie obrachunku z wydarzeniami roku 1830 rzutującymi na teraźniejszość, z pewnością i na przyszłość naszego kraju, podej­muje dramat Jerzego Żurka "Sto rąk, sto sztyletów". Po Krakowie zainteresował się udanym, choć ponad jego war­tości wychwalanym przez kry­tykę debiutem dramaturga gdański Teatr Wybrzeże.

Sztuka ta o tyle jest dzisiaj potrzebna, że zachęca widzów do dyskusji o potrzebie rozsąd­ku i rozwagi w kierowaniu spo­łecznymi emocjami. Podejmu­jąc ten problem dramaturg, a za nim reżyser Ryszard Major, nie przychyla się do żadnej z historycznych interpretacji Pow­stania Listopadowego. Relacjo­nuje jedynie fakty. Z chłodnym intelektualizmem przedstawia racje generalicji, która odcięła się od powstania, widząc w nim jedynie nie przemyślany, skaza­ny na niepowodzenie zryw pa­triotycznej młodzieży. Pokazuje też zapał, heroizm garstki rewo­lucjonistów pozbawionych do­wództwa, broni, nawet koncepcji przyszłej wyzwolonej Polski.

Spektakl w Teatrze Wybrzeże zbudowany jest z zachowaniem trzech jedności. Dramatyczna noc 29 listopada rozgrywa się w Teatrze Rozmaitości, do którego wtargnęli młodzi spiskow­cy. Chcieli porwać zasiadłą wy­godnie w fotelach publiczność do walki, a spotkali się z ludźmi, dla których problem rewo­lucji nie był taki oczywisty. Świadomość, jaką zdobywają owej nocy jest świadomością tragiczną. Dowiadują się, że są jedynie pionkami na szachowni­cy historii.

Niepotrzebnie więc reżyser przydaje jej jeszcze poetyckiej wzniosłości. Środki warsztatowe, jakimi się posługuje powodują że sztuka przestaje przemawiać językiem bolesnych, gorzkich faktów. Dominuje umniejszający współczesne odniesienia pa­tos. Widoczny jest on także w rolach aktorów. Choćby w ro­li znakomitego artysty Henry­ka Bisty, który zbytnio zawie­rzył reżyserowi i podporządko­wał się koncepcji roli nadto udramatyzowanej.

Nie wygrał też reżyser koncepcji ,,teatru w teatrze". Widownia roku 1830, z jaką mamy się utożsamiać i której reakcje prowokować nas mają do po­równań z naszymi postawami jest w zasadzie martwa. Stano­wi jedynie tło przywołanych dziejów. Sztuka w Teatrze Wy­brzeże nie daje możliwości eks­ponowania aktorskich talentów. Było w niej przecież kilka ról ciekawych: Tomasza Fogla - literat, czyli Maurycy Mochnacki, Stanisława Michalskiego - generał Chłopicki, czy Stanisła­wa Dąbrowskiego - filozof - urzędnik. Spektaklu nie wspo­magała ani scenografia, ani oprawa muzyczna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji